Go to commentsNiemoralny cz. 2
Text 3 of 3 from volume: XXX
Author
Genreromance
Formprose
Date added2012-04-10
Linguistic correctness
Text quality
Views2553

(Jak zwykle - uwagi mile widziane. Proszę sobie nie oszczędzać - każdą krytykę przyjmę z godnością :) Jeśli robię jakieś błędy uprzejmie proszę o wskazanie. Życzę miłej lektury.)


***

W salonie wciąż trwała impreza. Goście opróżniali kolejne butelki trunków z domowej piwniczki. Troy dbał aby i kieliszek Kamili nie pozostawał pusty. Ochoczo sięgnęła po następnego drinka, którego jej sporządził. Rzadko piła, a serwowane przez niego napoje były mocno procentowe, więc Kamili bardzo szybko zaczęło szumieć w głowie. O to jej przecież chodziło. Chciała przestać w końcu myśleć o tej sytuacji, w której się znaleźli, ona i Artur. A właściwie ona.

Po tragicznej śmierci rodziców Artur przejął nie tylko dom i rodzinny biznes, ale także prawo do opieki nad nią. Uważała go za snoba, lekkoducha, emocjonalnie upośledzonego. W życiu nie musiał się martwić o nic więcej niż towarzystwo na noc. A teraz ten nieodpowiedzialny, zadufany w sobie facet jest jej pełnoprawnym opiekunem. Nawet ekscentryczna ciotka Stefania, mieszkająca w domu przypominającym ogromną spiżarnię, śmierdzącym stęchlizną i kotami, byłaby według Kamili lepszym opiekunem. Nie mogła przestać myśleć o najbliższej przyszłości. Jak to będzie wyglądało? Wybierze dla niej studia? Czy w ogóle mają na to pieniądze? Cholera, znowu zaczęła myśleć. Dopiła drinka i poprosiła Troy`a o następnego.

Troy usłużnie napełnił jej szklankę, usiadł obok niej i utkwił wzrok w jej oczach. Miały cudowny kolor. Jej policzki były zarumienione a usta pełne, zmysłowe, różowe. Rozjaśnione przez słońce, lekko kręcone włosy opadały na ramiona. Jego oczy podążyły w kierunku ukrytych pod rozciągniętym t-shirtem piersi. Miały idealny kształt. Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że musi ją mieć. Przez chwilę rozmawiali o jakichś głupstwach. Ona mówiła o swoich planach, marzeniach, zainteresowaniach. On błądził wzrokiem po jej ciele. Wypili tak jeszcze dwa drinki, i Kamila naprawdę nie czuła się już najlepiej. Położyła głowę na ramieniu Troy`a.

- Hej, chyba odrobinę przeholowałaś z tym alkoholem - Troy odgarnął opadające jej na czoło włosy - Zaprowadzę cię do pokoju, OK?

Kamila wymamrotała ciche przyzwolenie. Wspięli się po schodach i skierowali się wzdłuż hallu do jej pokoju. Popchnęła jedną część dwuskrzydłowych drzwi i weszła do środka nie zapalając światła. Była pijana i zmęczona. Chciała tylko paść na swoje ogromne łóżko i przespać następny rok, obudzić się jako pełnoletnia, samodzielna kobieta.

Odwróciła się, aby podziękować Troy`owi za pomoc i zdała sobie sprawę, że stoi on tuż przed nią. Objął ją i przywarł ustami do jej ust. Kamila odwzajemniła ten pocałunek, szybko jednak zdała sobie sprawę, że to był błąd. Troy rozpiął guziki jej spodenek. Próbowała oponować, ale zatkał jej ręką usta. Wkrótce jej jeansowe krótkie spodenki opadły na podłogę a Troy usiłował ściągnąć jej bluzkę. Była przestraszona. Troy nie mógł sobie poradzić ze zdjęciem t-shirtu, więc pociągnął mocno za jej dekolt. Sprany materiał poddał się tej torturze i oczom mężczyzny w końcu ukazała się różowa koronka stanika Kamili. Dziewczyna coraz mocniej się szamotała, więc naparł na nią swoim ciałem, przyciskając ją do ściany. Zapięcie jej stanika nie stanowiło dla niego problemu, uporał się z nim jedną ręką. Jego oczom ukazały się jej piersi. Były dokładnie takie, jakich się spodziewał - idealne. Były jędrne, miały małe, okrągłe brodawki ze sterczącymi delikatnie sutkami. Przez chwilę nie mógł oderwać od nich oczu. Kamila próbowała go odepchnąć. Okładała zaciśniętymi pięściami naprzemian jego i ścianę, do której ją przyciskał. Tymczasem Troy walczył ze swoim rozporkiem. Tak bardzo skupił się na próbach uwolnienia się ze spodni, że nie zauważył otwierających się drzwi. Zapalona lampa oślepiła ich obydwoje.

