Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2024-11-10 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 137 |
NO I CO TY, ŻWIRKU, NA TO?
Bo o muchomorku jest dosyć głośno. A głośno jest, bo ewidentnie wciskają nam kit – ktoś traci pieniądze ( które spodziewał się zarobić – takie miał szacunki – a tu dupa), których nigdy nie miał, a mieć je chciałby.
Amanita muscaria nagle stała się medialną gwiazdą obsadzoną w roli czarnego charaktera. Nagle czerwony kropkowany muchomor stał się powodem do medialnego wzburzenia. Jak to możliwe, że ludzie to zbierają, jedzą, uznają za lecznicze? Kilkanaście lat temu jeden z leśników pytany o rozpoczęcie sezonu grzybowego w polskich lasach powiedział: sezon zaczyna się, gdy pojawia się król grzybów. Kto jest królem? Borowik? Smardz? A może maślak? Nie, królem grzybów jest amanita muscaria.
Trujący? We wszystkich atlasach grzybów amanita muscaria jest prezentowany jako grzyb niejadalny – obrazkowi/ zdjęciu towarzyszy ikonka przekreślonego talerza ze sztućcami. Trujące są opatrzone ikonką trupiej czaszki.
Trujący? To po jaką cholerę go skupują? 700 – 1000 zł za kilo suszonych kapeluszy to może nie jest najwyższa cena za występujące w Polsce grzyby, ale o czymś świadczy ( 8 tysięcy za kilo tej gąski to absolutny grzybowy polski top). To, że nie kupisz tego suszu w „Lidlu” czy „Biedronce” nie znaczy o tym, że nie jest to grzyb użytkowy/ konsumpcyjny. On ma liczne zastosowania lecznicze – ja nie testuję, ale liczne grono leczących się mikrodawkami wysoko go ceni. A do leczenia używa się mikrodawek, czyli gram dziennie, a nie kilku – 3- 6 grzybów dla osiągniecia transu paranarkotycznego – to dość istotna różnica.
Trujący? Ale go skupują. Nikt nie skupuje muchomora sromotnikowego. Bo trujący? Zakazać? Ale mamy trucizny spożywcze, przeciw którym nikt nie wytacza takich dział. Bo ktoś pierdnął, by substancje zawarte w wpisać na listę substancji zakazanych. Sukralozy na tej liście nie znajdziesz, a truje.
Zakazać sprzedaży, zakazać zbierania, zakazać, zakazać. Czemu? Bo oni skupią, wokoło zrobią czarny pijar, zrobią z tego lekarstwa, a potem, gdy dopadnie choróbsko to z tego zakazanego muchomora dostaniesz lekarstwo z apteki na receptę – 300 – 500 złotych za lek plus ze200 złotych za wizytę u lekarza, zamiast kilku złotych dziennie za szczyptę muchomora samodzielnie pozyskanego. Należy to zrozumieć: jak sam sobie znajdziesz i zjesz, to jesteś w tym sam. A przyjmując oficjalną wersję to ktoś to zbierze, ktoś to skupi, potem przetworzy, nada swoją markę, potem lekarz, apteka – ile osób po drodze dostanie za to pieniądze? Sam zbierasz – psujesz gospodarkę, proste równanie.
Nikt nie skupuje trujących grzybów ( no chyba że agencje rządowe – ale one to robią tajnie). A jeśli to robi to w niecnych celach.
Robert Palusiński „Narkotyki. Przewodnik.”, wyd. total – trade and publishers, Kraków 1994, ISBN 83 – 86032- 06 – 05, w rozdziale „Grzyby” wspomina też o amanita muscaria. Cytuje wspomnienia Józefa Kopcia, który wylądował na Kamczatce jako zesłaniec carski w latach 1796 ( 1797 - ?). Umierający na – z opisów wynika, że było to zapalenie płuc/ sepsa, albo kompilacja kilku schorzeń, Kopeć zostaje uzdrowiony przez szamana muchomorem. Tu istotna uwaga: szaman wiedział jak grzyba podać, czyli nie każdy sam sobie. Trzeba wiedzieć jak, by nie zrobić sobie przy okazji krzywdy.
Palusiński opisuje także historię z Polski, z czasów „nowożytnych’, rok 1983. To musiał być jakiś hipis, punk albo chwast – ten młodzian zżarł „niedostatecznie ususzone” 4 muchomory i trafił na ówczesny SOR. 4 godziny po zjedzeniu , stan pacjenta alarmujący. Przez kolejne 60 godzin gość był w śpiączce, budząc się co jakiś czas, wyniki tragiczne – nery i wątroba zdychają, a jak przeżyje będą do wymiany. A potem nagle trach, wszystko wraca do normy. Dziś pewnie, w związku z unowocześnieniem leczenia gmerali by w nim farmakologicznie i na inne sposoby, więc nie poszłoby to tak, bo wtedy po prostu bezradnie czekali na to co się stanie.
A całe to przerażenie muchomorem ma jednak swoje uzasadnienie. Bo media, te społecznościowe też, tak rozwodniły mózgi swych odbiorców, że ci słysząc o tym, iż muchomor pomaga na to i tamto, są gotowi go zażyć tak z partyzanta, byle szybko i skutecznie zadziało, to walnę potrójna dawkę. Tyle pracy nad oduczaniem samodzielnego myślenia ma swą mroczna stronę.
ratings: perfect / excellent
Kolacja dla rodziny z muchomora? Dawkę telewizji trzeba zmniejszyć.
