Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2023-09-29 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 283 |
no co za złom, kurewski, skośnookawy!
przejechałem szmelcem ledwie dwa tysiące
czterysta kilometrów – i odpadł tylny błotnik.
chiński, prawie nowy motorower, chińska bezjakość.
co gorsza – tablica rejestracyjna wysunęła się
z plastikowej ramki. wiem, powinienem był przykręcić,
albo w ostateczności wziąć na super glue, ślinę, wymiociny,
przykitować, łapnąć silikonem, akrylem.
cokolwiek durnego zrobiłbym w tej materii
– byłoby rozsądniejsze, niż de facto olanie sprawy.
a tak: brzdęk! – i pofrunęła, suczysko,
rowowe. znikło jej się z pola widzenia.
jeśli znajdzie jakiś łobuz
– przymocuje do pierwszego lepszego jednośladziny
i będzie jeździć na zbrodnie, tankować i odjeżdżać
bez płacenia za paliwo, przekraczać prędkość o dwieście
milimetrów na godzinę, a do mnie, prędzej czy później,
zaczną przylatywać mandaty, wezwania na komendę,
w najgorszym razie: wyroki z e-sądu. wiem, przesadzam.
no frustracyja nieziemska. a jak mnie bierze załamańsko
– to nie ma zmiłuj, wieżowce obracają się w grudki.
staję się jednośladowym męczennikiem, Tomaszem Komendą
motorowerstwa, zaraz przyjdzie nakaz zapłaty półtora
miliona złotych plus VAT, już wyznaczono termin
egzekucji przez rozdeptanie słoniem albo gorzej i durniej,
Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski,
pomocnicy egzekutorów już podłączają krzesło do prądu,
ostrzą topory, plotą pętle, nabijają muszkiety!
mógłbym porównać swoją stabilność emocjonalną
do trwałości dwukołowego gracidła. ale się toczę, niemrawo,
poniżej poziomu mgły. powinienem dostać odznakę
Dzielny Abstynent – bo korci, żeby se strzelić. i bynajmniej
nie focha. jednak nie daję się namówić podszeptom.
dostrzegam coś w gonitwie myśli, obłędnej kołowaciźnie,
chaosie, zarzucaniu się głupimi obrazkami lęków.
Checker Taxicab, poczciwa, stara taksówka z amerykańskich
filmów, powoluchnu rozjeżdża kryształowe kwiatki,
jakimi usiana jest łąka. chrzęst.
z samobieżnego wraku odpadają nadkola, żółte drzwi.
jeszcze więcej chrzęstu! oto ślamazarzynanie
sztucznej przyrody. wrak toruje sobie drogę ślimaczetą.
neologizmuję z uśmiechem. jakbym wziął rozbieg
i rzucił się do Bugu – tyleż wielką, co kretyńską ucieczką
w samobójstwo wykiwałbym wszystkich oszustów,
przywłaszczaczy, złe policje, sędziów bez oczu.
nie miałby wtedy kto płacić niesłusznie
wystawionych mandacideł. więc na pewien, kompletnie
wariacki sposób – wygrałbym, wyszłoby na moje!
przykręcam mgielne błotniki. złodzieje kradną
litery i cyfry z blach, inni – wżerają się w aluminium.
toczy się, toczy, bujda na zardzewiałych amortyzatorach,
ściema resorowana grubymi nićmi.