Artur stał w drzwiach w niedbale naciągniętych szortach. Obrzucił pokój szybkim spojrzeniem. Zobaczył swojego kolegę z wyciągniętą ze spodni niedbale koszulą i swoją siostrę z rozerwaną koszulką, rozpiętym stanikiem i przerażeniem w wielkich oczach. Nawet gdyby próbował, nie mógłby powstrzymać swej złości w tej chwili.

Zanim wzrok Troya zdążył się przystosować do światła Artur zdołał złamać mu nos. W następnej chwili złapał go za koszulę i niczym szczeniaka niemal zniósł go na dół, do salonu, krwawiącego i zdezorientowanego. W jego żyłach w tej chwili płynęła nieprawdopodobna ilość adrenaliny. Niemal cisnął przerażonym Troy`em o podłogę i wrzasnął w kierunku rozbawionych gości:

- Wy****dalać! Koniec zabawy! Powiedziałem wynocha!

Oszołomione alkoholem towarzystwo przez chwilę nie było pewne, czy to wszystko się dzieje naprawdę, czy jest tylko zbiorową halucynacją. Zorientowali się, jednak, że krew obficie płynąca z nosa Troy`a, jest bardzo prawdziwa. Pospiesznie wylegli na parking, gdzie przez dłuższą chwilę czekali na szoferów. W końcu ostatnia limuzyna odjechała z podjazdu. Artur wrócił na górę do pokoju Kamili.

Kamila siedziała na brzegu łóżka ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Jej wzrok utkwiony był w ścianę a policzki mokre od łez. Wyglądała jak niewinne, przestraszone zwierzątko. Ten widok sprawił, że cała złość uszła z Artura niczym powietrze z dziurawego balonu. Uklęknął przed nią i delikatnie otarł łzę z jej policzka. Czuł, że musi zrobić coś, by poczuła się lepiej. Nagle przywrócenie jej poczucia bezpieczeństwa stało się jego najwyższym priorytetem. Usiadł więc obok niej, przycisnął ją mocno do siebie i złożył jej najbardziej banalną obietnicę:

- Przysięgam, że nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić.

Niewiele w życiu dotrzymał obietnic, ale ta wydawała mu się mieć szczególne znaczenie. Nie mógł sobie nawet wyobrazić, że mógłby ją zawieść. Była taka delikatna i bezbronna, że w tej chwili wydawała mu się być niemal święta. Długo ją przytulał i gładził jej jasne włosy. Wreszcie usnęła, a on długo nie mógł oderwać od niej oczu.


***

Następnego dnia, po nieprzespanej nocy, Artur pojechał swoim samochodem do wydawnictwa ojczyma. Oficjalnie teraz on był prezesem imperium rozrywki, jakie stworzył mąż jego matki, więc pomyślał, że w dobrym tonie byłoby się tam choć raz pokazać. Ich rodzinny biznes to stacja telewizyjna emitująca kilka popularnych kanałów oraz wydawnictwo, znane z wielu poczytnych tytułów.     Ostatnie kilka miesięcy było w tej branży naprawdę ciężkie. Przed tragicznym wypadkiem ojciec Kamili rozważał sprzedaż wydawnictwa konkurencji. Toczyły się negocjacje w tej sprawie. Naturalnie zostały one zawieszone.

