Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2012-04-17 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2575 |
SEJM
Nowy dzień się budzi,
Słońce patrzy już na ludzi
I ocenia w piękny dzień,
Kto jest pracuś, a kto leń.
W Sejmie już się robi gwarno
Jak w kurniku, gdy jest ziarno,
Gdyż posłowie, w wielkiej sali,
Będą znów obradowali.
Wszystkie drzwi są już zamknięte,
Wszystkie miejsca są zajęte,
A ci, co nie ziewają,
Na marszałka spogladają.
Ten guziki swe dopina
I obrady rozpoczyna.
Pierwszy poseł głos zabiera,
Mówi coś o szarych sferach,
O emerytach i lecznictwie,
O przemyśle i rolnictwie,
O pomocy dla ubogich,
Trochę też o zimach srogich,
O podatkach pro-rodzinnych
I o samorządach gminnych.
Widać nic takiego to ważnego
I zapewne też dlatego
Wiekszość w Sejmie zgromadzonych
Była mocno już znudzonych.
Jedni trochę dla zabawy,
Trochę, aby nie wyjść z wprawy,
Papierowe samoloty
Wypuszczają w krótkie loty.
Inni do siebie gadają
Albo drzemkę ucinają.
Drugi poseł rękę wznosi
I o głos natychmiast prosi.
Dumnie wokół się rozgląda
I posłuchu w Sejmie żąda.
Jeszcze cisza nie nastała,
A już gada samochwała:
-`Jako poseł z prawdy znany,
Dobrze w Sejmie oceniany,
I jako członek opozycji,
Świadom swojej tu pozycji,
Zacnym posłom donieść muszę,
Gdyż tą sprawą się już duszę
I me nerwy chcą mnie ponieść,
To dlatego muszę donieść:
Zakpił sobie ktoś z powagi
I dopuścił się zniewagi
Tego Sejmu, gdzie jak wiemy,
Piwa tu nie sprzedajemy,
Lecz jako szlachta narodu
Popychamy kraj do przodu.
Otóż jeden z posłów, nam przeciwnych,
Który należy do tych `dziwnych`,
Jedną ręką włosy skubał,
Drugą ręką ... w nosie dłubał!`-
Nagle wszyscy, i ci duzi, i ci mali,
Tak jak gdyby zwariowali:
Jedni wyrywają włosy,
Drudzy krzyczą w niebogosy:
-`Hańba! Hańba! Jawna zdrada!
Kraj z kretasem już przepada,
Gdy te czyny niegodziwe
W samej rzeczy są prawdziwe.`-
Inni pięści w górę wznoszą,
`Niebo` już o pomstę proszą.
Krzyki i zębów zgrzytanie,
Rzekłbyś: same dranie
O niewyparzonych pyskach
Kłócą się na targowiskach.
Wtem marszałek laskę wznosi
I o ciszę wszystkich prosi,
A gdy to nic nie pomaga,
Poszła w ruch marszałka laga
I po łbach ich równo wali,
Aż sobie pousiadali.
- `Cisza mówię! Cisza proszę!
Ja o spokój tutaj wnoszę!
Każdy poseł w naszym Sejmie
Zachowuje się uprzejmie,
A i zawsze ma na względzie,
Jaki ten kraj jutro bedzie.
To jest prawda wszystkim znana
I od wieków przestrzegana.
Dlatego proszę, nie z grzeczności,
Ale z czystej konieczności,
Aby tylko z własnej ławy
Omawiano wszystkie sprawy
I aby przestać się wydzierać,
I pojedyńczo głos zabierać.
Kto tam rękę w górę wznosi?`-
-`Niezrzeszony o głos prosi`-
Ktoś z sali się odzywa
I już z ławy się podrywa.
-`Niezrzeszeni jak sieroty,
Jak bezdomne to istoty;
Ci do partii nie przystąpią,
Bo w partyjną siłę wątpią.`-
-`A więc tak to`- rzekł marszałek.
-`Taki z pana jest pyszałek!
Pan, panie Niezrzeszony,
Pan nie będzie poproszony.
To partyjne, ważne sprawy-
Niech pan siedzi bez obawy.
Nic pan tutaj nie pomoże
I zaszkodzić też nie może.
Niech pan o nic się nie pyta,
Niech pan sobie coś poczyta.`-
Potem w wielkim gniewie
Cicho mówi sam do siebie:
-`Ach, ci niezrzeszeni,
Ciągle niezadowoleni.
