Go to commentsSzklanka admirała 2
Text 2 of 3 from volume: Berenika Słania
Author
Genreprose poetry
Formprose
Date added2013-03-04
Linguistic correctness
Text quality
Views2606

Wiem jak to brzmi, dlatego gorąco polecam sowy wykonane z papierowego ręcznika. Sama mam takie i bardzo sobie chwalę ich towarzystwo.

Ale jeśli poczujesz, jeśli pewnego dnia poczujesz, że o zgrozo nudzą cię nawet sztuczne ptaki, to znaczy, że z tobą naprawdę źle. Twoja radość cierpi na chroniczny smutek, a ciekawość najprawdopodobniej zwiędła. Dziecko w tobie potrzebuje specjalnej troski, a ty w tobie maksymalnej beztroski. Trudna sprawa, właściwie beznadziejna. Dlatego zalecam natychmiastową kurację polegającą na nieustannym zażywaniu antydepresantów oraz systematycznym uprawianiu łatwego seksu i trudnego, wymyślnego sportu. Początki mogą być trudne, ale gdy już wpadniesz w kuracyjny szał bez wątpienia szybko zapomnisz o swym małym życiu, średniej urodzie i wielkim świecie. Wkrótce zapomnisz o wszystkich tych pierdołach. Wyprą je szybsze i fajniejsze. Wierz mi, systematyczność przyniesie ci ulgę. Ważna jest ciągłość kuracji. Bądź, więc wytrwały i pamiętaj!  Jeżeli pozwolisz sobie na oddech niechybnie się udusisz. Zalecona kuracja należy do znanych, wręcz pospolitych metod. Podobno całkiem dobrze działa z tym, że należy pamiętać o systematycznym zwiększaniu dawek leku.

Ale jeśli i to nie zda egzaminu… to musimy dokonać radykalnego zwrotu. Zapraszam na nieznane terytoria. Będzie ci tu dobrze. Trafiają tu wszyscy ci, których nie cieszą wspaniałości tego świata. Trafiają tu wszyscy ci, których cieszy zupełnie nic. Ci, znieczuleni na amen. Nieszczęśniku! Jesteś jak gwoźdź do trumny zagubiony w krainie tysiąca krematoriów!  Nigdzie nie pasujesz. To już nawet nie jest smutne. Gorzej, to już nawet nie jest straszne, dlatego, mam dla ciebie coś naprawdę extra - Ostatnią Deskę Ratunku! Mam 5 takich desek. Proponuję deskę wierzbową o falbaniastych krawędziach. Model nr.2. Wieloletnie doświadczenie mówi mi, że właśnie ona pasuje najlepiej do człowieka o wrażliwości – Szeroko Pojętej Broszki, czyli niestety do ciebie. Człowiekbroszka, pobłyskujący, grymaśny i niestabilny poszukiwacz niczego w odróżnieniu od innych ludzi ma tylko jedną twarz, przez co trudno go przejrzeć. Niby przed tobą stoi a nie wiesz gdzie go szukać. Szukasz, patrzysz i tylko ci głupio, bo ciągle widzisz tę samą twarz. Sytuacja jest zbyt jasna. Nie wiesz, co powiedzieć. Człowiekbroszka mąci twój osąd. Człowiekbroszka otumania, oszałamia. Dymi jak weneckie szkło w popołudniowym słońcu. Irytująco nierealny. Nierzeczywisty. Nieosiągalny, choć na wyciągnięcie ręki. Kruchy jak szklanka sławnego admirała: dumnego wodza o pięknym nazwisku żyjącego w malowniczych, zmysłowych czasach mameluków, galeonów, kosztownych kurtyzan, monumentalnego iluzyjnego malarstwa, zbytku i chwały na łonie i wodach Najjaśniejszej Wenecji. Szklanka przetrwała do dnia dzisiejszego. Z takiej szklanki się nie napijesz. Za wysokie progi na twe pospolite wargi. Szklanka jest historyczną pamiątką, symbolem chwały, bezcennym duperelkiem wielkiego Wenecjanina. Można ją zobaczyć w Wenecji, w Palazzo Sklanezi gdzie od 458 lat mieni się subtelnie w przyćmionym świetle Sali Pokruszonych Muszel na parapecie jej centralnego, gotyckiego okna skąd ma wspaniały widok na zatokę, a dalej na szmaragdową lagunę. Komu, jak komu ale szklance admirała należy się piękny widok i porządny marmurowy parapet. Zasłużyła na luksus. W służbie admirała przeżyła niejedno, otarła się o niejeden trunek, odbijała niejedną twarz. Słyszała wiele w niezliczonych językach, wyszukane strofy, pijacki wrzask, milczenie swego pana. Wszystko w służbie najjaśniejszej Wenecji. Owa szklanka to cenny eksponat, należała do słynnego XV - wiecznego admirała Andrea Lorii. Pijał w niej genueńską lemoniadę. Słabość wodza do lemoniad znana była szeroko. Jako wytrawny koneser i marynarz, znał wszystkie jej gatunki serwowane w niezliczonych szynkach, tawernach, spelunach i mordowniach usadowionych wokół Morza Śródziemnego jak kleszcze wokół talerza pełnego zupy. Admirał szczególnie lubił lemoniadę genueńską. Za jej osobliwy landrynkowy smak oddałby nawet swój paradny, admiralski beret. Zawsze miał przy sobie kilka flaszek LANDRYNKOWEJ GENUEŃSKIEJ.


  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Żeby celebrować życie i się nim cieszyć, trzeba odciąć korzenie i odlecieć byle dalej stąd /gdzie pieprz rośnie/.

Iść! Ciągle iść w stronę słońca! Aż po horyzontu kres!

/Andrzej Mogielnicki "2 plus 1" 1981 r./

Najlepiej iść

wszędzie tam,

gdzie nas nie ma

;(
© 2010-2016 by Creative Media