Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2010-09-05 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2467 |
Prolog
Obudziłem się. Cały świat wydawał się rozmazany, to co było oczywiste w śnie, nagle okazało się nonsensem. Żadnego rozwiązania, żadnej magicznej drogi wyjścia z płonącego budynku - ale się obudziłem, na szczęście. Ciągle wydawało mi się że słyszę za oknem złowrogie krzyki, to było takie dziwne, takie realistyczne.
Zapaliłem nocną lampkę leżącą na stoliku obok mojego łóżka. Tak, to mój pokój, zwyczajny, normalny pokój osiemnastoletniego chłopaka, wszystko na swoim miejscu, łóżko z czarną kołdrą na wierzchu w jednym rogu pokoju, po lewej od łóżka biurko ze sprzętem komputerowym, a w ostatnim wolnym rogu, obok drzwi, szafa. Ściany dalej tego samego koloru - piaskowego. (Chciałem żeby był szary, ale nie przeszło). Skromnie bo skromnie, ale jeżeli dodać parę plakatów z ulubionymi zespołami rockowymi lub aktorami, zupełnie mi wystarcza.
Podszedłem do szafy i spojrzałem w jej lustrzane drzwi. Na szczęście nie zobaczyłem żadnego Francuza. Nawet nie potrafię mówić po francusku, a dałbym sobie głowę uciąć że tym jęykiem posługiwałem się w śnie.
Na imię mi Michał, Michał Korwin. 12 lipca skończyłem 19 lat. Wydaje mi się, że jestem normalny. To znaczy, nic nadzwyczajnego. Wysoki, brunet, czarne oczy, ciemna karnacja, nawet nie tak źle zbudowany. Tak, wiem że te cechy skłaniają do wyobrażenia sobie jakiegoś przystojnego Latynosa rodem z argentyńskich seriali, ale tak nie jest. Jestem normalny w całym tego słowa znaczeniu i cały czas staram się taki być, nic dodać nić ująć.
Położyłem ręce na twarzy i starałem przypomnieć sobie szczegóły tego snu. Ok, nie bylem wtedy sobą, ale co jeszcze? Na pewno były tam jeszcze dwie osoby, lecz jak wyglądały ich twarze, kim byli? Sprawiali wrażenie kogoś mi bliskiego. Ach tak, matka i brat. No cóż, chciałbym mieć brata, ale jak na razie jestem jedynakiem i tak chyba zostanie. A ta kobieta ze snu... byla mi zupełnie obca.
Przyłożyłem dłonie do twarzy i przed oczami zaczęły przesuwać mi się wyraźne obrazy, pamiętałem wszystko bardzo dokładnie. Strach, krzyki, muzyka (potrafiłem nawet ją zanucić), ale co to wszystko miało oznaczać? Czy byłem chory psychicznie, miałem majaki? To nie był pierwszy sen tego typu. Podobne zdarzały się już wcześniej. Zawsze to samo, zamykałem oczy i momentalnie przenosiłem się w inne miejsce, nie czułem jak zasypiam, nie zapadałem w letarg. No i zawsze byłem kimś innym niż normalnie.
To już dzieje się od dłuższego czasu, pierwszy takie sny miałem w wieku 16 lat, nie wiem o czym dokładnie były, ale pamiętam że wtedy to się zaczęło. Z czasem miałem ich coraz częściej. Bywały okresy gdy przez parę miesięcy mogłem spać spokojnie, a gdy miałem już o tym zapomnieć powracały jeszcze dokładniejsze i jeszcze bardziej zagadkowe.
Zresztą po co tak w ogóle zawracać sobie głowę nic nie znaczącymi snami? Nie są żadnymi proroctwami, nie mają żadnego ukrytego sensu. To tylko echo naszych przeżyć i twór podświadomości (Tak gdzieś kiedyś przeczytałem). I miałoby by to sens, bo właściwie od 16 roku życia ciągle zmieniam środowisko, znajomych, szkołę, dom. A wszystko to przez moich rodziców.
Moja mama, Izabela rozstała się z tatą 2 lata temu. On był człowiekiem pracy, ona potrzebowała miłości, której nie mógł jej dać, albo jako często zwykł mawiać - `nie miał na nią czasu.`
Rozwód, to była tylko kwestia formalności. Tata nie walczył o odebranie praw rodzicielskich, czy o podział majątku, zostawił wszystko mamie i zaznaczył że będzie się ze mną spotykał zawsze kiedy będzie miał czas. W praktyce, nie widziałem go już rok. Właściwie, tak powinno się to zakończyć, bez żadnej szkody dla nikogo... Tak się nie stało.
Mama nie chciała być od niego, ani od kogokolwiek innego uzależniona, zawsze uważała się za kobietę wyzwoloną i samowystarczalną. Chciała rozpocząć nowe życie i dać mi wszystko to czego kiedykolwiek będę pragnął. I tak zaczęły się nasze podróże... uwarunkowane kolejnymi awansami mamy, aż wreszcie wylądowaliśmy tutaj, w Świętochłowicach, w samym centrum jednej z największych konurbacji na Śląsku, gęsto zaludnionej i zanieczyszczonej. Mama była wreszcie spełniona, ja... znowu sam.
Nowy rok szkolny, kolejna nowa klasa i nowi znajomi. Nie wiedziałem nawet co o mnie pomyślą, albo czy w ogóle zdąża cokolwiek o mnie pomyśleć. Zresztą to wszystko nie zbyt wiele mnie obchodziło. Przeżywałem to już parę razy wcześniej. Ten miał być ostatni, więc mimo wszystko czułem nawet odrobinę spokoju.
- Tym razem będzie dobrze - powiedziałem szeptem do swojego odbicia, uśmiechnęło się. Tak... Tym razem będzie dobrze. Nie ma innej opcji. Położyłem się powrotem do łóżka i zasnąłem. Czekał mnie kolejny, tym razem normalny sen.
ratings: good / excellent
ratings: very good / very good