Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | prose |
Date added | 2022-09-04 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 543 |
Przed kilkoma dniami pierwszy raz wydało mi się, że na ulicy ktoś mnie obserwuje. Ponieważ to wrażenie nie znikało, więc dzisiaj postanowiłem wszystko sprawdzić.
Wyszedłszy z domu, rozejrzałem się po osiedlowym placyku i nie zauważyłem nic podejrzanego. Jak zwykle stało tam kilka nieprawidłowo zaparkowanych aut, znajoma z widzenia starsza pani dźwigała torbę z zakupami, młoda dziewczyna stukała palcem w ekran smartfona, a przed jarzyniakiem stał jakiś mężczyzna w moim wieku. Nie wyróżniał się niczym ani wyglądem, ani strojem - taki nikt z ulicy.
Ruszyłem w stronę zaprzyjaźnionej piekarni, ale po kilku krokach obejrzałem się. Facet spod jarzyniaka szedł za mną. „A jednak” – powiedziałem do siebie. „Czego on chce?”. Przyspieszyłem kroku i znowu się obejrzałem. Nieznajomy odstał nieco, ale nadal tam był. W piekarni specjalnie pobyłem nieco dłużej, żeby zobaczyć, czy za mną wejdzie. Nie wszedł, ale wychodząc ze sklepu zobaczyłem go siedzącego na pobliskiej ławce.
„Raz kozie śmierć” – pomyślałem i podszedłem do niego.
– Człowieku, czemu ty za mną łazisz? Czego chcesz? – zapytałem.
– Chodzę za tobą, bo taka jest moja praca – odpowiedział.
– Jaka praca? Kim ty jesteś?
– Jestem twoim aniołem stróżem.
Zdębiałem, bo zrozumiałem, że zaczepiłem wariata i za chwilę mogę wpaść w jakieś kłopoty.
– Przepraszam pana – powiedziałem i odwróciłem się na pięcie.
Zanim zrobiłem pierwszy krok, nieznajomy powiedział:
– Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Ja naprawdę jestem twoim aniołem stróżem. Siadaj, pogadamy.
Miły tembr jego głosu i wionące od niego dziwne duchowe ciepło uspokoiły mnie na tyle, że zawróciłem i po chwili wahania usiadłem na ławce.
– Czy ty jesteś tym aniołem stróżem z katechizmu? Co to mi w dzieciństwie kazali się do ciebie modlić: „Aniele Boży, stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój” i tak dalej? – zapytałem.
– Dokładnie tak. Widzę, że nie zapomniałeś tej modlitwy – ucieszył się nieznajomy.
Mój strach zupełnie wyparował i od razu zebrało mi się na mędrkowanie:
– O ile wiem, to anioły są duchami i ludziom się nie pokazują. Dlaczego więc ciebie widzę?
– Bo niektórym niedowiarkom się pokazujemy, żeby w nas uwierzyli. Ty też - choć na początku się wystraszyłeś - uwierzyłeś we mnie.
– Kto ci powiedział, że uwierzyłem? – odpaliłem. – Wcale nie.
– Przecież rozmawiasz ze mną, więc chyba uwierzyłeś.
– Widzę tylko faceta, który mówi, że jest aniołem - nic więcej. To nie znaczy, że wierzę w twoją anielskość. No, gdybyś był w bieli i ze skrzydłami, to byłoby może coś na plus dla ciebie – dodałem z przekorą.
– Biel i skrzydła to ludzki wymysł bez znaczenia – powiedział nieznajomy. – Ale ja naprawdę jestem twoim aniołem stróżem. Nie wierzysz mi?
– Nie wierzę, bo się nie sprawdzasz. O ile pamiętam, to w tej modlitwie z dzieciństwa było: „Bądź mi zawsze ku pomocy, broń mnie od wszelkiego złego”. Tak?
– Tak.
– I ty mnie broniłeś od wszelkiego złego?
– Oczywiście.
– To gdzie byłeś, gdy złamałem nogę, albo gdy miałem wypadek samochodowy? Pewnie na urlopie.
– Niepotrzebna złośliwość – odciął się anioł. – Nie jestem lekarzem ani policjantem i nie zajmuję się twoim zdrowiem czy bezpieczeństwem. Ja strzegę, żeby twoja dusza była bezpieczna. Dbam o to, żebyś nie grzeszył i był dobrym człowiekiem.
– I tu też się nie sprawdziłeś. Przecież ja w swoim życiu popełniłem już chyba wszystkie grzechy, a ty minie nie ustrzegłeś.
– Ale mogłeś popełnić więcej i cięższe.
– Oczywiście, że mogłem i to niby twoja zasługa, że tak się nie stało? Czyli ty działasz jak jakieś sito - pewne grzechy i do pewnej ilości dopuszczasz, a więcej już nie.
– Znowu się czepiasz, a nie rozumiesz mojej roli – odpowiedział anioł ze smutkiem.
– No to mnie oświeć.
– Tak naprawdę to ja się tobą nie opiekuję, tylko stale o ciebie walczę. Walczę z szatanem. To bardzo silny przeciwnik i ma takie środki oraz sposoby walki, których ja nigdy nie będę miał. On dysponuje różnymi pokusami, na które dajesz się nabierać: pieniądze, sława, seks i inne.
Już od początku naszej rozmowy kątem oka zauważyłem, że przyciągamy uwagę ludzi przychodzących obok naszej ławki. Jedni nam się tylko przyglądali, inni zatrzymywali się na chwilę, a jeszcze inni obchodzili nas z daleka. Gdy jakaś kobieta zatrzymała się opodal i zaczęła pokazywać nas palcem małemu chłopczykowi, nie wytrzymałem i zapytałem rozmówcę:
– Czego oni tak się na nas gapią?
– Nie patrzą na nas, tylko na ciebie. Ja jestem dla nich niewidoczny. Oni widzą samotnego faceta siedzącego na ławce i gadającego do siebie.
– Oż ty draniu! – krzyknąłem, odwracając się do rozmówcy.
Ławka obok mnie była pusta.
– Jesteś tu jeszcze? – zapytałem szeptem.
Odpowiedziała mi cisza.
Zabrałem moją torbę z zakupami i szybciutko odszedłem. Chciałem być jak najdalej od miejsca, gdzie się tak wygłupiłem. Na szczęście chyba nikt znajomy mnie nie tam widział, a przynajmniej do dziś nikt się do tego nie przyznał.
ratings: perfect / excellent
Browarków nie piję już od kilku lat, bo organizm nie pozwala, ale czasem mi się tak w głowie pokręci, że napiszę coś takiego.
Pozdrawiam.