Osoba młodego prezesa podzieliła zarząd wydawnictwa na dwa obozy: na tych, którzy chcieli sprzedaży tytułów, których poczytność drastycznie malała i pragnęli jak najwięcej z tej transakcji wyciągnąć dla siebie oraz tych, którzy mieli nadzieję, że zatrzymają swoje posady a świeże spojrzenie nowego zwierzchnika pozwoli na przywrócenie podległym redakcjom dawnej świetności. I jedni i drudzy byli w błędzie. Artura zupełnie nie obchodziło, co stanie się z wydawnictwem, więc miał nadzieję, że będzie mógł tą decyzję zrzucić na kogoś innego. Nigdy nie interesowało go, skąd tak naprawdę biorą się pieniądze, za które kupuje samochody, hektolitry alkoholu i towarzystwo.

Zajechał na parking i stanął na przeznaczonym dla niego miejscu. Zajrzał do schowka i chwilę szukał w nim swojego telefonu. Sięgnął jeszcze po okulary przeciwsłoneczne i już miał wysiadać, gdy usłyszał głośny huk. Odwrócił się i zobaczył, że jakiś przejeżdżający obok, zdezelowany grat stuknął jego zderzak. Artur zaklął i pospieszył sprawdzić jaka jest skala zniszczeń. Nie zwrócił uwagi na to, że z samochodu wysiadło trzech postawnych mężczyzn. Właśnie miał prosić o numer ubezpieczenia, kiedy poczuł mocne szarpnięcie za bark. Zaskoczony odwrócił się i przez chwilę stał w bezruchu kojarząc fakty.

- Hej, koledzy, rozumiem zdenerwowanie, ale to już chyba lekka przesada. To nawet nie była moja wina! Stałem na parkingu, silnik miałem wyłączony. Spokojnie, jakoś się na pewno dogadamy - próbował załagodzić sytuację.

Próby te jednak nie przyniosły rezultatu. Jeden z mężczyzn podszedł do niego, zamachnął się mocno i wyprowadził cios pięścią prosto w jego szczękę. Artur poczuł silny ból. Zorientował się, że sytuacja jest poważna i musi się bronić, bez wahania więc odpowiedział ciosem na cios. Nie czekał dłużej na wyjaśnienia, lewą ręką chwycił mężczyznę za koszulkę, drugą zadał mu jeszcze kilka ciosów w twarz. Łatwo tracił panowanie nad sobą, a kiedy w jego krwi wzrastało stężenie adrenaliny, stawał się nieobliczalny. To nie była jego pierwsza bójka; kiedy był pijany często szukał zaczepki. Przeszedł do kontrataku. Uderzył jeszcze kilka razy. Świetnie by sobie poradził, gdyby nie przewaga liczebna napastników. Szybko został obezwładniony. Dwóch z nich wykręciło mu ręce, trzeci teraz mógł bez przeszkód bić go i kopać. Arturowi udało się na chwilę wyrwać rękę i oddać mu mocno uderzenie, ale to tylko rozzłościło jego oprawcę. Nieznajomy mężczyzna pastwił się nad nim dłuższą chwilę, najpierw okładając jego twarz pięściami, potem kopiąc leżącego gdzie popadnie. Artur upadł na ziemię. W ustach miał krew, czuł, że puchnie mu oko. Cała twarz go piekła, a reszta ciała była obolała od mocnych kopniaków. Napastnik wbił mu kolano w plecy i podniósł jego głowę ciągnąc go za włosy.

- Z kim byłeś wczoraj w nocy? - wycharczał wreszcie.

- A więc to o to chodzi? Trzeba było tak od razu...

- Zamknij się - krzyknął mężczyzna i uderzył głową Artura o beton - Byłeś z moją siostrą!

- Adrianna jest twoją siostrą? To ma być żart? Sama weszła mi do łóżka, nawet nie musiałem się starać! Może jej powinieneś nauczyć powściągliwości!

Poczuł na swoim ciele następną serię kopnięć. Splunął krwią.

- Słuchaj śmieciu, myślisz, że jesteś panem świata? Ja cię sprowadzę na ziemię! Może zabawię się z twoją siostrą, co ty na to? - wycedził Arturowi za uchem, mocniej wbijając mu kolano w plecy.

