Go to comments... i życie wieczne, amen
Text 2 of 3 from volume: XXX
Author
Genreromance
Formprose
Date added2012-04-05
Linguistic correctness
Text quality
Views2148

Od lat obserwuję waszą fascynację ciemnością. Tak bardzo chcecie się dowiedzieć co się w niej kryje, lecz odwagi starcza wam zaledwie by zerknąć przez dziurkę od klucza. Paraliżuje was sama myśl o tym, co moglibyście tam odkryć. Tak jest lepiej. Lepiej, żebyście nie wiedzieli. Równolegle z waszym egzystuje świat, którego nie jesteście w stanie zrozumieć. Świat, który kieruje się zupełnie innymi prawami, w którym pojęcie dobra i zła nie istnieje. Nie istnieją w nim miłość, żal, współczucie i litość. Nie istnieją w nim uczucia, ani dobre, ani złe. Istnieje pustka. I Głód. Głód, który rządzi wszystkim.

To właśnie Głód jest łącznikiem pomiędzy naszymi światami. Głód zmusza nas, myśliwych do opuszczenia swych mrocznych kryjówek i wyruszenia na polowanie. Wy? Wy jesteście ofiarami. Stadem płochliwych antylop na sawannie. Ciągle obserwowani. Ciągle nieświadomi.

Głód towarzyszy mi już od kilku zmierzchów. Najpierw był ledwie dostrzegalny, jakbym miała w sobie małego motyla trzepoczącego skrzydłami. Potem był cichym, niepokojącym szemraniem szkarłatnego strumyczka. Dziś jest wrzaskiem, który wypełnia całą mnie. Sprawia, że czuję ból. Sprawia, że czuję przyjemność. Powoli oddaję się mu i czuję, jak przejmuje kontrolę. Czuję, jak wyostrza mi zmysły. Czuję...

Zza okna dobiegał weekendowy gwar miasta. Ciepły wiatr przynosił woń kwiatów z pobliskiego parku, lodów z budki za rogiem, piwa z gęsto usianych pubów i krwi. Ulice tętniły życiem. Siadłam na parapecie i łapczywie zaciągałam się tą mieszanką zapachu sobotniego wieczoru i mojej skóry natartej balsamem o zapachu arbuza. W oknie naprzeciw sąsiad dopalał papierosa. Udając, że go nie zauważyłam rozwiązałam pasek mojego jedwabnego szlafroka i zrzuciłam go z siebie, po czym zniknęłam w głębi pokoju pozostawiając oszołomionego mężczyznę sam na sam z jego fantazją. Musiałam się przygotować. Ten wieczór miał być  idealny.

***

Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Odkąd jej nie mam, moje oczy nabrały niesamowitej głębi. Mam bardzo ładne oczy. Podkreśliłam je mocnym makijażem. Jeszcze tylko kilka perfum i byłam gotowa. Ostatni raz spojrzałam w lustro. Moje czekoladowe włosy ułożone były w nienagannie gładkie fale opadające miękko na odsłonięte, blade ramiona. Usta pomalowałam starannie karminową pomadką. Miałam na sobie błyszczący top i mocno dopasowane spodnie. I szpilki. Moje ukochane, czarne, seksowne szpilki. Przez chwilę przyglądałam się swojemu odbiciu, po czym zabrałam maleńką kopertówkę i wyszłam z mieszkania.

Wyszłam na ulicę i wmieszałam się w tłum. Ot, zwykła dziewczyna pragnąca rozrywki. Sięgnęłam do mojej maleńkiej torebki i wyciągnęłam paczkę Marlboro Light`ów. Poprosiłam jakiegoś przechodnia o ogień. Podobno ten nałóg zabija. Na szczęście ja nie musiałam się tym przejmować. Mogłam się oddać wielu przyjemnościom nie martwiąc się o konsekwencje. Seks bez ciąży, alkohol bez kaca, papierosy bez raka... Kochałam nie żyć.