Trzeba partii wiernie służyć,
By zaszczytów się dosłużyć,
A ten siedzi jak ta kicha
I powietrze w Sejmie wdycha.`-
Inny poseł wstał z powagą
I z wrodzoną mu odwagą
O tych sprawach nurtujacych
Tak przemawia do siedzących:
-`My, za starych jeszcze czasów,
Pozbylismy się ...dłubasów!
Przeto mogę stwierdzić smiało,
Iż jakkolwiekby się działo,
My możemy stawić czoła
Wszystkim partiom dookoła,
W tej wyborczej, równej walce,
Bo mamy czyste ręce ...a na pewno palce.`-
-`Teraz ja z głosu skorzystam`-
Krzyknął inny parlamentarzysta.
-`Chciałbym wszystkim wam wykazać
I poglądy błędne zmazać,
Że jakoby na tej sali
Nasi źle się zachowali.
Nazbyt jest to nielogiczne
I do tego nie niepraktycze.
Jak wiadomo praca posła
Jest zaszczytna oraz wzniosła,
Bo też poseł w samotności
Często myśli o ludności,
A los dziecka czy też starca
Dzwiga sam na swoich ...palcach. .
Wyobraźmy sobie zaraz,
Że bezręki się tu zanlazł,
I, jak bywa na tej sali,
Już głosować mu kazali.
Skoro nikt tu nie głosuje głosem,
Musiałby głosować...nosem!
A więc palce są, bez mała,
Najważniejszą częścią ciała
I bez palców, taki poseł,
Byłby jak ta łódź bez wioseł,
I bez palców, choćby skonał,
By swej pracy nie wykonał.
A kto do nosa, drodzy rodacy,
Wkładałby narzędzie pracy?`-
Inny poseł z końca sali
Bez ogródek prosto wali:
-`A ja dobrze to widziałem,
Gdy samolot mu wysłałem:
On jak takie prosie
Swoim palcem dłubał w nosie.`-
-`Pan tu kłamie` - ktoś tam krzyczy.
-`Pana zdanie się nie liczy.
Gdybyś w szkole pan posiedział,
To byś dobrze o tym wiedział,
Że to tłuste, małe prosię
Nie potrafi dłubać w nosie,
A to z prostej tej przyczyny,
Że bez palców ma kończyny.`-
-`Panie...panie pośle,
Żeby nie powiedzieć ośle!
Pan uśmiechu tu nie wzbudzasz,
Pan poprostu tu przynudzasz,
A to tłuste, małe prosię
Swym ogonkiem dłubie w nosie.`-
-`Co za rzeczy pan tu plecie!
O ogonku to kobiecie
Możesz pan tak opowiadać,
A nie w Sejmnie o tym gadać.
Nic dziwnego, że w wyborach
Miałeś pan już pełno w porach,
Bo też słuchać takie bzdury
Mogą tylko głupie kury,
A bez poselskiej, tłustej diety,
To kapuściane by kotlety
Co dzień serwowano panu,
Polewane wodą z kranu.`-
-`Ty...ty grubasie!
Ze dwa metry masz w swym pasie
I o dietach mi tu gadasz,
A sam nimi się zajadasz.
Tylko przez poselskie diety
Takiś gruby jest, niestety.
Gdyby tutaj, na tej sali,
Nosić szablę pozwalali,
To z tej twojej wieprzowiny
Wyciąłbym kawał słoniny,
A z tej twojej pustej główki
Zrobiłbym puste połówki.`-
-`Dosyć! - wtrącił się marszałek.
-`Dziś dopiero poniedziałek
I jak tak dalej będzie,
To do piątku głów ubędzie.
Ta dyskusja nic nie daje,
Choć ciekawa jest, przyznaje.
Trzeba dojść do sedna sprawy,
Dla zasady, a nie zabawy,
By nam kłamstwa nie gadano.
Czy wiadomo, co tym palem dotykano? `-
Rozeszła się cisza po sali;
Jedni usiedli, inni wstali.
Spoglądają tak po sobie-
Nic mądrego nikt nie powie.
-`Kto pokaże mi dowody,
Nie zostanie bez nagrody`-
Począł tak kontynuować.
-`W zamian ktoś móglby głosować
Sam za siebie samego
I za kolegę nieobecnego.`-
Posłów zbiera się gromadka,
Gdyż to jest nie lada gratka,
Gdy za dwóch można głosować,
To tak jakby się sklonować,
A i głos takiego klona
Opozycje wnet pokona.
Każdy więc rękawy kasa
I spogląda na Dłubasa.
