Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2024-02-24 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 272 |
tak mi wpadło do głowy, że jeśli już miałbym
zostawić list pożegnalny — to jak najabsurdalniejszy
lub mylący tropy.
może właśnie zrobienie z siebie zabójcy, zboka,
czy osoby chorej mentalnie, tak wielkie
nieliczenie się z opinią pozostałych, stanowiłoby
ostateczny rozbrat ze światem, społeczeństwem?
niech ostańcowi, niezmyci jeszcze z pokładu,
gubią się w domysłach, jaka była przyczyna.
podrwię z sytuacji, z was, panie i panowie,
wydrenuję opinię o sobie,
na której mi już, ekhm, raczej nie będzie zależeć.
tak! ostateczne zszarganie reputacji,
przyznanie się do niepopełnionego przestępstwa,
do paszywych skłonności, których de facto się nie
miało, albo nabredzenie paru zdań na kartce
(to smutne i straszne, w jak wielu środowiskach ciągle
stygmatyzuje się ludzi z problemami psychicznymi)
— i nie tyle odchodzę, ile odgniwam stąd.
finalny żart, nieśmieszny i z siebie: drucianą
miotełką zacieram ślady, udaję ropę w ranie.
`chlebem, dziadziusiu, trwaj w lodówce czinar.
musiałem odbiec, bo statek się rwie, nadziubdział mi
dwie garści Pan Kolorowaczek. nie próbujcie nas
z powrotem wielogębnić w sakwojaż, o piątej,
zamiast do Lichenia, uderzajmy w kondukty.
sprute to, jakby wystawiać operę w stawach skokowych.`
`wybaczcie, nie mogłem dłużej tego taić. to ja ją
zabiłem (i niech mundurowi szukają - kogo, gdzie, kiedy)`.
`wiem, że żadne społeczeństwo nie zaakceptowałoby
moich skłonności. a nie dało się ich ciągle tłamsić.
chyba tylko farmakoterapia tłumiąca popęd mogłaby
utrzymać mnie dalej w ryzach. nie płaczcie.`
albo choćby lapidarnie: `brzemię, jakim zostałem
obarczony, okazało się nie do udźwignięcia`.
...i rechot spod szarf, słyszalny aż w sąsiednim powiecie.