Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2025-03-03 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 33 |

Wieczorem wszystkich nas ostrzyżonych na zero znowu pognano do łaźni. Kąpiel zawsze była pod zimnym prysznicem, a mieliśmy październik! Na rozgrzewkę dostawaliśmy kije i gumowe pałki.
Na placu apelowym staliśmy długo. Wyszedł bandyta, znany obozowy oprawca Paul Kassauer, po wojnie osądzony na dożywocie. Jego pierwsze słowa to:
- Kto zna dobrze niemiecki, niech wystąpi!
W niekontrolowanym odruchu podniosłem rękę. O! jakże później miałem tego żałować! Podszedł do mnie i podał mi swój kij, mówiąc:
- Masz! Będziesz tłumaczył!
Odparłerm:
- Będę tłumaczył, ale bez kija.
- Weź! Weź! Nauczysz się też używać kija na to bydło! - i kazał mi tłumaczyć regulamin pobytu w obozie.
Wszystko było verboten (zabronione). Wolno było jedynie z całych sił pracować dla Grossdeutschlandu. Potem wyzywani, bici i kopani udaliśmy się na spoczynek, położywszy uprzednio pasiaki złożone w kostkę na butach. Wielu z kolegów miało piękne przedwojenne buty oficerskie, tzw. szklanki. W czasie snu właścicieli to właśnie one zmieniły swego posiadacza. Na ich miejsce postawiono obozowe drewniaki.
Po nieprzespanej nocy postanowiłem nie zgłaszać się więcej na tłumacza.
Rano z nieodłącznymi wrzaskami i biciem zaczął się nasz drugi dzień pobytu w Stutthofie. Po zrobieniu porannych porządków w baraku i po sraczu ``wymyliśmy się``, co polegało na pochlapaniu się półnago lodowato zimną wodą. Nie było ani mydła, ani ręcznika. Biada temu, kto się do tego mycia nie rozebrał! Biciu i poniewierce nie było końca! Później wyniszczająca gimnastyka i śniadanie: kawałek chleba i trochę jakiejś czerwonej lurki w misce.
Wreszcie apel. Co za udręka! Czekanie na Blockalteste Kassauera, stanie na baczność czy śnieg, czy największy mróz, czy ulewa, czy pełne dokuczliwe słońce, żywi czy martwi, zdrowi czy chorzy - wszyscy musieli być na apelu!