Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2013-04-05 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2854 |
Kiedyś, dawno, dawno temu, w czasach mojego siermiężnego, acz szczęśliwego dzieciństwa na Saskiej Kępie, rodzice postanowili przerwać nieustanny korowód psich ulubieńców i wzięli, dla odmiany małą kotkę.
Minka, bo tak ją z bratem nazwaliśmy, wyrastała zdrowo i radośnie baraszkując po mieszkaniu i przydomowym ogródku. Była taka, jak małe kotki być potrafią: cieplutka, przymilna, łasząca się i terkocząca wdzięcznie na kolanach, ale równocześnie systematycznie zawłaszczająca przestrzeń domową, jako swoje terytorium łowne. Było jej wszędzie pełno, a że umiała się zachować, była czyściutka i towarzyska, stała się ulubienicą całego budynku.
Grasowała często po ogrodzie, a efekty `polowań` w postaci myszek, dżdżownic, motyli, czy ważek przynosiła pod drzwi balkonowe, jakby w hołdzie dla naszej mamy, którą uznawała chyba za przewodniczkę stada.
W drugim roku jej życia z nami, wczesną jesienią przywędrowały z niewiadomo skąd stada szczurów, panosząc się niemiłosiernie i dokonując dotkliwych strat w piwnicach wszystkich okolicznych domów.
Minka z miejsca stanęła do walki. Toczyła niezliczone potyczki w piwnicy, czego efekt było widać w topniejącej populacji gryzoni. Jednak ktoś, do dziś nie wiem kto, z pośród lokatorów uznał, że jej wysiłki są za mało efektywne i wyłożył w piwnicy trutkę na szczury. Następnego dnia Minka przywłokła się do domu przeraźliwie miaucząc, tocząc krwawą pianę i błagając wzrokiem o pomoc. Było jednak za późno, zdechła w męczarniach.
Pochowaliśmy waleczną kotkę w ogródku, nakrywając to miejsce płytą chodnikową. W najbliższe święto zmarłych, po powrocie z cmentarza, postanowiliśmy z bratem zapalić znicz też i na płycie kotki w ogrodzie. Położyliśmy jej też kilka kwiatków, jak to dzieci. Na nasze nieszczęście miejsce to było widoczne z ulicy, a ogród otwarty. Światełko znicza zwróciło widać uwagę przechodniów, którzy w przekonaniu, iż to jakaś zapomniana mogiłka, spontanicznie zaczęli zapalać na niej świeczki i składać bukiety. Co niektórzy klękali, pogrążali w modlitwie zamaszyście czyniąc znaki krzyża.
Rodzice, gdy zobaczyli co się dzieje, byli przerażeni. Gdyby żałobni goście naszego ogródka dowiedzieli się na czyjej mogiłce kultywują pamięć zmarłych, o spokój czyjej duszy wznoszą żarliwe modły, ich reakcja mogłaby być gwałtowna, nieobliczalna i przynieść nam opłakane skutki duchowe i materialne. Dlatego też, gdy tylko ostatnia ocierająca oczy żałobniczka opuściła miejsce pochówku kotki, ojciec z naszą pomocą błyskawicznie zabrał do worka niedopalone znicze, podeschnięte kwiatki, a płytę chodnikową wywiózł taczkami na pobliską budowę. Następnego dnia jeszcze kręcili się jacyś smutni przechodnie, pytając gdzie jest ta zapomniana mogiła, lecz my, mając to surowo przykazane, nie puszczaliśmy pary z ust. Tak i cała awantura z czasem przyschła.
Wydawałoby się, że sprawa była oczywista: nasz ogródek, nasza kotka, mogiłka też dziełem naszej inwencji i rąk, a tu taki problem. Wtedy nie mogłem zrozumieć o co rodzice mają do nas pretensje i czego tak się obawiali. Dziś już wiem.
Największym przerażeniem przejmuje mnie fakt, że mogiłkę usunęliśmy bezprawnie. Nie konsultując tego z władzami miasta, ani, tym bardziej z Kurią, nie wspominając już o miejscowym proboszczu. Mniemam jednak i mocno na to liczę, iż po pięćdziesięciu latach ten bliski zdrady stanu czyn poszedł w zatarcie, lub objęła go któraś z licznych amnestii.
ratings: acceptable / excellent
Niestety, opowiadania pod względem językowym jest niedopracowane. Już w tytule brakuje znaku diakrytycznego (usunęliśmy). Jest dużo zbędnych przecinków, a między innymi przed: dla odmiany, jako swoje, czy ważek, jakby, tym bardziej, lub. Brakuje natomiast przecinków przed: jesienią (wtrącenie), przeraźliwie miaucząc, nie wiadomo skąd, zamaszyście czyniąc, co się dzieje, na czyjej, gdzie jest, o co rodzice.
W zwrocie "wyrastała zdrowo i radośnie baraszkując" spójnik "i" należy zastąpić przecinkiem.
Pojawiły się dwa błędy ortograficzne: z pośród (należy pisać łącznie), niewiadomo (należy pisać rozdzielnie). Nie rozumiem też, dlaczego rzeczownik "kuria" pisany jest wielką literą, a ten błąd też należy zakwalifikować do kategorii ortograficznych. W zwrocie " z niewiadomo skąd" zbędne jest również "z".
