Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2025-03-07 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 61 |

Ponieważ na rynku kręcili się ludzie, nie mógł się uciec do gwałtu, więc tylko uśmiechnął się tajemniczo i rzekł:
- Na razie jedź, ale później i tak sam mi go oddasz.
Wsiadł na rower i pomknął naprzód.
Wieczorem daleko za miastem, rzeczywiście, na zakręcie drogi wśród lasów już stał na środku jezdni z karabinem wycelowanym prosto we mnie.
- Teraz złaź!
W życiu nikogo tak nie skląłem! W zapamiętaniu i w rozpaczy nazwałem go bandziorem i kazałem, żeby raczej mnie zastrzelił, niżby miał mnie zostawić samotnego pośród tych leśnych ostępów! Takich wiązanek, takich przekleństw ani przedtem, ani potem nikomu nie posyłałem! Proszę sobie wyobrazić: zostawia mnie na noc na szosie (straszny był znowu mróz) o kulach, całkiem unieruchomionego!
- Lepiej mnie zabij, gnoju parszywy! Nie skazuj na śmierć z zimna i głodu!
- I tak zdechniesz!
- Ty jesteś gorszy, bydlaku, od hitlerowców, bo tylko oni tak robili!
Uśmiał się tylko:
- Cha! cha! cha!
I, zrozumiawszy, że nie mogę niczym się bronić, spokojnie wyprzągł konia, wsiadł na swój rower i, holując moją kulawą chabetę-wałacha za sobą, odjechał w siną dal...
W bezsilnej złości pozostałem sam na bryczce, która widać nie była mu potrzebna, gdyż zanadto była zniszczona...
Potem były jeszcze perypetie z Ruskami, ale uratował mnie mój numer obozowy P-86713 i ta biało-czerwona opaska na rękawie. Czyli przestrogi moich nowożeńców były jednak prorocze...
Miałem jednak szczęście. W kierunku Tczewa, zawróceni przez czerwonoarmistów, jechali na ogromnym wozie krytym plandeką... uciekinierzy-Niemcy, którzy już nie zdążyli ewakuować się do Faterlandu. Kiedy się dowiedzieli, że władam niemieckim i znam rosyjski, chętnie wzięli mnie ze sobą.
ratings: perfect / excellent