Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2023-03-13 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 503 |
(fragment nowo pisanej książki `Dojrzałe lata` z cyklu `Zza zasłony czasu`. Czas: jesień 1991 r.)
(...) Po powrocie z urlopu pod namiotem, późną jesienią pojechałem na rowerze do znajomej księgarni na Placu Niepodległości, gdzie odkładano mi nowe książki z gatunków mnie interesujących. Jak zwykle, usiadłem przy stoliku wertując te dzieła literackie, aby wybrać warte zakupu. Po chwili do środka weszła para w średnim wieku. Wystarczył mi rzut oka – paniusia, wyfiokowana i mocno umalowana, ubrana była w futro z kołnierzem ze srebrnego lisa, a mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce, czarnych mokasynach i białych skarpetkach dopełniał wystroju. Właściwie prawdziwym dopełnieniem był gruby, złoty sygnet na jego palcu z widocznym na nim herbem. „Ot, nowobogaccy i pewnie przypinają się do jakiegoś znanego rodu z historii, jak wielu teraz – pomyślałem, leciutko się uśmiechając – ale przynajmniej nie z tych, których interesują tylko książeczki czekowe. Weszli do księgarni, a więc jednak czytają i zwykłe książki. Wyjątek wśród im podobnych”.
Zagłębiłem się w jedną z przeglądanych pozycji, ale ukradkiem zerkałem na parę klientów. „Co tacy czytają, ale… chyba tylko ona”? Kobieta zaczęła rozglądać się po półkach z książkami, natomiast jej partner wyraźnie nie był zainteresowany; stał na środku ze znudzoną miną, nawet ziewnął szeroko bez najmniejszej krępacji. „Mógłby chociaż zasłonić ziew dłonią – tym razem pomyślałem już złośliwie – w końcu jest w przybytku wysokiej kultury. Dobrze że chociaż ona jest zainteresowana czytelnictwem”.
Tak, wyraźnie była zainteresowana i, jak szybko się okazało, nawet nie pozycjami z gatunku masowych, popularnych melodramatów czy sensacji. Podeszła do półki z pięknie wykonanymi reprintami dawnych ksiąg; skórzane okładki ze złotymi literami przyciągały z daleka wzrok każdego bibliofila. Tyle że nie każdego było stać na zakup takich wydań.
Na widok tych ksiąg paniusia wyraźnie się rozpromieniła. Wyciągnęła z torebki wykonanej z imitacji krokodylej skóry miarę krawiecką, rozciągnęła ją w rękach i… zmierzyła od ścianki do ścianki jedną z półek!
– Kaziu! – krzyknęła głośno, nie zważając iż nie jest na targowisku. – Kaziu, zobacz, te nam będą pasowały do nowych mebli. Takie chciałam do salonu! Kryśka pęknie z zazdrości! Panie! – odwróciła się do księgarza – pan da mi metr dwadzieścia tego!
„A niech ją! – zatkało mnie. – Metr dwadzieścia tego! Rzucić perły przed wieprze. Doceniła jednak, doceniła wartość opakowań. Co kryją, to furda. Nie mogła pójść do papierniczego i kupić tapetę z okładkami książek?!” – ledwie się powstrzymałem przed głośnym skomentowaniem. Zmilczałem jednak; byłoby to rzucaniem książkami… znaczy grochem o ścianę.
Księgarz też się chyba zatchnął, gdyż mimowolnie wzniósł oczy do góry. Podszedł, zebrał naręcze reprintów i zaniósł do lady. Po zrobieniu jeszcze dwóch kursów zawinął je w szary papier, tworząc trzy duże paczki.
– Kaziu – energicznie zadysponowała paniusia – zanieś je do merca. Ile wyszło? – To pytanie skierowała już do księgarza.
Kiedy usłyszałem kwotę, aż wewnętrznie lekko się zagotowałem. „To ja muszę na to pracować a pracować… dobrze, że mogę jedną czy dwie książki kupić w miesiącu, i to nie reprinty, a zwykłe wydania, a taka, taka… postawi w salonie i wszystko. Będzie się jeszcze chwaliła przed podobną sobie. Nie mogła kolorowych cegieł postawić? Bardziej by pasowały do jej salonu. Zakochana w książkach, niech ją!”.
Paniusia wyciągnęła z torebki rulon banknotów przewiązanych gumką, odliczyła i wyszła, nawet bez słowa na pożegnanie. Chyba że za „do widzenia” uznać jej dumną minę i zarzucenie głową, aż wyfiokowana fryzura mało się nie roztrzepała. Prawie odebrałem telepatycznie, co chciała powiedzieć: „A co, stać mnie na to! Herbowa bendem!”.
– No ładnie – zagadnąłem księgarza – ot i dzisiejsi czytelnicy. Bibliofilka prawie.
Skrzywił usta i pokiwał głową:
– Dawniej jak ktoś wszedł i kupił jedną z takich ksiąg, to już dobrze. Ale szukał konkretnej pozycji, wybierał. A teraz i tacy się pojawiają – westchnął. – Ale to mój zarobek. Nie odmówię przecież. Może kiedyś chociaż zaglądnie.
– Wierzy pan w to? – skomentowałem z sarkazmem w głosie. – Prędzej zaglądnie w oczy śmierci niż do książki.
– Nie wierzę. Ale może któreś z jej dzieci, jeżeli ma.
– Może. Wezmę te dwie. Do czytania, dopiero później na półkę – uśmiechnąłem się. – Ile płacę?
(...)
Kojarzy mi się z tym stary kawał o milicjantach:
Wchodzi milicjant do ksiegarni i pyta:
- Są książki?
- Są - odpowiada sprzdawca.
- To proszę cztety.
Pozdrawiam.
ratings: perfect / excellent
/za jakie się dzisiaj uważamy/
kupczenie czym się da,
handel wszystkim, jak leci: stołkami, ludźmi
i kupowanie wszystkiego hurtem na metry i na kopy tak nam weszło w krew, że nawet we własnej chacie mamy nic tylko składy i magazyny
co W GŁOWIE,
a to
co NA GŁOWIE,
to "ładna" pozłacana oprawa książek o niczym
/np. o tzw. widzeniach, o chiromamcji albo o imionach czy o innym okultyzmie/
jest po prostu na wagę, na kilogramy - i na łokcie.
W domu ze złota
Mieszka idiota,
Ktoś, kto ma kota,
Dzika hołota,
Cham i niecnota.
W tych pałacach
Pajac skacze
Na uwięzi złota!
Pajac i miernota!
ale kapiące od złota świątynie pod Jego wezwaniem i ołtarze skutecznie Jego Osobliwość przesłoniły.
Co i kogo w i d z i s z, gdy tak patrzysz
$ $
zamiast oczu
Co zaś tyczy sposobu zapisu, to od lat już wiesz, że nie preferuję cudzysłowów, jeżeli one w moim przekonaniu nie są konieczne. Tak też oceniam cudzysłowy w pierwszym i w drugim akapicie. Moim zdaniem jest zbędny przecinek przed "usiadłem" oraz brakuje przed "wertując" oraz przed "iż". Natomiast poziom literacki jest super!
Co do cudzysłowów - taki mam wyrobiony swój warsztat pisarski - oznaczają moje przemyślenia; czasem stosuję też kursywę przy podsumowaniach-uzupełnieniach.
Dzięki za poprawę interpunkcji. Dobrze, że opowiadanko się spodobało :)