GAŁĄŹ GOSPODARKI

Od razu powiem, że w tego rodzaju sprawach jeżeli chodzi o detale jestem laikiem. Trudno jednak tego nie zauważyć, że mamy prężnie się rozwijającą gałąź gospodarki. Pewnie mógłbym znaleźć dane na temat tego ile miejskiego PKB generują „związki wyznaniowe”, ale na podstawie prostej obserwacji skoro co i rusz pojawiają się nowe tego rodzaju firmy, specjalizujące się w kontaktach z bogiem, to branża ta jest rozwojowa. Czy są takowe w Kieleckim Parku Technologicznym? Zdziwiłbym się, gdyby ich tam nie było.

Ile osób branża ta zatrudnia w Kielcach?

Idąc od dworca w Kielcach spotykamy Kościół Jezusa Dni Ostatnich, czyli mormonów ( nazwa sama prowokuje żarty, a promowanie wielożeństwa, wyciszone tu, chyba powstrzymuje ekspansję). Dalej możemy skorzystać z usług babtystów, ewangelików, polskokatolików. Tyle przy deptaku. Tuż nieopodal jest Kościół Boży, zbór w Kielcach. I Kościół Chwały. I autokefaliczna kaplica prawosławna – moja córka chodziła do klasy z córką popa, a popadia przez chwilę pracowała na kasie w spożywczaku osiedlowym.  Nieco dalej jest siedziba Wspólnoty „Wieczernik”.  A jeszcze kawałek dalej zbór zielonoświątkowców. I ośrodek świadków Jehowy.

Na pewno podatek od nieruchomości. Podatki i składki od zatrudnionych tam funkcyjnych – bo nie wszyscy mają etatowych kapłanów. Albo uciekają od takiego modelu funkcjonowania. Ale na pewno tych fachowców od kontaktów z bogiem jest spora gromadka w mieście.

Tak, z tyłu głowy mam to pytanie: kto im wydaje certyfikaty poświadczające, że mogą i umieją? Na ile lat ważne są takie uprawnienia?

W analogii do fabryk: jest wzrost, powstają nowe ośrodki, branża się rozwija. Ile generuje zysków dla miasta? Czy raczej rodzi straty, obciążenia finansowe, jest toksyczną gałęzią gospodarki miejskiej?

Oczywiście są katolicy rzymscy, dominujący, ale tego rodzaju konkurencja depcze im po piętach.

No i co odróżnia ich od innych gałęzi gospodarki, tu nie ma upadków, fuzji, wrogiego przejęcia. Nie, tu jest tylko mnożenie przez podział, przez pączkowanie.