Szłam pospiesznym krokiem, choć naprawdę nigdzie się nie spieszyłam. Chciałam jak najdłużej napawać się tą wyjątkową aurą. Chłonęłam wszystko całą sobą. Muzykę dobiegającą z kawiarnianych ogródków, entuzjastyczne okrzyki podchmielonych studentów, zapach jedzenia z fast foodów po drodze, ciepłe światło latarni. Wszystko wydawało się być takie wyjątkowe. Czułam się wspaniale, jakby moje ciało wypełniła jakaś potężna, kosmiczna energia. Czułam się niezwyciężona. Czułam się silna. Chciałam, żeby ten wieczór nigdy się nie skończył.

Przechadzałam się tak zabytkowymi ulicami miasta przez dłuższą chwilę. Przechodząc koło kina postanowiłam stanąć w kolejce po bilety na seans. Chwilę potem siedziałam w ostatnim rzędzie w ciemnej sali wypełnionej po brzegi aromatem popcornu i coli. Na ekranie blady młodzieniec z przekrwionymi oczami ślubował wieczną miłość równie anemicznej młodej dziewczynie. Chwilę potem wszystko utonęło we krwi. Okazało się to tylko snem, ale obudziło we mnie Głód i wiedziałam, że już niedługo nie będę w stanie nad nim zapanować.

Rozejrzałam się po sali. Było na niej tylko kilka osób. Głównie pary i grupka młodych dziewcząt siedzących w pierwszych rzędach. Na drugim końcu rzędu, w którym siedziałam jakaś para uprawiała seks. Słyszałam ich przyspieszone tętno i ciężkie oddechy. Słyszałam, jak jej pośladki ocierają się o jego uda. Myśleli, że pozostaną niezauważeni, ale wyraźnie czułam zapach ich mieszających się feromonów. To był naprawdę słodki zapach pożądania. Wstałam ze swojego miejsca i cicho podążyłam w ich kierunku. Przez chwilę jeszcze dziewczyna kołysała biodrami unosząc się lekko w górę i opadając w dół. Kiedy zauważyła, że nadchodzę zamarła na krótki ułamek sekundy, po czym gorączkowo zaczęła naciągać przykrótką spódniczkę, by ukryć przede mną ich tajemnicę. Mijając ich rzuciłam im długie spojrzenie. Zorientowali się, że zostali przyłapani. Byli zmieszani, zawstydzeni. Zupełnie niepotrzebnie. Z pruderyjności wyrosłam już kilka wieków temu, a obserwowanie ich cielesnego aktu sprawiło mi wiele przyjemności. Nie chciałam dłużej zwlekać. Sama też czułam się teraz podniecona. Chciałam wreszcie zostać zaspokojona.

Wyszłam z powrotem na ulicę. Rozejrzałam się i podążyłam w stronę najbliższego pubu.

***

Weszłam do wypełnionego papierosowym dymem wnętrza i usiadłam przy barze. Zamówiłam mojito. Gdy kelner podał mi oszronioną szklankę zakręciłam się na barowym stołku i zaczęłam uważnie się przyglądać zgromadzonym. Byłam Głodna. Musiałam znaleźć ofiarę, która zaspokoi ten palący Głód.

Wyciągnęłam kolejnego papierosa z paczki ukrytej na dnie mojej maleńkiej torebki. Tuż obok niej spoczywała zapalniczka, mimo to podeszłam do faceta zamawiającego 5 lanych piw i zapytałam go przekrzykując muzykę, czy ma może ognia. Mężczyzna uśmiechnął się, poklepał kieszenie swoich jeansów, chwilę potem wyjął zippo i skoncentrował się na odpaleniu mojego papierosa.

- Bardzo proszę, ogień dla gorącej dziewczyny - tekst był strasznie tandetny, mimo to zaśmiałam się i mrugnęłam do niego zalotnie.

Był przystojny. Wysoki, postawny szatyn z zielonymi oczami. Ubrany był w nieco pogniecioną, lnianą, beżową koszulę i wytarte jeansy, które bosko opinały jego uda i pośladki. Zapach jego perfum połączony z zapachem jego ciała był oszałamiająco kuszący.

- Może zrewanżuję się i pomogę ci zanieść piwo do stolika?

