Go to commentsTydzień II (poniedziałek, wtorek, środa)
Text 2 of 8 from volume: Psychiatryk
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2022-08-26
Linguistic correctness
Text quality
Views579

Tydzień drugi

Poniedziałek


Miałam nadzieję, że odpocznę… może nawet poleniuchuję, ale to raczej niemożliwe! Oczywiście, wszystko w psychiatryku toczy się powoli, inaczej niż w rzeczywistym świecie. Ale zajęcia są obowiązkowe, wstać trzeba naprawdę rano i okazywać się aktywnością. Kiedy więc sięgnęłam dzisiaj po „Drogę artysty”, przeczytałam, że powinnam wstać jeszcze wcześniej, żeby pisać tzw. poranne strony. A więc o 5.45!!! To nie dla mnie…

Pójdę dzisiaj po raz pierwszy ze sobą na randkę artystyczną. Może pod wpływem otoczenia uda mi się coś napisać. Nie nastawiam się na wielkie dzieła, ale natura jest tutaj imponująca, może więc coś podpowie… Mam wrażenie, że wystarczy usiąść w cieniu dębu lub lipy, przejść po kładce lub moście i już! A są jeszcze ptaki, owady i morze zieleni… No i zapach lip. Już przekwitają, ale ich aromat rozsiany po całym parku wprost zapiera dech.

Mam za zadanie wymienić trzech wrogów mojego artystycznego poczucia wartości. Po pierwsze ludzie nie chcą czytać wierszy, wydają się im naiwne, nieistotne i zbyt odległe od rzeczywistości. Chciałabym czasem coś ludziom podsunąć - i tak robię przez media społecznościowe - ale nie mam szans na szczere recenzje, bo zwykle kończy się na kurtuazyjnym stwierdzeniu, że jest fajne lub super. Najgorszy potwór, z którym się mierzę, to wpojone poczucie, że na takie fanaberie jak pisanie szkoda czasu. Bo pisaniem nikt się nie naje, a tylko nieliczni mogą z tego żyć… Ten potwór siedzi we mnie i naśmiewa się, że nie odważyłam się do tej pory na zdecydowany krok, poza spełnieniem swojej fanaberii o wydaniu tomiku na pięćdziesiątkę a potem przy okazji 51/15 z Kubą w naszym liczbowym układzie wieku. Słyszę  rechot w głowie, widzę za każdym razem inną twarz, zazwyczaj z bliskiego otoczenia, bo obcy często chwalą, nawet czytają i próbują zrozumieć.

Moja „galeria potworów” to w dzieciństwie wypowiedź mamy: „ Zgłupiejesz od tego czytania!”, komentarze pani B na portalu literackim, która atakuję mnie nawet personalnie i wszystko, co napiszę jest dla niej słabe i niewarte czytania. I jeszcze moja rodzina, szczególnie brat, który prawie się wstydził, kiedy czytałam wiersz okolicznościowy na jego pięćdziesiątkę, bratanica, która się obraziła, że chcę jej podpowiedzieć, jak pisać wiersze. No i mojej córki ot tak rzucone zdanie, że ona nie rozumie tego, co ja piszę… a w podtekście, że to nic niewarte i niczemu nie służy. I żeby nie było, nie mam pretensję do wymienionych… Nie mniej stworzyli nie chcący potwory, z którymi ja muszę walczyć.

Na szczęście są i sprzymierzeńcy… To jest pani E.P., która na tym samym portalu od lat wpisuje żywe i ciekawe komentarze. Zawsze są wspierające, zawsze coś mi podpowiedzą; dzięki nim nie czuję się wyobcowana, w tym co piszę. A z otoczenia pewna D. nazwała mnie kiedyś określeniem „nasza Szymborska” i ksiądz proboszcz, który zawsze pamięta przypomnieć mi o wierszach, które dla niego napisałam. Kolega R., który zdziwił się, że ciągle jeszcze piszę… znamy się z młodości. Dwie Ewy, które zawsze mnie pozytywnie nastrajają i sąsiadka Iwonka pytająca, co nowego czytam i czy wreszcie piszę kolejną książkę?


Wtorek

Mam więcej czasu i mogę głębiej wejrzeć w siebie, a potem od nowa ułożyć życie. Za pomocą zajęć terapeutycznych, treningów autogennych i rozmów z ludźmi mam szanse otworzyć to, co we mnie pozamykane. Szczególnie liczę na otwarcie mojej wyobraźni i kreatywności.

Wracam co dzień do siebie, bo w roli nerwicowca raczej się nie odnajduje. Chociaż dzięki tej sytuacji mam przestrzeń do swoich rozważań a do tego trafiłam na naprawdę fajne dziewczyny. Społeczność też jest ok. Rozmawialiśmy o dzieciństwie… Jak zwykle to tam znajduje się źródło problemów. Moje blizny też są stamtąd…

Nie opowiadałam o alkoholizmie ojca. Nie byłam gotowa. Nie chcę też kolejny raz obciążać go moimi problemami. Tata nie żyje i już mu przebaczyłam.

Uczę się mówić tylko to, co chcę powiedzieć. Wcześniej mówiłam byle mówić. Zamazywałam rzeczywistość i uczucia, żeby inni ludzie nie widzieli, że mam problemy i robiłam to nieświadomie. Od nowa chcę budować relacje na zasadzie: chcę, nie muszę!

Teraz chcę napisać do siebie jako zranionego dziecka artysty!

