Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2013-03-03 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2635 |
Cień stanął na środku skrzyżowania. Stanął i zastygł. Nieruchomy, duży, milczący. Zupełnie obojętny na wysoki standard życia Bereniki.
― W Norwegii ― czytała Berenika ― na jednego mieszkańca przypada 1/68 Płetwala Błękitnego, 25.680 uncji złota, 150 ha lodowca, 1/16 cudzoziemca, 6 grubych swetrów i 4 finki. Norwegia jest krajem wysoko rozwiniętym a Norwegowie żyją długo i szczęśliwie. Szczęśliwie, pomyślała Berenika. Szczęśliwie, powtórzyło Berenikowe echo.
― Szczęśliwie ― powtórzyła na głos Berenika Słania. Mówiła w zamyśleniu, wolno, jakby ciągnęła słowo przez grubą warstwę kurzu a ono sunąc bezszelestnie żłobiło niewidzialny kurzowy parów o dość wysokich, łagodnie zakończonych krawędziach. Szczęśliwie, to tylko 11 liter. Słowo przypominające zaokrągloną, wygrzaną w słońcu cegłę. Taką ciepłą i gładką. Pamiętasz może? A jeśli nie pamiętasz to sobie wyobraź. A jeżeli nie umiesz, to może napij się wody albo pogłaszcz kota ewentualnie zrób coś z papieru. Zawsze pod ręką jest jakiś papier, gazeta, stary rachunek, ulotka, dwutygodnik rowerowy, fotografia z urlopu w górach, paragon, metka od koszulki, pudełko po chusteczkach, skserowany przepis na tanią i dobrą zapiekankę, a nawet napisany odręcznie list, oprócz miłości i wojen najprawdopodobniej najbardziej niedorzeczna rzecz na świecie. Listów pisanych odręcznie jest bardzo mało. To unikaty. Ludzie już tak nie piszą. To zbyt powolne, zbyt męczące i do tego czarno-białe!
I do tego niepokojąco zmysłowe pocieranie dłoni o papier! Niepokojąco prawdziwy, tłusty długopisowy smar ciągnący za sobą czarny sznur pełen pętelek, zygzaków, nagłych pionów i skosów. Wzmagający ciszę i nagłe niejasne przypływy ciąg liter. Papierowy artefakt nasycony uczuciami jak bibuła przez co śmieszny i nie na czasie ulotny wrak. Dlatego, jeżeli zabierzesz się za klejenie papierowego modelu, dostosuj papier do formy. Zastanów się zanim wykonasz i zrób: wóz pancerny z kartonu po sandałach, latarnię morską z Głosu Katolickiego, różę z wakacyjnego zdjęcia przedstawiającego zachód słońca nad Stambułem a sowę śnieżną… np. z papierowego ręcznika. Ręcznikowe sowy są bardzo wdzięczne, dobrze wyglądają stojące na szczycie szafy, patrzące z wysokości dużymi, papierowymi oczami. Poza tym przemawia za nimi jeszcze jeden fakt, to ptaki. Ptaki w odróżnieniu od martwej maszyny czy budowli to stworzenia żywe, wniosą, więc do twego domu ruch i śpiew. W tym wypadku będzie to, co prawda nie świergot a głuche sowie pohukiwanie dość przerażający odgłos zwłaszcza nocą, ale i tak jest to dobra opcja, ponieważ i tak nic nie usłyszysz. Nic prócz tego, co zwykle zakłóca noc. Nic prócz bulgotania ścieków w rurach, nic prócz dalekiej monotonii szumiących aut, nic prócz wzdychania twego śpiącego kota. Nic prócz łagodnej, swojskiej kakofonii zakłócanej czasami wściekłym rykiem pijanego wyrostka lub wyrostki albo syreną wozu strażackiego. Nic nadzwyczajnego. To i tak przecież ciebie nie dotyczy. Obok ciebie będzie ciemno i cicho. Fajerwerki nie rozjarzą nocy. Piękny pożar ucieszy gapiów 14 ulic dalej. Bo to twoja noc. Taka, jaką lubisz. Noc jak noc. Spokojna, znana, bez niespodzianek. Porządnie zrolowane papierowe ręczniki czekają na świt. Czekają na aromatyczne kałuże rozlanej kawy i inne ludzkie brudy. Spokojnie. Jaka cicha ta noc. Sowy są przecież z papieru, nieme, zupełnie puste, wypełnione powietrzem. Wypełnia ich wątroby, serca i dzioby, to samo, którym oddycham, to samo stojące na klatce schodowej, w korytarzach Luwru, w świńskim chlewie, w maszynowni wahadłowca „Orion”, w oddechu podstarzałej duńskiej królowej, w kiosku na rogu, w końskiej rzeźni… Wszędzie, wszędzie jedno i to samo powietrze. Aż strach pomyśleć. Jedno, jedyne powietrze pod gwiazdami.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
(vide kolejne frazy 3. akapitu)
Cegła - to nasz typowo ludzki i bardzo nietrwały produkt. Ulotny jak wszysto, co jako człowiek stworzyłeś,
ulotny jak ta cała nasza efemeryczna szczęśliwość.
Kto zatem wzniósł na wyżyny KUNSZTU piramidy??