Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2025-02-21 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 42 |

Zapytał mnie, czy wiem, za co zostałem aresztowany.
- Tak, za ucieczkę z pracy.
- Ja wohl, za to też. Jesteś oskarżony o sabotaż. Celowo kaleczyłeś zwierzęta u Schubringa.
- Przyznaję się jedynie do ucieczki, ponieważ wolałem śmierć niż mękę, na jaką skazali mnie poprzedni bauerzy.
Pokazałem wciąż widoczne rany od mrozu na rękach, uszach i palcach nóg. Miałem się przyznać do sabotażu, do tego, że celowo katowałem i kaleczyłem zwierzęta w poprzednim miejscu pracy - ja, przyrodnik, miłośnik zoologii i botaniki!
Niemiec czytał akta, siedząc. Zobaczyłem na nich podpis: Lina... I olśnienie! Bauerka, brzydka, gruba, ruda, ze świńskimi oczkami - Lina Schubring, której męża wzięto na wojnę przeciw Polsce! Upatrzyła mnie sobie... na kochanka, a ja po prostu z jej sypialni zwiałem! Oczywiste, nie mogłem tego siepaczowi powiedzieć, a ten zaczął mnie bić i grozić uduszeniem, jeżeli się nie przyznam. Głośno powiedziałem, że nie mogę się przyznać do czegoś, czego nie zrobiłem.
Esesowiec kazał wachmanowi przynieść ``kozła``. Potem kazał mi się na nim położyć, zdjął marynarkę i zaczął mnie bić gumową pałą. Zanim uderzył, jeszcze tylko wyjaśnił:
- Dostaniesz pięćdziesiąt ``bananów``. Jak będziesz miał dość, to lepiej się przyznaj! Gdybyś dostał więcej, to potem możesz mi oddać.
Pierwsze uderzenia nie były tak straszne, lecz kiedy po kilka razy dostałem w jedno i to samo miejsce, ból zaczął się odzywać aż gdzieś w czaszce. Zacisnąłem zęby i nie wydałem jęku. A gestapowiec wściekał się, walił mnie ile sił i groził pistoletem, żebym się przyznał do wszystkich zarzucanych czynów. Wiedziałem, że za sabotaż grozi kula w łeb! Jeszcze raz odpowiedziałem, że może mnie zabić, ale ja nie będę kłamał! To go jeszcze bardziej wpieniło, więc uderzył mnie pałką w głowę tak mocno, że straciłem przytomność.
Obudziłem się zlany wodą... I znowu bicie! Kiedy naliczyłem pięćdziesiąt, i bandyta się zziajał, wysapał:
- Odpocznę, a potem dostaniesz jeszcze raz tyle - tak długo, aż się przyznasz!
- Może mnie pan zabić, ale ja się nie przyznam!
- Dlaczego wobec tego uciekłeś?!
- Widział pan przecież wrzody, a oto odmrożone dłonie, nogi i uszy. Spałem na nieogrzewanym strychu podczas dziesięciostopniowych mrozów. Nie mogłem dłużej wytrzymać, skoro bauerka skąpiła mi nawet jadła. U Bruna B. też pracowałem - i nie skarżył się na mnie.
- Ty pracowałeś u Brunona. Znasz Brunona B.?
- Ja wohl.
Jeden z gestapowców przystąpił do siepacza i coś z nim poszeptał, a wtedy ten wezwał wachmana i kazał mnie zabrać do celi w obozie. Byłem pobity, pokrwawiony i roztrzęsiony.
Na mój widok wachman Drążek zbladł i cicho powiedział:
- Aleś ty głupi! Człowieku, żebyś krzyczał, to byś tyle nie dostał! Biuro jest od strony ulicy - bałby się, żeby ludzie nie słyszeli!
Myślę sobie: Akurat! Miałby przeklęty kat satysfakcję.
- Masz jeszcze mój chleb? - zapytał, kiedy wyszliśmy z gestapo.
- Mam.
- To weź smalec z chleba i natrzyj sobie d..., to ci się prędzej zagoi!
- Pan kpi, panie wachman?
- Nie! Zobaczysz, że prawdę mówię!
I zaprowadził mnie na powrót do obozu przy ulicy Młyńskiej.
ratings: perfect / excellent