Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2024-02-07 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 265 |
bywa, że nadmiar wolnego czasu skutkuje
zabawnymi rozdrapami. kręci się człowiek wokół własnych
umocowań, zagląda pod sprężyny, prześwietla rdzę
trybów, traktuje mechanizmy szczotką ryżową.
ostatnio znalazłem w sieci wspomnienie o lekarzu,
który ponad trzy dekady wcześniej brzydko się wyraził
o moim zachowaniu (nie mam pewności czy to ten,
ale nazwisko i rok śmierci buca na to wskazują).
kilkulatek, jak to dziecko, pewnie dokazywał
na medysalonach u cholernego Paj-Chi-Wo,
a ten spruł się do moich rodziców, że:
`wy go hodujecie, a nie wychowujecie`.
niedługo potem umarł. babcia przez całe moje
dzieciństwo wypominała tę żałosną frazę nad frazy,
zachowanie, którego, rzecz jasna, nie pamiętam
(co mógł odwalić taki trzy-czterolatek? nastukany
kinder biovitalem zdemolował pół gabinetu tego
konowała Caligari?).
w zasadzie po takich słowach powinienem był wyrosnąć
na egotycznego libertyna, kanibala-sybarytę,
albo jeszcze kogo: polityka? Hefnera, Flyntha?
następnego Sida Viciousa, Eda Geina?
nie jestem mściwy, ale życzę mu, by odrodził się
jako padok, czy maneż (i kopytami go, kopytami!),
lub poppers zażywany przez wyuzdanego eks-księdza.
by całe pięć, siedem wieczności był smutny i żałosny
niczym hełmofon, którego nie założy już żaden czołgista.
niech mu korzenie oblezą czaszkę.
to podobno diabelnie boli.
znajomy opowiadał świeżo po powrocie.