Ten, zmrożony jak ta zima,
Dłonie pod pachami trzyma
I nawet nie drgnie mu powieka;
Tak na osąd w strachu czeka.
Nagle poseł z końca sali
Ręką w ławe mocno wali
I o głos natychmiast prosi,
Gdyż czekania on nie znosi.
Grzecznie wstać mu pozwolono,
Potem głosu udzielono:
-`Chcę na samym początku,
Póki jeszcze nie straciłem wątku,
Jak mi się to już zdarzyło,
Gdy o zdrowiu się radziło,
Wszystkim dzisiaj tu obecnym,
I tym zacnym, i tym niecnym,
Dać propozycje dobrej woli,
Która wszystkich zadowoli
I odpowie na marszałka słowa:
Potrzebna jest komisja sejmowa!`-
Główki kiwać się zaczęły,
Twarze mocno się nadęły,
Można by odnieść wrażenie,
Iż czarodziej miał życzenie,
By połączyć ryby w wodzie
I laleczki w samochodzie.
Chwilę tak sie pokiwali,
Po czym racje mu przyznali
I poczeli debatować,
Kto w komisji ma pracować.
Po godzinnych, któtkich targach,
I po niezliczonych skargach
Na kompromis się zgodzili
I tak sklad ten ustalili:
Z każej partii po trzech ludzi
I ten jeden, który marudzi,
Co tu za mruka mają
I Niezrzeszonym nazywają.
Tu marszałek palcem wskazał
I posłowi tak nakazał:
-`Teraz, panie Niezrzeszony,
Teraz jest pan poproszony.
Mówić panu tu wypada,
Ale niech pan krótko gada,
Bo i czas nam się tu kurczy,
A i w brzuchach nam już burczy.
Niech pan gada ...bez mówienia:
Raz, dwa, trzy i do widzenia!`-
Niezrzeszony z wolna wstaje,
W górę prawą rękę daje,
Swoją głowę dumnie wznosi
I o ciszę wszystkich prosi,
Po czym mówić rozpoczyna
Jak wprawiona w ruch maszyna:
-`Gdy w wyborach startowałem,
Jeden cel przed sobą miałem:
By Ojczyźnie służyć wiernie
I z jej łona wyrwać ciernie.
Kiedy już zostałem posłem,
To nadzieję w sercu niosłem,
Że nie będę patrzył biernie,
Lecz te długie, ostre ciernie,
Wspólnie, razem, zjednoczeni
Usuniemy z polskiej ziemi.
Choć niełatwe to zadanie,
A i jego wykonanie
Pewnie przyjdzie w pocie czoła,
To przeszkodzić nam nie zdoła
Żaden spór czy ostre zgrzyty
Ani klin w tą ziemię wbity,
Gdy wysiłki swe złączymy
I jak pięść się zjednoczymy.
Ale jak wykonać to zadanie,
Kiedy wasze czcze gadanie
Nic dobrego nie przynosi,
A niezgodę zawsze wnosi.
I w tym do szlachty jesteście podobni-
Tak jak oni, tak i wy niezgodni,
Lecz nie na szable, wy szlachetne główki,
Wam to walczyć na ołówki
Albo tu, między ławkami,
Rzucać w siebie rysikami.
Zresztą nikt w tym tłumie
I tak tego nie zrozumie.`-
Usiadł i w milczniu
Bierze udział w posiedzeniu.
Nastała cisza na sali;
Tego się nie spodziewali,
Że ten cichy Niezrzeszony,
Trochę jakby przygarbiony,
Tak dokladnie im opowie,
Co też chodzi mu po głowie.
Jakiś poseł ciszę przerwał,
Swą treskę z głowy zerwał,
Ale zanim powstał z ławki,
To z wrażenia dostał czkawki
I machając sztucznym włosem,
Przerywanym mówi głosem:
-`Siedzisz pan w ostatnim rzędzie,
Może tu nie słychac wszędzie
Lub głuchego nam tu zgrywasz,
Czy za durnia się podszywasz?
Ja swój czas tutaj przeznaczę
I sam panu wytłumaczę,
O czym w Sejmie się gadało,
Gdyż jak widzę wciąż za mało,
Bo pan, panie Niezrzeszony,
Jesteś nieuświadomiony:
Tu o dobro partii chodzi,
Której szef dzisiaj przewodzi
I o honor naszego człowieka.
A Polska? Polska niech jeszcze poczeka!`-
ratings: good / medicore
pogląem subiektywnym i można się z nim zgadzać lub nie, lecz nie można z nim polemizować.