Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-03-27 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 710 |
Myślisz, że to takie proste, wchodzić na górę, jednocześnie schodząc w dół? Otóż nie. Ale można się przyzwyczaić. Tylko, że od takiego przyzwyczajenia może się nieźle popierdolić w głowie. I trzeba mieć wybitny talent, żeby się nie popierdoliło.
Generalni, jeśli bym już miał komuś dawać radę, ale powtarzam, nie jest to normalne, i każdy, kto wchodzi na schody, powinien się lepiej trzymać tej strony, którą dobrze zna. Bo inaczej to jest poznawanie, doświadczanie czegoś innego... Człek może się od tego zmienić. A wiem, że ludziska tego nie lubią.
No dobrze. Wystarczy tej filozofii, bo za chwileczkę sam się pogubię, i nie opowiem co było dalej. No więc idem se. Nie chcę przynudzać, krótko powiem, że na ścianach wisiały obrazy. A, czy to były ściany, i czy te obrazy były ruchome, czy nie - Starałem się nie zwracać za bardzo uwagi. z tych onych względów, o których wcześniej wspomniałem.
No dobra. Przejdźmy do konkretów, bo na to wszyscy czekają. Na samym dole, to znaczy na samej górze - Nie wiem za bardzo jak mam to powiedzieć - Spotkałem wampira. Co to jest wampir nie będę tłumaczył, bo każdy kto ma telewizor w domu, wie, że to jest ten ktoś, kto kradnie prąd.
I ten wampir, powiadam wam, a nie jestem aż taki agresywny żeby od razu mu wypierdolić w kły, mówi tak. - A teraz cię zjem. No i dopiero wtedy, jak to usłyszałem, to mu wyjebałem. Prosto w ryj. Nie mogłem go co prawda zabić, bo wampir to już jest zabity w momencie kiedy się pojawia, więc tylko, powiadam, urwałem mu łeb. Lichy był. Żeby tak od jednego strzału od razu odpadał łeb? I krwi tam w ogóle nie było. Jakiś głodny był, czy co. Cóż, powinienem się tego wstydzić, że tak potraktowałem tego admiratora Rh plus, ale nie miałem innego wyjścia. Jakbym go nie zajebał, to ja miałbym kłopoty. Wił się, ale klapł. Nie, zdecydowanie nie był bohater. Szarpnąłem za kapotę. Jeden z drugim pomyśli - Żeby go okraść. Co to to nie. Po prostu byłem ciekawy czy on tam jeszcze przejawia sobą jakieś życie. Żebra na wierzchu - Zdechlak. I co on kurwa myślał? On do mnie?
Znalazłem wreszcie gniazdko. Podjechałem autem. Włączyłem. I cały ten jebany pejzaż, razem z tym kościołem - Zniknął. To znaczy przemienił się w jakiś eter. Zatankowałem do pełna.
ratings: bad / bad