Kosztowałem dopalaczy. Kolega mówił mi jak to robić, ja stosowałem się do jego rad i to było doświadczenie, które przeżyłem bezboleśnie. Ale ci, którzy chcieli być mądrzejsi mieli problemy.
To wszystko są historie tego rodzaju, że należy słuchać rad szamana, bo on wie.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2024-10-17/kupuja-muchomory-jako-uzywke-zatrzesienie-ofert-ekspert-bije-na-alarm/
Produkcja, dostawa lub import tego narkotyku (chodzi o samego muchomora i muscymol - substancję psychoaktywną) są nielegalne na mocy ustawy o substancjach psychoaktywnych, która weszła w życie 26 maja 2016 roku.
Polska
Nie jest sklasyfikowany w żadnej z grup środków psychoaktywnych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Jest póki co legalny, podobno już niedługo to ma się zmienić.
Nie mówię, że to bezpieczne - w takich sytuacjach, gdy nie masz przy sobie szamana, który poradzi ci jak to zrobić, lepiej sobie odpuścić.
Znam ludzi, którzy kosztowali muchomory dla szamańskich przeżyć. Mnie też korciło, ale strach/ rozsądek zwyciężył i zdecydowałem: nie.
Konkluzja: muchomor jest niejednoznaczny. Każdy z nas jest inny - są tacy, dla których alkohol i trawa są niebezpieczne, ale są i tacy dla których to przyprawy do relaksu. Zakazać wszystkim tego, co szkodzi niektórym?
Wiem, niektórzy są głupi. Jadłem łysiczkę lancetowatą - ktoś mi powiedział jak i zastosowałem się do rad. Ale na osiedlu widzę gościa, który zrobił to wbrew radom i zamiast 30 zjadł 50. Zresetowało mu mózg.
Brak pokory wobec rad wielu już powywracał życie. A zapuszczając się w takie rejony wypada być ostrożnym. albo tam nie włazić. Ale myśleć o wszystkich jak o dzieciach, to jest jakiś horror. BO JAK CHCESZ O MNIE DECYDOWAĆ TO MNIE UTRZYMUJ - A NIE TAK, ŻE JA CIĘ UTRZYMUJĘ, A TY O MNIE DECYDUJESZ I ZAKAZUJESZ.
Jedna z piękniejszych sentencji na ten temat to odpowiedź polskiej szlachty Batoremu, który chciał im podnieść podatki dla obrony, na siłę: jeżeli w Rzeczypospolitej nie ma wolności, to czego mamy bronić?
I dalej. Poza marginalnymi przypadkami przeciętny dzieciak, któremu się marzą eksperymenty na sobie, jest za głupi, żeby podjąć się samodzielnej syntezy amfetamin, mefedronu, GBL i tak dalej. Korzysta więc z tego, co jest. Był już grany bieluń, TRI, podtlenek azotu, lulek, gałka muszkatołowa, a teraz w modzie muchomor zawierający narkotyczny muscymol. Gdyby nie reklama i dostępność suszu, to by go nie próbował.
Co do legalizacji marihuany, który to temat wciąż wraca, są argumenty i za i przeciw. Współczuję tylko nauczycielom, bo ograniczenia sprzedaży nieletnim nic nie dadzą.
ratings: perfect / excellent
ALE
psu na budę
Bo Polacy
- z ich średnią wykształcenia na poziomie matury... i/lub warsiaskiego knajackiego collegium humanum -
we własnym ojczystym języku
NIE POTRAFIĄ SŁUCHAĆ/ŚPIEWAĆ/PISAĆ/CZYTAĆ
ZE ZRO-ZU-MIE-NIEM
??
Pierwszy z brzegu, ostatnio nagłaśniany przykład:
masowo kupujemy jadowicie trujące środki na gryzonie
- z wszelką na etykiecie o tym informacją -
/a jak komu jeszcze mało takiej instrukcji, zawsze może przecież sobie o takich preparatach poczytać w ogólnodostępnym internecie/
i wciąż NIE MIEŚCI SIĘ W NASZYCH GŁOWACH,
że te niefachowo użyte powszechnie dostępne środki - to murowany grób do trumny twoich własnych dzieci
w ł a s n e g o języka pisanego/mówionego/śpiewanego
- czy to mowa o narkomanii, czy o wychowaniu /które w szkolnictwie opiera się na słowach w ich leksykalnym znaczeniu/, czy o lepszej przyszłości, czy o czymkolwiek innym -
to ta miara naszego /Polaków/ patriotyzmu.
W /polskiej/ szkole na lekcjach /polskiego/ jako zdeklarowani katolicy i patrioci osiągamy /średnio!/ oceny zaledwie dostateczne
oznaczany jest
jako silnie toksyczny.
Jego staropolska, piękna w swej prostocie nazwa
M U-C-H-O...M-Ó-R
to nie przypadek.
Skoro muchomor /morzy/ zabija muchy, to zabija też każdego osła, który nie rozumie własnej ojczystej mowy