Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2023-07-12 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 314 |
czasami, ze zwykłej przyzwoitości, wypadałoby znać
coś poza własnym składem, orientować się w głębiach
azymutów, kątów wpisanych bez potrzeby w różne
nieprzyjemne miejsca (czy możesz z czystym sumieniem
stwierdzić, że wiesz, gdzie cię prowadzą bariery,
na jakich płaszczyznach się rozciągasz/ jesteś rozwlekana?).
pomyśl: przerywam egotango i okazuje się, że, choć
średnio wypada o tym mówić, czuję do ciebie
lilaróż, fuksję. warto?
wyrywam się (wariat!) do odpowiedzi na
nie kierowane do mnie pytanie. zamiast słów
wyrzucam z siebie obraz palonych ubrań.
i dziecięce wręcz zadowolenie, że je przetrwałem.
przeżyłem. przeistniałem. mały sukces, co nie?
choć pewnie opieprzyłby za to każdy psychopraw
– czasami dzielę życie na PRZED – i odzyskane dzięki
strachowi PO. od zawsze miałem szafę pełną ciuchów.
zostałyby, takie smutne, opuszczone, gdybym wtedy
jednak kopnął pod sobą krzesło. kto wie, może
wisiałyby po dziś dzień.
...i już – kolejny porwany T-shirt – do pieca!
(cicho, że ekologia, zatruwanie współosadzonych
w więziennym bagnie o przezroczystej cieczy!).
i przedpotopowa czapka! koszula, pamiętająca
czasy licealne! i prawdziwe antyki
– kupione jeszcze przez mamę. o, te najstarsze
wydzieram i niszczę najchętniej.
przywołują niechciane wspomnienia poza tym
– wstyd, by chłop pod czterdziechę chodził w szmatach,
które dostał od mamusi.
włókna pełne złej energii. normcore z praczasów.
niemodne swetry, ja – poza modami. poczciwość
starych płotów, głupota używek, przesytów i głęboko
ukryty lęk przed przepisywaniem się przez kalki
w złych barwach (bu! przyjdzie Epigondzilla,
pożre każdą z moich egozji, wypluje
– i okażą się kompletnie nieoryginalne).
patrzę w głąb stołu i poniżej podłogi. pod tatuaże
(oj, ktoś tu się zaczyna wyludniać!). jest rzecz i miejsce,
które trzeba lovenąć, tak dla równowagi.
potem zburzyć ją, rozchwiać się smaląc duby
o krajach, gdzie prawdziwe uczucie jest na wagę kości,
o garach gotowanych głazów (podłożyłem pod kuchnią,
zamykam drzwiczki. niknie bluza z bzdetnym napisem,
cała upaćkana malinową farbą).