Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | prose |
Date added | 2024-04-17 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 223 |
Marcin był specjalistą wsparcia audytu finansowego dla jednego z największych klientów niemieckich swojej firmy. Pracował w Warszawie, ale często jeździł na delegacje do różnych miast w Niemczech. Jego praca była stresująca i wymagająca, ale lubił ją i cieszył się z możliwości poznawania nowych miejsc.
Jednym z takich miejsc był Frankfurt nad Menem, gdzie Marcin miał spędzić dwa tygodnie. Zarezerwował pokój w czterogwiazdkowym hotelu w centrum miasta, blisko biura swojego klienta. Pierwszego dnia po przyjeździe, Marcin poszedł do pracy i spotkał się z zespołem audytowym. Przedstawił im plan działania i omówił szczegóły projektu. Praca szła sprawnie i Marcin był zadowolony z efektów.
Po pracy, Marcin postanowił odpocząć w hotelu. Zauważył, że na drzwiach swojego pokoju wisiała kartka z napisem `Bitte nicht stören` - `Proszę nie przeszkadzać`. Marcin pomyślał, że to jakaś pomyłka i wszedł do środka. Zobaczył, że pokój był idealnie posprzątany i poukładany. Na łóżku leżała czekoladka, a na biurku była karteczka z podziękowaniem od serwisu sprzątającego. Marcin poczuł się zaskoczony i zadowolony. Pomyślał, że to miły gest ze strony hotelu i postanowił skorzystać z niego.
Marcin zjadł czekoladkę, włączył telewizor i położył się na łóżku. Zasnął szybko i spał spokojnie. Następnego dnia, Marcin poszedł do pracy i wrócił do hotelu po południu. Znowu zobaczył kartkę z napisem `Bitte nicht stören` na drzwiach swojego pokoju. Marcin pomyślał, że to już nie jest pomyłka, ale jakiś specjalny przywilej dla niego. Wszedł do pokoju i zobaczył, że wszystko było tak samo jak poprzedniego dnia. Tylko czekoladka była inna. Marcin zjadł ją, wziął prysznic i zadzwonił do swojej dziewczyny. Powiedział jej, jak dobrze się czuje w hotelu i jak bardzo ją kocha.
Tak minęło kilka dni. Marcin przyzwyczaił się do tego, że jego pokój był codziennie sprzątany i że dostawał czekoladki. Zaczął traktować to jako coś oczywistego i naturalnego. Nie doceniał pracy serwisu sprzątającego, ani nie dziękował im za to. Wręcz przeciwnie, zaczął być coraz bardziej roszczeniowy i bezczelny. Zostawiał bałagan w pokoju, rzucał ubrania na podłogę, brudził łazienkę, zostawiał śmieci na biurku. Nie przejmował się tym, że ktoś musi to posprzątać. Myślał, że to nie jego problem, tylko hotelu. Uważał, że płaci wystarczająco dużo za pokój, żeby mieć prawo do takiego zachowania. Zresztą, nikt mu nie mówił, żeby się inaczej zachowywał. Kartka z napisem `Bitte nicht stören` nadal wisiała na drzwiach.
Jednak to się zmieniło, kiedy Marcin wrócił do hotelu w ostatnim dniu swojego pobytu. Zobaczył, że na drzwiach swojego pokoju nie było kartki z napisem `Bitte nicht stören`, tylko inna kartka z napisem `Bitte kommen Sie` - `Proszę wejść`. Marcin pomyślał, że to jakaś pomyłka i wszedł do środka. Zobaczył, że pokój był w totalnym nieładzie. Na łóżku leżały jego ubrania, które były podarte i poplamione. Na biurku były jego dokumenty, które były porozrywane i popisane. Na podłodze były jego walizka i laptop, które były połamane i zniszczone. Na ścianie była kartka z napisem `Das ist Ihre Strafe für Ihre Unhöflichkeit` - `To jest kara za pańską niegrzeczność`. Obok niej wisiała kamera, która nagrywała całą scenę.
Marcin był w szoku i wściekły. Nie mógł uwierzyć, że ktoś zrobił mu coś takiego. Zaczął krzyczeć i przeklinać. Wtedy usłyszał głosy zza drzwi. Otworzył je i zobaczył dwie kobiety w mundurkach serwisu sprzątającego. Były to te same kobiety, które codziennie sprzątały jego pokój i zostawiały mu czekoladki. Tylko teraz nie uśmiechały się, tylko patrzyły na niego z pogardą i złością.
- Co wy zrobiłyście? Jak mogłyście mi to zrobić? To jest skandal! To jest przestępstwo! Wezwę policję! Zażądam odszkodowania! - krzyczał Marcin, wskazując na zniszczony pokój.
- Panie, prosimy się uspokoić. To nie my zrobiłyśmy to panu. To pan zrobił to sobie. - powiedziała jedna z kobiet, spokojnie.
