Go to commentsStrachulce
Text 60 of 58 from volume: Facecje
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2024-10-31
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views34

– Dobrze, żeś mnie rano upomniała ło tym, no wiesz. No ło tej nowomodzie. – Klementyna weszła rozbawiona do mieszkania. – Dałam ja tym czartom!


– A co się stało, babciu?


– A widzisz, Rozalko. Wracam ja bez cmentarz, a już ciemnica przecie. No i powtarzam, coś mówiła, co bym nie zabyła, co by nie było jak łońskiego roku, że dziś halo, halo…


– Halloween, babciu. – Rozalka uśmiechnęła się, podsuwając jej krzesło. – Przypomniałam, abyś wiedziała, a nie jak w ubiegłym roku cię przestraszyli. Babcia da tę chustkę


– Łoj, śmiertelnie, mało tedy ducha nie łyzionełam. – Klementyna aż się zapowietrzyła na samo wspomnienie i odruchowo przeżegnała. – No tom spamientała. No to ide bez cmentarz, a ciemno już przecie i znowu takie czarne dziouchy, diabelce wredne, na mie wyskoczyły, drapiom się rencyma pode pachamy i pytajom, czy mam coś na robaki. No to ja im gado, że juże nie biore, bo gryzły mie tylko za życia. To jak je pognało z wrzaskiem, to pewnikiem pantofle pogubiły, a i co która w majty popuściła. No, dałam ja im bobu! Łodechce sie im!


– Ha, ha! Dobrze, że babcię uprzedziłam.


– A nalej mi, Rozalko, mojej aroniówki, bo siem zastała. Myślom, że jak stara to gupia i sie nie zna!


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Klin klinem, jednym słowem.
avatar
Najlepsza metoda, Marianie, natręta zaskoczyć nieoczekiwanym.
© 2010-2016 by Creative Media