- Chcesz się zabawić w kelnerkę? Jeśli liczysz na duży napiwek to muszę uprzedzić, że jesteśmy już prawie spłukani.

- Wystarczy, że rozpalisz dla mnie ogień - uśmiechnęłam się do niego zalotnie.

- Sama tu jesteś? - zapytał.

- Znajomi mnie wystawili.

- Chodź do nas. Mój przyjaciel ma wieczór kawalerski.

- Mam zatańczyć nago na stole?

Mój rozmówca zaśmiał się nerwowo. Pomimo zawstydzenia bezwiednie obrzucił mnie zainteresowanym spojrzeniem. Od moich ukochanych, czarnych szpilek, wzdłuż moich  nóg, po delikatnym łuku moich bioder, przez wcięcie w talii, opięty skąpym, błyszczącym topem biust, aż po oczy. Faceci. Wystarczy zasiać im w mózgu to słowo: `nagość`. Wiedziałam, że do końca wieczoru za każdym razem, kiedy na mnie spojrzy, będzie sobie wyobrażał ten taniec na stole w samych szpilkach. I wszystko to, co chciałby ze mną zrobić po tym tańcu.

- Taniec może potem. Zaczniemy od drinka dla dodania sobie odwagi.

- Ja jej mam wystarczająco dużo - zbliżyłam wargi do jego ucha i powoli wyszeptałam te słowa, a następnie posłałam mu uśmiech pełen słodyczy i niewinności. Otarłam się o niego delikatnie, kiedy ruszyliśmy do stolika. Wiedziałam, że przynęta została zarzucona. W samą porę. Moje zmysły powoli zaczynały szaleć. Nie powinnam była czekać tak długo, ale uwielbiałam ten stan świadomości. Uwielbiałam odwlekać tą chwilę zaspokojenia. Uwielbiałam to podniecenie. Uwielbiałam tą grę, to ryzyko. Czułam się jak bomba, która w każdej chwili gotowa jest wybuchnąć sprowadzając piekło na ziemię.

***

Każdy kolejny drink bardziej ośmielał mojego towarzysza. Po pierwszym opowiadał mi o sobie. Niedawno skończył studia prawnicze, ale nadal pracował za barem i mieszkał z rodzicami. Miał wynająć mieszkanie z dziewczyną, ale zostawiła go miesiąc temu. Wciąż przeżywał ich rozstanie, ale miał nadzieję, że wkrótce pozna jakąś miłą dziewczynę. Po drugim drinku zażądał, abym opowiedziała o sobie. Miałam tą bajkę opanowaną:

- Chwilowo mam przerwę w studiowaniu. Pracuję w biurze nieruchomości. Kiedy ktoś sprzedaje w atrakcyjnej cenie jakąś nieruchomość, wiem o tym pierwsza. Dzięki tym dojściom kupiłam sobie całkiem fajne mieszkanie niedaleko stąd. Mieszkam w nim sama, czasem bardzo się nudzę - mówiąc to zakręciłam pasmo włosów na palcu i posłałam mu przelotne spojrzenie.

Po trzecim drinku nieśmiało położył rękę na moim kolanie, a po czwartym chciał ze mną zatańczyć. Mój scenariusz tego nie przewidywał, więc poinformowałam go, że muszę poprawić makijaż i udałam się do łazienki.

Tylko chwilę musiałam czekać. Przyszedł za mną. Wpatrywał się w moje odbicie, kiedy malowałam usta. Potem podszedł, stanął za mną i zaczął delikatnie całować moją szyję. Odrzuciłam włosy i odchyliłam głowę. Położył swoje ciepłe ręce na mojej talii. Pozwoliłam im delikatnie powędrować do góry i zsunąć migoczący materiał z moich piersi. Obydwoje byliśmy podnieceni świadomością, że drzwi do koedukacyjnej toalety w każdej chwili mogą się otworzyć, że ktoś może nas zobaczyć. Gwałtownie pociągnął mnie za nadgarstek, co zmusiło mnie do niemal tanecznego obrotu. Patrzyłam mu w oczy wyzywająco. Moje sutki sterczały zapraszając go do zabawy. Chętnie na nią przystał, najpierw pieszcząc je palcami a potem na zmianę liżąc je i delikatnie przygryzając. Znów musiałam zebrać całą swoją wolę, by nie pospieszać tej chwili.

