Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2023-01-29 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 526 |
Doświadczyłam kolejnego szoku. Tak jakbym w moim życiu było mało wrażeń! Może najlepiej od razu przejdźmy do rzeczy.
Wtorek, Dwudziestego trzeciego stycznia.
Czułam się strasznie dziwnie, będąc na zajęciach u Tomka, gdy świeciło jeszcze słońce. W tym tygodniu mieliśmy zajęcia o dwunastej. Cały gabinet wyglądał zdecydowanie mniej tajemniczo niż zwykle, kiedy wpadało do niego aż tyle światła. Może i cieszyłabym się tym widokiem, gdyby nie nastrój fizjoterapeuty. Poza wydawaniem poleceń nie odezwał się do mnie ani słowem. Na przemian martwiłam się oraz obwiniałam się o jego nastrój. Te plotki o romansie naprawdę go przybiły. Może teraz mnie znienawidzi? W końcu to moja matka mogła być kochanką jego ojca. Nie byłam nawet w stanie przekazać mu wieści, których dowiedziałam się od Oskara. W końcu jednak Tomek przerwał ciężką ciszę.
- Ninuś, pamiętasz ten domek, w którym spędzaliśmy sylwestra?
Przytaknęłam. Dokładnie w tym samym momencie przypomniało mi się, że jeszcze nie kupiłam młodemu małżeństwu żadnych prezentów świąteczno-noworocznych. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale Tomek najprawdopodobniej tego nie zauważył.
- Chyba mój ojciec dowiedział się o tym, że już wiemy o tych plotkach. Poprosił mnie i ciebie byśmy się z nim spotkali w tym domku moich rodziców. Podobno ma nam coś do przekazania.
- Ale skąd on wie o tym, że my wiemy...? - Byłam autentycznie przerażona.
- Tym bym się najmniej martwił. Ojciec przyjaźni się tu z każdym, kto jest mniej więcej w jego wieku. Podejrzewam, że stary Maciołka też podsłuchiwał, ewentualnie syn zwierzył się staremu Maciołce z rozmowy. No to co, jedziemy tam od razu po zajęciach? Tylko powiadom swojego tatę.
Tak i zrobiłam. Tata znów nie pytał, po co i gdzie jadę. Tym razem było mi to wyjątkowo na rękę.
Droga do celu wydawała się o wiele dłuższa niż poprzednio, być może przez ciężką atmosferę. Żadne z nas się nie odezwało przez cały ten czas. Ciągle myślałam o tym, co przekaże nam pan Tadeusz. Tomek pewnie zadręczał się tym jeszcze bardziej niż ja.
Na miejscu wcale nie było lepiej. Domek w promieniach zimowego słońca wyglądał pięknie, ale nie miałam głowy, by się tym zachwycać. Tak samo, jak białymi skórzanymi meblami w salonie, które tak pięknie kontrastowały się z drewnianym wnętrzem. Nawet moja ulubiona czarna herbata nie miała dziś smaku. Czułam jedynie napięcie, które chciałam jak najszybciej przerwać. Nie miałam jednak odwagi, by to zrobić. Na szczęście Tomkowi też to wszystko najwyraźniej ciążyło, bo w końcu się odezwał.
- Tato, chyba nie jesteśmy tu by pić herbatę. Mieliśmy porozmawiać.
Starszy pan Kalisz wyglądał na zdenerwowanego, nawet jego ręka, którą mieszał herbatę, wyraźnie się trzęsła.
- Tak, tak...
- O tych plotkach na temat twojego niby romansu z matką Niny, prawda...? - Ciągnął dalej fizjoterapeuta.
Staruszek nerwowo przytaknął. Zrobiło mi się go nawet żal, ale najwyraźniej tylko mi, bo jego syn nie zamierzał odpuszczać.
- Bo to tylko plotki, prawda?
Tutaj pan Tadeusz wstał energicznie i w końcu spojrzał w oczy swojemu potomkowi.
- Nie, niestety to nie plotki. To prawda.
Tomek aż cały się zatrząsł i zaczerwienił, jego oczy błyszczały gniewem. Już bałam się, że zaraz wstanie i zacznie się bijatyka, ale nic takiego się nie stało.
- Nie sądzisz, że jesteś winny nam wyjaśnienia?! A już najbardziej to mamie!
Były dyrektor usiadł.
- Mama już od dawna wie.
- Co?!
- Dajcie mi to wytłumaczyć...
- Ale tu nie ma niczego do wytłumaczenia! Jesteś zwykłym zboczeńcem, pedofilem i rozwaliłeś własną rodzinę!
