Go to commentsMYDLANA BAŃKA
Text 2 of 5 from volume: PYTANIA
Author
Genrehumor / grotesque
Formpoem / poetic tale
Date added2012-03-22
Linguistic correctness
Text quality
Views2521



                           


                         MYDLANA BAŃKA   

               

                  Spędzasz życie na leśnej polanie, 

                  Gdzie zawsze słychać ptaków ćwierkanie, 

                  Gdzie gęsto rosną kwiaty pachnące, 

                  Gdzie barwnych motyli tańczy tysiące, 

                  Gdzie wiatr lekko twe włosy dotyka,  

                  Gdzie słońce ciepło po licach pomyka, 

                  Gdzie strumyk powoli sobie płynie - 

                  Prosty jak życia twojego linie. 

                  Nie czujesz strachu, głodu ni bólu, 

                  Nie masz nadziei przypartej do muru. 

                  I ludzie wkoło tobie podobni- 

                  Mili, uprzejmi i tacy łagodni: 

                  Te gładkie dłonie, te oczy szklące, 

                  Te czyste twarze, te włosy lśniące; 

                  Gdy ty im klaszczesz, oni cię głaszczą, 

                  Gdy ty ich głaszczesz, oni ci klaszczą. 

                  Szczęście i radość po łąki krańce; 

                  Miło się żyje w mydlanej bańce. 

                  I tylko głos biegnący z daleka, 

                  Głos proszącego o pomoc człowieka, 

                  Spokój zakłóca na leśnej polanie 

                  I w twarze wciska zakłopotanie, 

                  Gdyż przypomina o innym świecie, 

                  Gdzie głodne zasypia obdarte dziecie, 

                  Gdzie piją wódkę już na śniadanie, 

                  Gdzie much tysiące przy każdej ranie, 

                  Gdzie nie wybacza już nikt nikomu, 

                  Gdzie nawet chorych wypędza się z domu, 

                  Gdzie w błocie tonie każde marzenie, 

                  Gdzie z błota wyłażą nędzy korzenie. 

                  ...ty chciałbyś pomóc, bo wiesz, że tak trzeba, 

                  I rękę wyciągnąc z bochenkiem chleba, 

                  I bruk położyć na nagie korzenie, 

                  A na nim położyć swe czyste sumienie. 

                  ...odwagi za mało, za mało odwagi, 

                 Gdy człowiek się boi, czuje się jak nagi, 

                 Choć w głębi duszy sam siebie się wstydzi, 

                 Lecz bardziej się boi, czy ktoś go nie widzi. 

                 Usiądziesz cichutko nad brzegiem strumyka 

                 I wrzucisz weń dychę - niech z prądem pomyka; 

                 Być może ta dycha gdzieś coś odmieni, 

                 Być może ta dycha świat w lepszy zmieni. 

                 I tyle jest warte to twoje sumienie; 

                 Dycha wrzucona w wody strumienie. 

                 A bańka pęknie, bo pęknąć musi, 

                 T wtedy strach w ziemię cię wdusi, 

                 I już nie kwiatek dotknie ci czoła, 

                 Lecz błoto gęste jak czarna smoła 

                 I wstyd to błoto na twarzy wypali, 

                 Wstyd, żeś był głuchy, gdy inni słuchali. 

                 Teraz za późno, by świat wybrukować, 

                 Teraz już tylko możesz żałować, 

                 Bo lepiej na bruku doświadczyć wdzięczności, 

                 Niż z błota obmywać pamiątki z przeszłości. 

                 Podniesiesz głowę, spojrzysz na życie 

                 I łza policach spłynie ci skrycie, 

                 Gdyż dojrzysz swojego życia przesłanie; 

                 Nieustające, uparte klaskanie.                                                                                        

                         

                                                                                                  

                                                                

                          



  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media