- Nie tutaj - powiedziałam, gdy zaczął rozpinać moje spodnie.

- Chcę się z tobą kochać - wymruczał.

- Chodźmy do mnie.

Kiedy razem wychodziliśmy jego znajomi zaczęli gwizdać i klaskać, a on pożegnał ich unosząc kciuk w górę za moimi plecami.

***

Szliśmy trzymając się za ręce. Wystawy sklepowe i barowe neony migotały wesoło. Powietrze było rześkie, przejrzyste. Ulica rozbrzmiewała śmiechem i stukaniem obcasów. Mój towarzysz dyskretnie położył rękę na moim pośladku. Nie przeszkadzało mi to. Może nawet tego chciałam. Zatrzymaliśmy się pod drzwiami mojej kamienicy i zaczęliśmy się całować ostentacyjnie, głęboko, namiętnie. Chwilę potem wspinaliśmy się po stromych schodach. Na półpiętrze rozpięłam jego koszulę i rozporek jego spodni. Wiedziałam, że zza drzwi obok przez wizjer zerka na nas wścibska sąsiadka. Musiała być zbulwersowana, gdy pozbawiłam go spodni i bielizny. Stał przede mną w samej koszuli i zabawnym krawacie. Sąsiadka przez chwilę mogła podziwiać jego wzwód. Czas naglił, więc złapałam jego krawat i pociągnęłam go do góry. Weszliśmy do mojego mieszkania głośno trzaskając drzwiami. Nie zaświeciliśmy światła. Zaniósł mnie na łóżko oświetlone delikatną, srebrną poświatą księżyca w pełni. Zaczął nerwowo szarpać krawat, a ja szybko pozbyłam się obcisłego topu. Zdjął ze mnie spodnie, a potem również czarne, przezroczyste majtki. Zaprotestowałam, kiedy chciał zdjąć moje buty. Kiedy zaczął całować wewnętrzną stronę moich ud niemal odchodziłam od zmysłów. Pragnęłam w nim wszystkiego; jego rozpalonego pożądaniem ciała, jego pulsującej krwi. Pragnęłam go kochać niczym dzikie zwierzę. Pragnęłam, żeby on mnie tak kochał. Nie mogłam się go w sobie doczekać, każdy jego dotyk sprawiał, że drżałam. Mój oddech był ciężki, jego oddech również. Znęcał się nade mną niespiesznie drażniąc moje najintymniejsze części ciała. Odwdzięczyłam mu się wbijając paznokcie w jego plecy. Słodko syknął z bólu i pociągnął mnie delikatnie za włosy.

Kiedy wreszcie zanurzył się we mnie jęknęłam z rozkoszy. Tak długo na to czekałam. Całą noc. Całą wieczność. Każdy jego ruch dawał mi więcej przyjemności. Popychał mnie rytmicznie. Przez chwilę obserwowałam jak moje posrebrzone bladym światłem księżyca piersi kołysały się w takt wyznaczonej przez niego muzyki, do której obydwoje tańczyliśmy upojnego walca w śliskiej, jedwabnej pościeli. Oplotłam go swoimi nogami i odwróciłam nasze role. Teraz ja dyktowałam rytm naszej ekstazy. Teraz ja miałam nad nim władzę. Uwielbiałam to uczucie, uwielbiałam mieć kontrolę. Chciałam narzucić mu wszystko. Tempo. Siłę. Siebie. Robił wszystko, czego chciałam. Nie protestował, nie kwestionował. Poddawał się moim delikatnym pieszczotom i ostrym torturom. Gryzłam go i drapałam a potem całowałam i lizałam. Wydawał z siebie stłumione pomruki. Przyciągał do siebie moje biodra, ściskał moje pośladki, gładził moje piersi. Ślady jego rąk były na całym moim ciele. Całowałam jego tors, wodziłam palcami po jego brzuchu. Kochaliśmy się długo i namiętnie. Kochaliśmy się na łóżku, na podłodze, na stole. Kochaliśmy się w każdej pozycji. Na przemian zwalnialiśmy i przyspieszaliśmy, by móc się dłużej cieszyć tą idealną chwilą. Tu i teraz, odnaleźliśmy się na obydwu tych płaszczyznach czasoprzestrzeni.

