Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | prose |
Date added | 2022-06-24 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 585 |
Pewien zakompleksiony swoim ego obywatel, nie przejawiał oznak poczucia humoru. Nawet o zgrozo, nie potrafił się śmiać z samego siebie. Wszelkie przejawy głaskania uciechą, mimo wszystko z miłością wspomnianej osoby, wzbudzały w nim poważną rozczochraną agresje, wobec durnych agresorów, którzy pragnęli go rozweselić. Gdyby porechotał z gawiedzią w kupie, to raz dwa by zamknął, niewyparzone molestujące gęby, tudzież mordy i nieznośne twarze.
Na domiar złego pił litrami syrop klonowy. To mogło być powodem zasłodzenia psychiki, a stanem objawowym, owszem tolerancja, ale tylko jemu podobnych, w myśleniu i działaniach. Kwaśnych chamów, po prostu gnębił pogardą utytłaną w miodzie, jak umiał najlepiej, co wzbudzało ogólną radość. A nie powinno, bo nie przystoi tak się haniebnie zachowywać, wobec bliźniego, który błądzi i niejedno, rzecz jasna, nieświadomie na siebie przesunie.
W lesie
– Mamusiu! Popatrz! Jaki śliczny pajacyk wisi na sznureczku. A nawet wesoło wywalił języczek.
Tak fajnie sinowo kuka z ust. Zdejm zabawkę. Proszę! Chcę się śmieszkiem pobawić. Obiecałaś, że mi kupisz pajacyka, ale już nie musisz.
– Dziecko… nie mam noża przy sobie.
– To przegryź. Mnie by mleczaki wyleciały.
Morał
Biada tym wszystkim lumpom, którzy sądzą bliźniego po pozorach jeno.
Okazało się bowiem, że posiadał poczucie humoru. Nawet czarne!
Lecz ujawnił dopiero po swojej śmierci.
A dlaczego dopiero… po. Któż to wie?