- Co? O czym wy mówicie? Ja nic nie zrobiłem! To wy zniszczyłyście moje rzeczy! - zaprzeczał Marcin, nerwowo.
- Nie, panie. To pan zniszczył naszą pracę. Przez dwa tygodnie sprzątałyśmy panu pokój, dbałyśmy o pana komfort i bezpieczeństwo. Dawałyśmy panu czekoladki, żeby pan się poczuł mile widziany. A jak pan nas za to wynagrodził? - zapytała druga kobieta, ironicznie.
- Nie wiem, o co wam chodzi. Ja nic wam nie zrobiłem. - odpowiedział Marcin, niepewnie.
- Tak, panie. Pan nic nam nie zrobił. Pan nic nam nie dał. Pan nic nam nie podziękował. Pan nic nas nie szanował. Pan tylko robił bałagan, brudził, śmierdział, hałasował. Pan traktował nas jak swoją prywatną służbę, a nie jak ludzi. Pan myślał, że ma prawo do wszystkiego, bo płaci pan za pokój. Ale pan zapomniał, że my też mamy prawa. Mamy prawo do szacunku, do godności, do sprawiedliwości. - powiedziała pierwsza kobieta, stanowczo.
- I dlatego postanowiłyśmy panu pokazać, jak to jest, gdy ktoś nie szanuje naszej pracy. Jak to jest, gdy ktoś niszczy to, co my stworzyłyśmy. Jak to jest, gdy ktoś traci to, co ma. To jest nasza kara dla pana. To jest nasza lekcja dla pana. To jest nasze pożegnanie dla pana. - dodała druga kobieta, zadowolona.
- Nie! Nie możecie tego zrobić! To jest niesprawiedliwe! To jest okrutne! To jest chore! - krzyczał Marcin, rozpaczliwie.
- Panie, prosimy się uspokoić. To nie ma sensu. Pan i tak nic nie zrobi. Pan nie ma żadnych dowodów, że to my zrobiłyśmy to panu. Pan nie ma żadnych świadków, że to my byłyśmy w pokoju. Pan nie ma nic. - powiedziała pierwsza kobieta, spokojnie.
- Co? Jak to nic? A co z tą kamerą? Ona wszystko nagrała! Ona was zdemaskuje! Ona was skompromituje! - krzyknął Marcin, wskazując na kamerę.
- Panie, prosimy się nie łudzić. To nie jest prawdziwa kamera. To jest tylko atrapa. Nie nagrała niczego. Nie ma w niej żadnej taśmy, żadnej karty, żadnego kabla. To jest tylko zabawka. - powiedziała druga kobieta, śmiejąc się.
- Nie! To nieprawda! To musi być prawdziwa kamera! To musi być dowód! To musi być ratunek! - zaprzeczał Marcin, podbiegając do kamery.
- Panie, prosimy się nie oszukiwać. To nie jest ratunek. To jest pułapka. To jest część naszej kary. To jest sposób, żeby pan się jeszcze bardziej poniżył. - powiedziała pierwsza kobieta, złośliwie.
- Co? Jak to pułapka? Co wy chcecie mi zrobić? - zapytał Marcin, przestraszony.
- Panie, prosimy się przygotować. To jest nasz ostatni krok. To jest finał i nasz triumf. - powiedziała druga kobieta.
- Nie! Nie! Nie! - krzyczał Marcin, próbując się wydostać.
- Panie, prosimy się nie opierać. To nie ma sensu. Pan i tak nic nie zrobi. Pan jest bezsilny. Pan jest bezbronny. Pan jest nasz. - powiedziały kobiety, jednocześnie.
Wtedy kobiety nacisnęły jakiś guzik na pilocie, który trzymały w rękach. Nagle z kamery wystrzelił silny strumień wody, który trafił Marcina w twarz. Marcin poczuł, jak woda zalewa mu oczy, nos, usta. Nie mógł oddychać, nie mógł widzieć, nie mógł krzyczeć. Czuł tylko ból i strach. Kobiety patrzyły na niego z uśmiechem i satysfakcją. Cieszyły się z jego cierpienia i upokorzenia. Śmiały się z jego losu i nieszczęścia. Oglądały jego agonię i konanie.
Marcin leżał na podłodze, nieprzytomny. Woda z kamery przestała lecieć. Kobiety z serwisu sprzątającego patrzyły na niego z pogardą i złością. Były zadowolone z tego, co zrobiły. Uważały, że wymierzyły sprawiedliwość. Nie żałowały swojego czynu.
- No i co, zadowolona? - zapytała pierwsza kobieta, zwracając się do drugiej.
- Tak, bardzo. To był najlepszy dzień w mojej pracy. - odpowiedziała druga kobieta, uśmiechając się.
- A co teraz zrobimy? - zapytała pierwsza kobieta, spoglądając na Marcina.
- Nic. Zostawimy go tak. Niech sobie leży. Niech sobie cierpi. Niech sobie umiera. - powiedziała druga kobieta, wzruszając ramionami.