Moszna, 4 lipca 2022

Drogie Dziecko!

Nikt nie doceniał Twoich starań, kiedy zaczynałaś pisać wierszyki. Szukałaś akceptacji u innych, ale nikt ani nie mógł, ani nie chciał Ci powiedzieć, czy dobrze robisz. Byłaś osamotniona. A inni traktowali Cię jak wariatkę czy dziwaczkę. Nie wybaczyłaś innym tego braku. Zrób to teraz!Twoja matka nie rozumiała, że tak bardzo chcesz czytać. Wybacz jej, że Cię nie rozumiała!

Wybacz też sobie, że nie miałaś aż tyle determinacji, aby wychować w sobie prawdziwego artystę, że nie miałaś na to czasu, bo wychowywałaś dzieci i zajmowałaś się domem, i pracowałaś w szkole. Popatrz teraz rodzina jest dla Ciebie ostoją, a praca przynosi prawdziwą satysfakcję. Gdybyś poszła tylko drogą artysty i wydała nawet 10 tomików wierszy i przeprowadziłabyś tysiące  spotkań autorskich, a dziś byłabyś samotna, czy to by Ci wystarczyło?

Wybacz też tym, którzy Cię nie kochali lub kochali za mało. To dzięki nim zrodziła się w Tobie chęć pomagania innym, ich obdarzanie uczuciem, zainteresowaniem i bycie dla wszystkich dobrym człowiekiem.

Ty - Dziecko artysty - tkwisz w dorosłej kobiecie, a ona wybacza Tobie, że tak mocno czułaś wszystkie niepowodzenia! Od tej pory możesz już pozwolić jej uwolnić się od mroku tamtego świata. Stań po stronie artysty i wspieraj wszystko, co tylko wymyśli. Pomagaj i podpowiadaj, bo wiesz sporo o życiu. Pozostań do końca twórczego przeznaczenia, bo jesteś powiewem piękna i najszczerszym wyznaniem artysty. I bądź wyrozumiała dla jego błędów!

Ps.

Jesteśmy w tym razem. Wspólne działanie może przynieść tylko sukcesy, więc nie czekaj na okazje, tylko już dzisiaj wesprzyj mnie - dorosłą wersję Ciebie. Liczę na Twoja pomoc!

Anna


Środa


Usłyszałam dzisiaj wyznanie pacjentki, która już kończy turnus. Mówiła nieskładnie, bo nie lubi publicznych wystąpień. Ale tym razem zebrała się na szczerość. Popłynęły łzy… Naprawdę pogubiła się w życiu. Zupełnie nie umiała walczyć o obecność, była niewidzialna dla ludzi. Nigdy nie stawiała granic, więc kto chciał, naruszał jej przestrzeń a nawet deptał prywatność. No i wszystko mógł jej powiedzieć, bo była jak studnia bez dna. Przekonanie, że inni mają jeszcze gorzej, może być miłe i poprawiać samopoczucie, ale tylko przez chwilę, potem przychodzi refleksja i pełne współczucia myśli.

Po raz pierwszy nie kontrolowałam swojego ciała podczas treningu autogennego. I znalazłam się w innym wymiarze. Nie wiem, czy to był sen, czy coś innego. Niekontrolowanie siebie to wyzwolenie z myślenia. To jakiś rodzaj podświadomości, która jest czystym spokojem.

Wczoraj zaliczyłam basen. Od bardzo dawna to pierwszy raz, gdy założyłam kostium kąpielowy i zanurzyłam się w wodzie. A to wszystko dzięki Renacie i jej aktywności, która pływa z takim zaangażowaniem, że aż nie do uwierzenia. Kiedy przepłynęła jedna długość basenu, byłam pewna, że będzie chciała odpocząć, ale się bardzo pomyliłam. To się stało dopiero po dwudziestym razie! A siedziałam w jakuzzi, wychylając się co jakiś czas, by spojrzeć na zegar. Trochę to mnie znużyło, nie powiem, ale odpoczęłam naprawdę.

Zanim weszłam do wody, kolejny raz walczyłam z przekonaniem, że wszyscy patrzą na moje grube nogi i komentują ich rozmiar. Oczywiście podzieliłam się tym z Renatą, a ona ze spokojem odparła: „Ale to ich problem, nie twój. A poza tym nikt nie patrzy na ciebie w ten sposób. To tylko twój krytyk, po prostu go ucisz!” Tyle już czytałam na temat wewnętrznego krytyka, ale dopiero teraz zrozumiałam, jak z nim postępować.

A Renata od tej pory stała się moją mentorką. Pięć lat temu przeszła operację onkologiczną. Ma usuniętą pierś. Przyjmuje leki. Obyło się bez chemii i radioterapii, ale psychoterapia była konieczna. Przewartościowała swoje życie. Zaczęła oddawać się małym i większym przyjemnościom, zrobiła wielki krok w całkowitej akceptacji siebie. Wcześniej zrezygnowała z dyrektorowania w szkole, pracuje jako matematyczka i korepetytorka. Chce ciągle pomagać dzieciom. Oczywiście podarowałam jej akrostych, bo nie mogłam inaczej, takich ludzi nie spotyka się ot tak nawet w psychiatryku.


  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Uczucie wyobcowania zapewne, to pewne, jest ciężkie.
Z ciekawością przeczytałam ten niezwykły dziennik.
© 2010-2016 by Creative Media