Ponadto całe życie wiedziałem, że koty mruczą, a nie terkoczą. Nie rozumiem też, dlaczego ojciec wywiózł płytę chodnikową taczkami, a nie taczką.
Po usunięciu wskazanych błędów byłoby to rzeczywiście dobre opowiadanko.
W najśmielszych i najbardziej fantastycznych snach czegoś podobnego nie przewidziałem.
Ale ja, w odróżnieniu od znawców tematu, jako wieloletni nauczyciel w szkole ponadgimnazjalnej, chociaż nie języka polskiego, zawsze w kartkówkach i sprawdzianach wskazywałem popełniane błędy, a uczniowie po wszelkie porady z tej dziedziny nie chodzili do rzekomych "fachowców" od filologii polskiej, ale właśnie do mnie. I byłem z tego dumny.
ratings: perfect / excellent
ratings: very good / very good
W tekście kilka potknięć i niezręczności językowych, na przykład „z niewiadomo skąd” powinno być rozłącznie „nie wiadomo” i bez „z”.
W opowiadaniu niepokoi i nie budzi sympatii do narratora „korowód psich ulubieńców”. Życie psa trwa tyle, co dzieciństwo człowieka, jeśli pies nie jest zabawką i dzieciństwo nie jest koreańskim siermiężnym dzieciństwem.
Zakończenie historii nieco kuleje, bo de facto żadnej mogiły nie ma. Co narrator i czytający opowiadanie od samego początku wiedzą.
Pointa funkcjonowałaby, gdyby czytelnik dopiero na końcu historii dowiadywał się, że w miejscu, gdzie dzieci zapalały świeczki, był pogrzebany kot.
ratings: very good / very good
Poza małymi zgrzytami,o których już wyżej napisano (gramatyka, ortografia i "korowód psów")nie bardzo podobają mi się ostatnie zdania. Niby brzmią jak puenta, ale narrator (wspominający to zdarzenie po latach) staje nagle po stronie absurdu i wierzących w mogiłę, której nie było. O pozwolenie też się nie starał, więc nie wiem, dlaczego przejmuje go (teraz) największym przerażeniem fakt, że mogiłkę usunięto bezprawnie. Ponieważ jednak inni czytelnicy odebrali koniec bardzo pozytywnie, rozumiem, że można te zdania odczytać tylko i wyłącznie jako żart, nie dopatrując się logiki. Zadowolić wszystkich jest bardzo trudno, prawda?
Inną kwestią są osobiste wycieczki w komentarzach, które zasługują na prawdziwą krytykę. A co to ma do rzeczy, co myśli jeden komentator o drugim komentatorze, pisząc bardzo subiektywnie?!! W dodatku jeśli jest to nieprzyjemne, to w jakimś stopniu rzutuje i na wstawiony tekst. Współczuję, pawile. Twój tekst nie zasługuje na to. Jest naprawdę bardzo dobry i obrazowy.
- Słuchaj, Icek, słyszałem, że twoją Ryfkę to miało niemal całe miasto.
- A jakie to miasto. Tylko sto tysięcy mieszkańców.
Korowód psów nie dotyczy mnie, lecz rodziców, byli już wówczas po 40-ce. Po kotce, za ich życia była jeszcze jamniczka i bokserka. Ja osobiście miałem kolejno dwa wilczury.
Za błędy ortograficzne i interpunkcyjne bardzo przepraszam. Nie jestem polonistą. Pisząc popularnonaukowe teksty z zakresu antropologii kultury, korektę pozostawiam redaktorom - fachowcom. Do mnie należy poprawność merytoryczna, ale obiecuję solennie poprawę na przyszłość.
mnie specjalistą od lewackiej propagandy? Czy posypie głowę popiołem, jak na chrześcijankę przystoi? Nie sądzę, by to zrobiła, gdyż nazbyt wierzy w swoją wielkość i nieomylność.
Wiem, że przy "korowodzie psów" może chodzić o rodzinę i dłuższy czas, ale w pierwszym momencie w czytaniu z punktu widzenia dziecka to troszeczkę zatrzymuje. Człowiek się zaczyna zastanawiać, zamiast dalej czytać. I tylko tyle można powiedzieć o efekcie tych słow. Można je zostawić, ale może można je też przeredagować?
Twoje inspiracje jednak jeszcze podkreślają, że pierwszy komentarz janko nie był wzięty z powietrza, ani ze złośliwości. A cały ten zgiełk nie dotyczy Twojego tekstu, ale jak się odbiera komentarze. Przypomina jako żywo te przepychanki pod Pałacem, od których wszystko się zaczęło. I może kiedyś się wreszcie skończy. Nadal współczuję, ale bez obłudnej słodyczy, o jaką mnie posądza wrzos.
powstańczymi mogiłami, ludność Pragi nie została wysiedlona i zniszczenia były, w porównaniu z resztą miasta, niewielkie.
Niewątpliwie powinniśmy o tej praskiej historii pamiętać.
(http://www.youtube.com/watch?v=UZ8dSnTDI24)
ratings: perfect / excellent