Już tylko ułamki sekund dzieliły nas od szczytu. Jego ruchy stały się gwałtowniejsze, mocniejsze. Patrzyłam jak przez jego ciało przebiega dreszcz. Zalała nas fala przyjemności. W tej krótkiej chwili obydwoje straciliśmy kontrolę. On - nad swoim ciałem. Ja - nad swoim Głodem. Przymknął oczy i odrzucił do tyłu głowę. Natychmiast przywarłam do niego ustami. Kiedy zatopiłam zęby w jego szyi wciąż jeszcze szczytował. Krzyczał z bólu i rozkoszy. Ciepła, gęsta krew spływała po jego torsie. Smakował tak wspaniale, jak się kochał. Zaspakajał nie tylko moje cielesne pożądanie, ale także ten wypełniający mnie Głód. Wreszcie byłam spełniona, wreszcie byłam spokojna. Jego oddech stawał się coraz spokojniejszy. Coraz cichszy, coraz rzadszy. Umierał wciąż będąc we mnie. Jego ręce stały się bezwładne. Powoli zsunęły się z moich  piersi. Jego myśli stawały się coraz cichsze i odleglejsze. Jego oczy stawały się coraz bardziej nieobecne. Łapczywie pochłaniałam jego życie do ostatniej kropli. Był martwy. Leżał na mojej pościeli piękny, nagi, bez ducha.

Zrobiłam sobie kąpiel.

Kawałek po kawałku spaliłam jego ciało w piecu. Pozbawiony życia był tylko bezużytecznym opakowaniem po przyjemności. Nikt nie wiedział co się z nim stało. Nikt nie wiedział, że został zamknięty w maleńkim puzderku i niczym trofeum z polowania stał na moim biurku.

***

Tydzień później spotkałam się z Policją. Byłam ostatnią osobą, która go widziała. Wypytywali o ostatnie godziny jego życia.

- Przyszedł do mnie, kochaliśmy się, potem zabrał rzeczy i powiedział, że musi wracać do rodziców. Miał zadzwonić, ale więcej się nie odezwał - wzruszyłam ramionami - Wykorzystał mnie, przeleciał i zapomniał, historia jakich wiele. Nie pierwszy i nie ostatni, tak myślałam. Nie wiedziałam, że zaginął.

- Przykro mi, że przynoszę takie przykre wiadomości.

- Chciałabym móc bardziej panu pomóc, niestety nic więcej nie wiem. Poznaliśmy się tego samego wieczoru. To była krótka znajomość i niestety nie wykraczała poza łóżko. Wiem, to musi brzmieć okropnie - ukryłam twarz w dłoniach. Nie czułam się okropnie. Lubiłam wspominać tamten seks - Przyznaję się, czasem czuję się samotna, a wtedy człowiek szuka towarzystwa za wszelką cenę.

- Rozumiem. Na razie nie mam do pani więcej pytań. No może poza jednym. Wiem, że okoliczności są niesprzyjające i że to mało profesjonalne, ale... po prostu utonąłem w głębi pani oczu. Czy umówi się pani ze mną na kolację dziś wieczorem?

Uśmiechnęłam się ciepło.

- Tak, bardzo chętnie. Tak się składa, że akurat jestem strasznie Głodna...


(Bardzo proszę o obiektywną ocenę. Wszelkie uwagi są dla mnie bardzo cenne. Jeśli popełniam jakiekolwiek błędy stylistyczne, ortograficzne czy interpunkcyjne - bardzo proszę o wskazanie mi ich. Tylko w ten sposób mam szansę nie popełniać ich w przyszłości. Z góry dziękuję za konstruktywną krytykę.)