- Tomasz, uspokój się na Boga! Wiem, że zrobiłem źle, ale nie jestem żadnym zboczeńcem. Ja naprawdę kochałem Anielę! Nie planowałem tego...
Wtedy stało się to, czego obawiałam się wcześniejszej. Fizjoterapeuta szybko wstał, po czym przywalił własnemu ojcu prosto w nos! Na chwilę zamarłam. Byłam pewna, że bijatyka zacznie się na dobre, ale na szczęście myliłam się. Starszy pan jedynie przytknął sobie chusteczkę do nosa, siadając powoli.
- Jakie znowu zakochanie się? Chłopie, ty miałeś wtedy żonę! A ta twoja kochanka to ledwo wyrosła z pieluch! - Tomasz nadal stał wściekły nad swoim ojcem.
- Tak, nie powinienem tego robić! Byłem głupi, teraz wiem, że wykorzystałem Anielę, bo mi się małżeństwo sypało. Anieli również było trudno w jej domu, i to też wykorzystałem. Tak, jestem najgorszą świnią! Jednak to nie wszystko... Jest coś, co oboje powinniście poznać z perspektywy Anielki. Coś, co mi przez gardło nie przejdzie, chociaż zdecydowanie powinno.
- Mama nic nam nie powie... - Odezwałam się po raz pierwszy, płaczliwiej niżbym chciała.
Tadeusz spojrzał na mnie ciepło.
- Nie o to mi chodziło. Dajcie mi chwilę. - Tadeusz wyszedł z pomieszczenia i skierował się schodami na piętro. Nie było go chwilę, więc miałam trochę czasu na uspokojenie Tomka.
Kiedy Tadeusz wrócił, wręczył mi do rąk dwa małe,ale grube zeszyty. To były pamiętniki mamy! Na okładce pierwszego zeszytu widniał napis „Aniela Nowakowska – Rok 1993” Na drugiej natomiast: „Aniela Nowakowska – Lata 1994/1995”
Tomek uspokoił się na tyle, żeby przeprosić ojca za uderzenie go. Następnie obaj udali się do kuchni, żeby opatrzyć nos pana Tadeusza. Ja natomiast gapiłam się na okładki zeszytów. Nie miałam odwagi, by zapoznać się z ich treścią.
Droga powrotna przebiegła przez większość czasu w kompletnym milczeniu. Kurczowo ściskałam zeszyty w rękach. W końcu ta cisza zaczęła mnie bardzo męczyć, zdecydowanie bardziej niż wcześniej.
- Kiedy przejrzymy te pamiętniki...?
- Ty je przeczytasz. - Tomek nie odrywał wzroku od drogi. - Ja nie mam odwagi.
- Tomek przecież jesteś dorosły! - Nerwy w końcu mi puściły.
- Ty serio nie wiesz, o co tu chodzi?! Niczego się nie domyśliłaś?! Nasi rodzice mieli romans, ja jestem bardzo podobny do twojej matki i do twojego zmarłego brata. Jestem prawie pewien, że jesteśmy rodzeństwem!
Zaczęłam płakać. Nie kontrolowałam tego, łzy pociekły mi po twarzy. Tomek wyglądał tak, jakby chciał mnie przytulić, ale nie zrobił tego, pewnie dlatego, że prowadził.
- Przepraszam, nie powinienem na ciebie krzyczeć. I masz rację, przejrzymy je razem, ale nie teraz. Muszę ochłonąć, dobrze?
Pokiwałam głową. Powoli dojeżdżaliśmy na moje podwórko. Schowałam zeszyty głęboko w kieszeni kurtki.
Kiedy byłam już w swoim pokoju, schowałam pamiętniki do najgłębszej szuflady mojego biurka, tak jakby parzyły mnie w ręce.
Przez parę godzin leżałam na łóżku, gapiąc się w sufit. Rozmyślałam o podejrzeniach Tomka. Nie wiedziałam, jak to wszystko poskładać w mojej głowie. Po tych paru godzinach zrobiło mi się wręcz niedobrze od tego całego myślenia. Chciałam zająć myśli czymś innym, więc chwyciłam telefon i napisałam do Patrycji. Przekazałam jej wszystko, czego dowiedziałam się od Oskara. Bardzo szybko mi odpisała:
„Już chyba wiem, co stało się z Pawłem, ale upewnimy się razem, dobrze? W następnym tygodniu pojedziemy w pewne miejsce, gdzie najprawdopodobniej wszystko się wyjaśni”
No pięknie! Zamiast się uspokoić, martwię się jeszcze bardziej! Dobrze, że ferie już się kończą, to zajmę się trochę szkołą.
Już nie mam siły pisać.
Trzymajcie się. Chociaż wy.