- Spokojnie, nie zbliżę się do niej więcej.

- A teraz przeproś mnie za brak szacunku, jaki jej okazałeś.

- Chciała wszystkiego, do czego doszło! - głowa Artura znowu uderzyła o podłoże. Czuł, że ma rozcięty policzek. Następnych kopnięć prawie nie poczuł. Słyszał tylko ich głuchy dźwięk. Potem rozwścieczony mężczyzna podniósł jego słaniające się z bólu ciało i niemal rzucił je na rozgrzaną maskę samochodu.

- Przeproś, śmieciu! - zażądał ponownie.

- Przepraszam - skapitulował Artur.

Napastnicy wydawali się być ukontentowani jego upokorzeniem. Dwaj goryle, którzy wcześniej go przytrzymywali, teraz cisnęli go w przejście między dwoma równolegle zaparkowanymi samochodami. Na pożegnanie dostał jeszcze serię kopniaków. Potem mężczyźni wsiedli do swojego samochodu i odjechali, a Artur długo dochodził do siebie.


***

Kiedy wchodził do siedziby wydawnictwa, mieszczącej się w strzelistym, przeszklonym wieżowcu, jego koszula była brudna i zakrwawiona. Zaraz po przejściu przez obrotowe drzwi podbiegł do niego ochroniarz pytając, co się stało.

- Czy ten pieprzony parking w ogóle jest monitorowany?! Zostałem napadnięty! Zostałem pobity i nikt nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc! Jaki jest zakres twoich obowiązków? Masz tu siedzieć i flirtować z recepcjonistką? To jest twoja praca?! - Artur dał upust swoim emocjom robiąc scenę w hallu redakcji.

Recepcjonistka wyjęła z torebki chusteczki, które przyłożył do krwawiącej rany na policzku. Zaanonsowała jego przybycie zarządowi i wskazała mu drogę do windy. Na górze czekała na niego sekretarka jego ojczyma. W drodze do gabinetu obdarowała go naręczem dokumentów i przedstawiła mu harmonogram dzisiejszego spotkania.

- Cieszymy się, że jest pan z nami. Czeka nas sporo pracy. Zarząd czeka na pańskie stanowisko w sprawie sprzedaży wydawnictwa. Czy zapoznał się pan już z ofertą? - mówiła tak szybko, że prawie nie nadążał.

- Nie - odpowiedział.

- Spotkanie z zainteresowanym kupcem ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Wszyscy jesteśmy ciekawi pańskiej decyzji. Musi ją pan podjąć do piątku - zastanawiał się, czy ta kobieta próbowała na nim wywrzeć presję.

- Kobieto, krwawię - syknął przez zęby - Skoro czekali do dziś, poczekają do jutra!

- To naprawdę ważne... Spotkanie z kupcem jest w poniedziałek. Pański ojciec...

- Słuchaj kobieto - przerwał jej bezczelnie w pół zdania - w tej chwili bardziej od twojej porady potrzebuję mocnej kawy. Jeśli więc nie masz nic przeciwko przestań się mieszać w poważne sprawy i zrób to, po co cię mój ojciec zatrudnił: kawę! Jeśli będę potrzebował porady na pewno znajdę kogoś bardziej kompetentnego, niż sekretarka!

Kobieta nie przywykła do takiego traktowania. Upokorzona poszła spełnić polecenie swojego nowego przełożonego i parzyła kawę ze łzami w oczach.

Artur, siedząc w wygodnym fotelu za ogromnym, rzeźbionym biurkiem, próbował opanować nerwy i zebrać myśli. Nadal był wzburzony wydarzeniami, które rozegrały się na parkingu. Był zły na siebie, że dał się zaskoczyć. Był zły na tamtych trzech mężczyzn, za to, że śmieli go tak potraktować. Był zły na wszystkich, w tym budynku za to, że oglądali go w takim stanie. To było o wiele za dużo złości, by mógł się z nią uporać. W myślach ciągle odtwarzał tą sytuację i szukał rozwiązania, które pozwoliłoby mu wyjść z niej z twarzą. Jednak każda symulacja kończyła się tak samo, co dodatkowo go frustrowało.

