Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2023-11-26 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 281 |
ława ślicznie rzeźbiona
kawałkiem gwoździa
w pulchnej rączce trzymanego
dziecko rzeźbiarza widziało ojca z talentem
co umie stukać gdzie trzeba
czasami puka palcem w czoło
nie czyni tego zbyt często
to skromny człowiek
po pozorach nie sądzi
szczególnie po wyglądzie
gdy spojrzy w lustro
przyjmie każdy widok
nie to co człowiek
zanim wybierze właściwy
gdzie kawa wlatuje
do spragnionej egzystencji
by makiem wypełnić
zardzewiałe czeluście
wchłaniają gorący żar
z nutką zniesmaczenia
soków trawiennych
rozczłonkowanie jaźni
w kwadracie zamkniętym
usilnie wybrzusza proste boki
by okrąg idealny stworzyć
wewnątrz pochylnia
wieńcząca stół na kółkach
inne bez stoją spokojnie
lecz bardzo im nudno
coś za niemożność czegoś
przymus lub wybór walki
by staczanie do przepaści
odkładać do jutra
kawa wypita do miejsca
gdzie jeszcze nie
fale źrenic lądują na podeszwach butów
gdy akurat chichot losu
w pełni podskoku
za powolne oczy
spojrzenie nie nadąża wbiec
między podłogę a podeszwę
do której opatrzność przykleiła
papier ścierny
jednak oddychamy z ulgą
staczaniem można sterować
zwalniać przyspieszać
nawet wjeżdżać pod prąd
na ile sił wystarczy
żywimy nadzieję
że za bardzo nie pogryzie
tylko skąd brać na jedzenie dla niej?
lecz ulga jest niestabilna
jak wariat ujeżdżający normalność
z pytajnikiem o sens
za oknem cholernie niespełniony świat
(z projekcji myśli zrodzony)
często wzajemne wyklucza
marzenia z możliwych dokonań
paskudna kwadratura inności
do pełnego okręgu
kawa prawie wypita
spodeczek wydaje odgłos ulgi
nie przytłoczony ciężarem kubka
z zawartością pragnień
wygładzone fałdy mózgu
szare komórki
wystrzeliły w siną dal kolorów
dziecko nadal rzeźbi realny świat
potencjalnym gwoździem do trumny
pomiędzy ziarenkami kawy
chaotycznie rozsypane
jeszcze bardziej przylegają do blatu