Go to commentsNo i dobrze, czyli poemat 50 plus
Text 7 of 25 from volume: Cyferblat serpentyny
Author
Genrepoetry
Formblank verse
Date added2013-06-20
Linguistic correctness
Text quality
Views3205

No i dobrze, czyli poemat 50 plus





No i dobrze

że tylko tak


Leżę odłogiem

z tej pozycji trudno wracać do korzeni


Zalegam jak stary kłos

wypełniony zgniłym ziarnem

pamiętam co dobre było bardzo dawno temu

Zawieszony tuż przy ziemi

przynajmniej nie spadnę na ziemię

nie pęknę na pół wypadając na twardą rzeczywistość

( współczesną teorię o starcach

każdy może wdusić w grunt po ostatni zakręt)


W odłogach codziennych nie można uzbierać dnia do dnia

już tak dalekich niczym druga strona przepaści

zastygła w osłupieniu

zamieniona przez młodszych w kamieniejącą rzeźbę krajobrazu

łamie się z taką łatwością

Dawno temu podawane nieobecnym już dłonie

zbyt kruche na wieczną integrację stron przepaści

i kolejny zaliczony kosmos


Coś poplamiło naszą tapetę z marzeniami

rozwiesza szare nitki

które odbarwiła cisza marszu

w jedynie słusznym kierunku


Zegarki zamykają barwne plamy

zamarzają w absolutnym oszołomieniu

że nie uśmiechają się dowcipy

że stopniało powietrze pod pękniętym latawcem

że całe zbliżenie z drugim człowiekiem

to odmrożone palce


Zbyt wiele ciszy w niesłyszalnych szeptach

które dławią naszą jedynie słuszną tabliczkę mnożenia

dobrych uczynków

W jej środku boli świat już zbyt nowoczesny

w jego środku nadchodzi ulewa niczym znużenie

i więcej do zapamiętania kodów z kilku cyfr

jak szyfrów do banku z najnowszymi gadżetami

głębokich skrzyń zawierających przytrzaskiwane uśmieszki

że jakiś stary cap nie umie sobie z nimi poradzić


Zgięci przez ten świat wpół modlimy się cicho

o jakiekolwiek miejsce dla nas w niebie

bo tu niczego nie wolno odwracać kotu

albo uciszać nadziejami

kiedy dla innych ciało już zastygło


Więc wygładzamy kroki

które cisza wchłonie

splecione wydechami

opatrzone przez nas

przesadzone gestami

które już niczego nie uleczą


Tajemnice spadły z księżyca

ich pojedynczy ślad stopy długi jak ocean


Kiedy jestem wciąż uczę się być


Nic niczego nie przypomina

zaś w uśpionych kępach furtek na podwórko

wiedza o fakcie

że są już o wiele za małe


Leże niczym stary kłos

chociaż zorza jeszcze nadchodzi z zaświatów

chociaż wątła jeszcze granica powrotu w ziemię

przeszywa nas włócznia krzyku przerażenia

a w starych kalendarzach zasypia wyobraźnia


Przekuwamy nasze pokolenie na przekaz obrazkowy

wyściełane przekłamaniami historie zapinają nam niebo

na najnowszy rodzaj błyskawicznego zamka


I dzień kolejny

jeden w drugi – troska

rośnie niczym zmęczenie łokci na parapecie

wprowadza czas w absolut osłupienia

znajduje zimno kościoła w gorącu klęczących kadzideł

ten majestat

kiedy do nieba z dnia na dzień bliżej


No i dobrze

że tylko tak prze ziemi

niczym właśnie ścięta trzcina

która wciąż karmi się światłem



Noc coraz bardziej wątpliwa

zamyka świat na cztery spusty


zabiera

do wymarzonej mety




bez możliwości powrotu


  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Mój "poemat 50 plus" (który jeszcze przede mną) będzie do granic optymistyczny i pogodny.

Piszesz jak czujesz i tak jest sprawiedliwie.
Podziwiam kunszt języka. Nie jest to sztuka dla sztuki. Czuję to. Moje pierwsze czytanie to sprawa duszy, następne rozumu i świadomości.

Szkoda (a może i nie) że to tylko proza.
avatar
" noc coraz bardziej wątpliwa zamyka świat na cztery spusty zabiera do wymarzonej mety bez możliwości powrotu."
To nie jest marzenie. To myśli skaza uporczywa. Wiersz wyposażony w dojmującą smutną emocję, w ktrej rodzi się zwątpienie.
Podoba mi się to, że autor się dzieli z czytelnikiem inną stroną swego Ja.
avatar
Wspaniały WIERSZ z pięknymi rozważaniami o sensie i istocie życia. Jedyną rzeczą, którą mogę zarzucić, to niepotrzebna spacja po nawiasie otwierającym.
© 2010-2016 by Creative Media