Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2022-04-03 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 748 |
CZYTAJĄC O HISTORII 8
Temat roku 1939 krąży wokoło mnie, powracając co i rusz. Bo niby tyle o tych wydarzeniach wiemy, ale cały czas pojawiają się książki odkrywające nowe detale, albo prezentujące świeżą perspektywę. Jedną z nich wydał Robert Forczyk ( takie swojskie nazwisko, a autor – jak głosi nota na obwolucie – przez 18 lat był oficerem armii USA). „Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939” , wydawnictwo Rebis, 2020.
Obowiązkowe w takich pozycjach jest przedstawienie sytuacji przed, mniej lub bardziej szczegółowe. Tu autor umieszcza, prócz opisu sytuacji w Europie, ocenę dostępnych w obiegu monografii tego starcia. Krytyczną ocenę. Amerykańskich i zachodnioeuropejskich historyków przedstawia jako ulegających propagandzie, głównie niemieckiej, przez co ich prace mają niską wartość merytoryczną. O Polakach, autorach najciekawszych monografii nie wspomina, więc nawet jeśli czytał L. Moczulskiego „Wojna polska 1939” albo Apoloniusza Zawilskiego „Bitwy polskiego września”, to nie zgadza się z ich spojrzeniem na temat. Jeśli nie czytał to zubożył swe postrzeganie tematu.
Różne są podejścia do tematu. R. Forczyk konflikt opisuje blokowo ( czyli bitwa o południe Polski, obrona linii Wkry, walki o Pomorze, itd.), podczas gdy inni historycy chętnie opisują wydarzenia dzień po dniu.
Jak wielu innych, Forczyk przedstawia wiele istotnych przyczyn i czynników mających wpływ na taki a nie inny przebieg wydarzeń. Tu zaskoczeniem dla mnie była informacja, że Polska przed 1939 rokiem produkowała 3 rodzaje gazów bojowych: iperyt, fosgen i – nasz produkt – oksyn fosgenu. Od wielu lat zastanawiałem się, dlaczego te nowsze rodzaje broni sprzedawane były za granicę i nie trafiały do polskiej armii. W ten sposób pozyskiwano dewizy umożliwiające finansowanie zbrojeń i zakup budżetowy starszych, ale tańszych modeli. Potem, nawet jeśli „Sumy” i PZL P24 przetrwały wojnę w Turcji czy Bułgarii, to nowe komunistyczne władze nie były zainteresowane pozyskiwaniem ich egzemplarzy do muzeów, by zatrzeć pamięć o osiągnięciach technicznych władz sanacyjnych. Badziewia nikt nie chce kupować, a przed 1939 rokiem Polska była jednym z największych eksporterów broni. I Forczyk wielokrotnie przyznaje, że polska armia dysponowała lepszą bronią, choć miała jej mniej od przeciwnika.
Krytycznej ocenie są tu poddane zarówno działania strony polskiej, jak i niemieckiej. Jedna i druga strona nie miała wybitnych dowódców. Niemieckie korpusy często błąkały się bez sensu zamiast osiągać cele. Trudności łącznościowe generowały chaos po stronie polskiej. Obie strony nie radziły sobie z koncentracją sił i wykorzystaniem czołgów i lotnictwa. Znaliście ten konflikt z tej strony? Obie strony korzystały głównie z trakcji konnej, co generowało trudności logistyczne – Niemcom często brakowało benzyny, Polakom amunicji. Wiedzieliście o tym? I wreszcie fakt znany mi już od dawna, ale podkreślony przez Forczyka: jak mapa Polski wyglądała na przełomie 16 i 17 września. Polska niby rozbita, ale nie pobita, wciąż walcząca, a Niemcy - kończy się bitwa nad Bzurą – podbili nieledwie trzecią część zaatakowanego kraju. Przed nimi są bezdroża, błota, a magazyny z amunicją i benzyną są coraz dalej.
Wojsko polskie jest tu przedstawione jako agresywne, problematyczne jeśli manewruje. Wojsko niemieckie widzimy tu jako bojące się bezpośredniego starcia.
Wojna ta jest przedstawiana jako wielki, praktyczny test rozwiązań taktycznych i strategicznych. Niemcy przepracowali to przez kolejne pół roku. Polakom, ze zrozumiałych względów nie było to dane. Sowieci uznali, że skoro osiągnęli sukces, to „róbmy tak dalej”. Dwa miesiące potem spróbowali to powtórzyć z Finlandią – tyle, że tam napotkali główne siły przeciwnika, a nie formacje tyłowe i zapasowe, no i zbłaźnili się totalnie.
O traktowaniu jeńców pisało wielu. Obie strony brały do niewoli generałów.
A te kontrowersyjne sytuacje? Polacy z tym nie mieli okazji się rozliczyć, ale Niemcy… Około 800 oskarżonych postawionych przed sądami polowymi, z czego ponad 50 dostało kary śmierci. Reszta nie została uniewinniona, ale objęta amnestią ogłoszoną 4. 10. 1939. Zakres przestępstw jest szeroki: dezercja, zdrada (!), rabunek ( pewnie dlatego, że dla siebie, a nie dla Rzeszy), gwałt i morderstwo ( 20 oskarżonych). Brak danych o karach wymierzanych sołdatom przez Sowietów…
Ale jak w większości książek traktujących o tym momencie w historii ( poza książką Sławomira Kopra o mitach 1939 roku) tego faktu nie ma u Forczyka. Wielu historyków i publicystów wciąż rozważa możliwość dogadania się z Hitlerem w 1939 i ewentualne scenariusze tego, co w związku z tym i co dalej. Polska jednak nie miała dużej możliwości manewru. Żądania Hitlera nie były możliwe do spełnienia i on stawiając je o tym wiedział. Korytarz? Na to można by ewentualnie się zgodzić. Oddanie Gdańska? Nie. BO GDAŃSK NIE BYŁ POLSKI, ALE LIGI NARODÓW. Zoppot, znana wtedy i dziś miejscowość uzdrowiskowa, urokliwe miejsce, którego odwiedzenie wtedy wymagało okazania paszportu na granicy między Polską i Danzigiem, było - by posłużyć się analogią – dostępne dla Polaków tak jak dziś Egipt. Dziś Polska mogła by zgodzić się na oddanie Doniecka i Ługańska Rosji, ale nic z tego nie wynika, bo to nie nasze terytoria.
Taki obraz tworzy następne pytania .