Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2012-11-22 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2427 |
Piękno.
Byłam dziś w Ogrodzie Botanicznym. Zapomniałam jak wspaniale jest pobyć w zieleni, ile dystansu człowiek nabiera do codziennych spraw, jak zmienia widzenie zdarzeń, ludzi…
Za wcześnie, wiele zagonków pustych, jakieś trawy… Ale bez soczysty, dorodny, wielkie, białe kule kaliny, irysy wielokolorowe, konwalie, maleńkie niezapominajki, magnolie…Zapach…Przepiękne kwiaty rododendronów – fiolet, amarant, odcienie żółtego…Gałązki iglaków, na końcach jasnozielone, tegoroczne odrostki. Ogromny buk nazwany czyimś imieniem. Przypomniała misie Zatoka…
Podwójna tęcza, sfotografowana, gdzieś jest, może spalona…Obłoki nad linią lasu, idealnie ułożone jak udrapowane firanki…
Łuk tęczy spinający oba krańce estakady nad drogą prowadzącą do jakby mojego drugiego domu. Zatoka. Wchłonięta przez miastko najbliższe.
Promienie słońca przeciskające się przez dach liści i konarów w lesie – zapamiętać z której strony padają by bez problemu i stresu trafić z powrotem do bazy. To od pana Józefa…
Podrapane ręce i nogi bo maliny znalezione przypadkiem, zbieranie jeżyn bez przygotowania logistycznego… Wrzos… grzyby… 7-8 „osobowa” rodzina borowików ciemnobrązowych, osaki, polana maślaków… Tyle ich było, że z trudem „dochodziłam do pionu”. Spełnianie życzeń leśnych w roku żałoby. Gotowanie obiadów z tego co kupione i z ogródków sąsiadek. …”a toć idź se urwij, mało tego”, buraki od tej, pietruszka od drugiej… Warzywa nie do dostania w sklepie na wsi. Gospodyni – tyś jak moje jeszcze jedno dziecko…Nikt nigdy nie powiedział mi nic przykrego (chyba, że ojciec jeśli tam był), nie zrobił krzywdy, nigdy nic mi nie zginęło, serdeczność, dobroć, poczucie bezpieczeństwa pod każdym względem i wszędzie , nawet w środku lasu. Nie bałam się spotykając kogoś w lesie bo…. byłam im znana… Od wielu lat nie wlokłam nikogo ze sobą, najlepiej było mi tam samej. Nie każdego roku przyjeżdżałam tam, były inne miejsca ale tylko to powraca we snach, tęsknotach, jest porównywane do innych i zawsze jest najukochańsze. Zostali sami starzy ludzie, moi rówieśnicy rozjechali się po kraju, pozakładali rodziny – mniej lub bardziej szczęśliwe, paru zostało by życie spędzić pod sklepem…Wieś gwarna krzykami dzieciaków, nawoływaniami matek, teraz cicha jakby bezludna. Pusta huśtawka, pordzewiała a takie wojny były kto pierwszy, ile minut…Rżnięcie w karty z chłopakami na wysokiej polanie nad jeziorem, tam schliśmy po wodnych ekscesach. Dziewczyny były jakieś takie…dziwne. Dystansowały się, pozowały na damy…Nic tylko uwalić się i opalać. Ja – do wody i w cień. Cierpię okrutnie na słońcu, w upały żyję do 9.00 i od 18.00.
Cios głową w żołądek w trakcie płynięcia – źle obliczył odległość, chciał wypłynąć między moimi rękami no i oboje na dno, bliskie bom tchórz wodny. Wyszedł na tym gorzej bo liczył na oddech, by zaskoczyć, być niewidzialnym długo płynął pod wodą hi, hi, hi…Potem jeszcze – po wyrównaniu oddechu - opierdol ode mnie za takie „zaloty”…
Pola kiedyś układające się w kolorową szachownicę teraz pozarastane zielskiem, samosiejkami drzew. Rosną swobodnie i bezpiecznie bo nikt nie interesuje się ich podłożem. Jedyny pozytyw.
Złe samopoczucie przez pierwsze dwa dni – szok „tlenowy”, potem nawet ostre słońce nie kłuje oczu…
Moje nieudolne próby odtworzenia tego co widoczne, piękna opadającej polany do jeziorka, okolonego lasem – na obrazach. Pajęczyn widocznych w promieniach wschodzącego słońca dzięki porannej rosie…
Piękno natury.
Piękno wspomnień.
Piękno ludzi.
Zachód słońca nad morzem - owszem ale….tam tylko woda, niebo i ognista kula na nim…piękny choć „jednorodny” widok.
Powrót do rzeczywistości ….bolesny bardzo…
Wielka, wszechogarniająca tęsknota do piękna - pod każdą postacią…
Jadę tam już za chwilę. Teraz jest tam ktoś bardzo ciekawy. 37-38 lat, woziłam ją w wózku za pierwszą bytnością w Zatoce. Rozpoznałyśmy się jako bardzo bratnie dusze 2 lata temu, przypadkiem. Wyobcowana, wspaniały mąż-przyjaciel, firma stworzona mimo sił wstecznych, dzieci i mimo to ciągły niedosyt, niepokój. Czuje, że nie do końca wykorzystuje swoje możliwości, apetyt na życie, dawanie siebie innym. Długo by opowiadać.
ratings: good / good
Pozdrawiam
ratings: perfect / excellent
Czego tu jeszcze chcieć??
Piękno wspomnień.
Piękno ludzi.
(patrz końcowe partie tekstu)
Humanizm w stanie instant