  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Hej. Prosiłaś o konstruktywną krytykę. W sumie to nie bardzo jest co krytykować, opowiadanie ma klimat, czyta się dobrze. Może trochę mało oryginalne, ale to jest moja sugestywna opinia. Co do poprawności językowej, to nie ma się czego specjalnie czepiać. Kilka drobnych niedociągnięć, które wymieniam poniżej:

Głód zmusza nas, myśliwych do opuszczenia swych mrocznych kryjówek i wyruszenia na polowanie. - po "myśliwych" powinnaś również wstawić przecinek, gdyż jest to słowo wtrącone w zdanie. Takie słowa czy zdania oddziela się przecinkami bądź myślnikami, np:
Głód zmusza nas - myśliwych - do opuszczenia...
W tym przypadku lepiej będzie oddzielić je przecinkami, myślniki wyglądają zbyt wymownie, przecinki będą bardziej na miejscu.

Siadłam na parapecie i łapczywie zaciągałam się tą mieszanką zapachu sobotniego wieczoru i mojej skóry natartej balsamem o zapachu arbuza. W oknie naprzeciw sąsiad dopalał papierosa. - lepiej brzmiałoby: "Usiadłam" niż "Siadłam", na pewno bardziej po polsku:-) Słowo: "tą" jest tutaj wg mnie niepotrzebne, tak jak i podwójne"i". Ja bym napisał to tak:
"Usiadłam na parapecie, łapczywie zaciągając się mieszanką zapachu sobotniego wieczoru i mojej skóry natartej balsamem o zapachu arbuza." Coś w tym guście.


Chętnie na nią przystał, najpierw pieszcząc je palcami a potem na zmianę liżąc je i delikatnie przygryzając. - tutaj brakuje przecinka po "palcami", no i jak poprzednio, dwa razy powtarza się "je". Takie powtórzenia często się zdarzają, najczęściej wtedy, gdy rozpoczyna się przygodę z pisaniem. Z czasem człowiek unika ich, stają się mniej liczne, choć i tak czasem mogą się pojawiać. Dlatego każdy skończony tekst wymaga korekty:-)

Ogólnie jest ok, nie ma się czego czepiać. A na naukę pisania mam radę: czytać jak najwięcej! Pozdrawiam:-)
avatar
Niezwykle fascynujące, ale jednocześnie okrutne opowiadanie. Akcja rozwija się sprawnie, z doskonałym znawstwem rzeczy, natomiast finał jest zaskakujący, co dodaje jeszcze większej wartości utworowi.
Mam natomiast kilka wątpliwości językowych. Nie rozumiem zdania "Kochałam nie żyć". Natomiast w zdaniach: "Rozejrzałam się po sali. Było na niej tylko kilka osób" zamiast "na niej", należy wpisać "w niej". Razi mnie też zdanie "Popychał mnie rytmicznie".
Natomiast duże zastrzeżenia budzi interpunkcja. Mój poprzednik wskazał kilka przypadków, ale błędów z tej kategorii jest tak dużo, że wskażę tylko kilka na początku tekstu. W drugim zdaniu brakuje przecinków po słowach: "dowiedzieć" i "zaledwie", a w tym samym akapicie jest zbędny przecinek po słowie "uczucia". Natomiast w czwartym akapicie brakuje przecinków między czasownikami "zauważyłam, rozwiązałam" oraz po słowie "pokoju".
Generalnie brakuje przecinków rozdzielających zdania nadrzędne od podrzędnych.
avatar
Bardzo dziękuję za uwagi. Przeczuwałam, że mam ogromne problemy z interpunkcją. Wstyd mi bardzo. Koniecznie przypomnę sobie zasady interpunkcyjne...
avatar
Świetne opowiadanie, bardzo na czasie, gdyż wszelkie książki, filmy o wampirach są teraz na topie. Przyznam, że po pierwszych zdaniach przeleciało mi przez myśl, że ta dziewczyna to wampirzyca, ale myślę, chłopacy pisali, że zakończenie jest zaskakujące, więc czytałam dalej.

Mimo tego bardzo, ale to bardzo podobało mi się Twoje opowiadanie. Masz lekkie pióro, więc czekam na kolejne teksty :-)

Aha, ja też mam problem z interpunkcją, więc stawiam same 5.
© 2010-2016 by Creative Media