Roztrząsanie parkingowego zajścia przerwał mu elegancki, starszy pan, który bez pukania wdarł się do gabinetu.

- Panie Marecky, wreszcie zaszczycił nas pan swoją obecnością. Lepiej późno niż wcale, jednak stoimy przed wielkimi decyzjami i skoro pański ojciec zrobił z pana prezesa, chcemy wiedzieć jaka jest pana decyzja co do sprzedaży. Musimy podjąć stosowne kroki...

- Dosyć! - ryknął Artur na całe piętro - Nie widzi pan, że jestem chwilowo niedysponowany?! - wychylił się zza otwartych drzwi i wrzasnął na sekretarkę - A pani dlaczego nie poinformowała mnie o przyjściu tego pana?! Czy jest coś, co pani robi dobrze?! Wtrąca się pani w sprawy, o których nie ma pojęcia, robi pani beznadziejną kawę, nie potrafi pani zaanonsować o przybyciu petenta i skłonić go do oczekiwania. Zaczynam myśleć, że pani obowiązki na czym innym polegały! Może ma pani jakieś inne ukryte zdolności?! - kobieta zaczerwieniła się, ręce jej się trzęsły a w oczach zakręciły się łzy.

- Proszę wyjść - Artur zwrócił się do mężczyzny, wskazując palcem na otwarte drzwi. Mężczyzna podszedł do nich i zatrzasnął je ze złością.

- Słuchaj, rozpuszczony gówniarzu - Artur podziwiał odwagę starszego pana, ale był zdumiony taką formą wypowiedzi - prowadziłem z twoim ojcem tą firmę dłużej, niż chodzisz po tym świecie. Jestem zastępcą prezesa zarządu od trzydziestu pięciu lat! Skoro jednak twój ojciec zdecydował się powierzyć swoją funkcję tobie, rozwydrzony gnojku, to stań na wysokości zadania!

- Jak śmiesz tak się do mnie zwracać?! Chcesz decyzji?! - tym razem Artur podniósł głos na swojego rozmówcę - Sprzedaję wydawnictwo! Sprzedaję zarząd! I ciebie też sprzedaję!

- Nie pozwolę na to! Nie pozwolę, abyś przez jedno zadrapanie na twojej delikatnej buźce w jeden dzień zniszczył wszystko, na co pracowaliśmy z twoim ojcem tyle lat! Nie pozwolę, aby twoje humory rozpieszczonego, dorastającego chłopca były powodem tak poważnej decyzji! Nie rozumiesz... - Artur przerwał mu gwałtownie.

- Nie rozumiesz, co to znaczy `wynoś się`? Zwalniam cię, staruszku! Niczym już nie musisz się przejmować, bo jesteś zwolniony!

  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Ja osobiście nie mam do czego się przyczepić. W drugim chyba zdaniu przed "aby" powinien być przecinek :-) To wszystko. Szkoda, że takie krótkie, to jedynie moja uwaga :-)
avatar
Bardzo dobre opowiadanie z niezwykle dynamiczną i ciekawą akcją. Tekst jest rzeczywiście w miarę krótki, co zauważyła dziewczynka z zapałkami, ale to wystarczy, by wskazać ogrom potknięć interpunkcyjnych. Nie odbiegają one zresztą od poprzednio wskazanych. Tradycyjnie w tekście jest niedobór przecinków. Ma to miejsce, podobnie jak poprzednio, przed zdaniami podrzędnymi. Wskażę chyba większość przypadków, gdzie brakuje przecinków przed: aby, a usta, nie zapalając, a Troy, Artur zdołał, a policzki, pytając, jednak, na pewno, jaka jest, a w oczach.
No i należało napisać "tę firmę", a nie "tą firmę".
avatar
Dziękuję za uwagi i miłe słowa :) Pracuję nad moją interpunkcją, więc mam nadzieję, że w kolejnym tekście będzie mniej takich błędów. Ja też studiuję komentarze janko i również mają dla mnie wartość edukacyjną :) Jeszcze raz dziękuję :)
© 2010-2016 by Creative Media