Go to commentsDla zagubionych od osoby doświadczonej
Text 23 of 24 from volume: Rozmaitości
Author
Genrephilosophy
Formarticle / essay
Date added2013-08-20
Linguistic correctness
Text quality
Views2605

Gdzie podążają nogi? Jaki obierają szlak i czy umysł za nimi nadąża? Może żyjemy od zachodu do zachodu słońca, a omijają nas piękne wschody. Nawyki zmieniają się w rutynę, ta usypia nas w kołowrocie zdarzeń. Pędzimy, bo inni pędzą, a my za nimi, próbując przechytrzyć własny cień, by dostać się przed szereg. Zegar wybija sekundy w sercu i umyśle. Wciąż boleśnie świadomi upływającego czasu, zatracamy się w ferworze codziennych spraw, obowiązków, potrzeb.

Pewnego dnia spoglądamy w lustro i widzimy zmarszczki, srebrzyste włosy i tajemniczy błysk w oku, którego nie możemy dłużej ignorować.

Stary człowiek widzi światło w tunelu. Od czasów młodości nie szukał drogi w sobie, lecz podążał przetartymi ścieżkami innych ludzi. Im dłużej przygląda się sobie, zaczyna rozumieć: oczy są zwierciadłem duszy. Przeżył chwile radości i rozczarowania, ale co najważniejsze, spełnił marzenia o dostatku, pięknej żonie i wspaniałych dzieciach. Dlaczego w takim razie coraz częściej przyglądał mu się z lustra starzec o smutnych oczach?

Zastanawia się, co by było gdyby obrał w młodości inny cel wędrówki. Rozważa możliwe wybory, ale żaden z nich nie wydaje mu się satysfakcjonujący. Nagle zdaje sobie sprawę, że rozważa je z perspektywy tego, co usłyszał, przeczytał lub widział, ale nie tego, czego chciał. Staje mu przed oczyma obraz, który przed laty porzucił w zakamarku podświadomości. W liceum marzył, by zostać malarzem. Ojciec, znany biznesmen, sprzeciwiał się temu, a matka obstawała za mężem, nie zaś za synem. Rodzice pragnęli, by został lekarzem lub adwokatem. On nawet przerósł ich oczekiwania, zarządzając dobrze prosperującą firmą. Zerwał kontakt z jedyną osobą, która wierzyła w jego zdolności artystyczne –wrażliwą i inteligentną dziewczyną, w której kochał się żarliwie, a z którą kontakt urwał się, gdy każde z nich poszło na inny kierunek studiów. On – na ekonomię, ona – sztukę. Po raz pierwszy, odkąd założył rodzinę z poznaną kilka lat później prawniczką, wspominał Annę – byłą dziewczynę i dziwił się temu, jak nieoczekiwane wspomnienia ożywają w późnym wieku. Myśl o Annie była zarówno miła, jak i przykra. Ona zabrała cząstkę jego samego, której brak zawsze mu doskwierał. Uwierzył, że potrafi żyć bez niej i pogrążył się w nauce bez reszty, by osiągnąć cel, jaki przyświecał najpierw jego rodzicom, a z czasem też jemu. Była to przetarta ścieżka, którą szedł najpierw jego dziadek, a potem ojciec. Dzięki zdolnościom intelektualnym, ambicji i ciężkiej pracy, wspięli się na wyższe szczeble kariery.

Przypomniał sobie, jak namalował krajobraz za szkołą, jaki dumny był z tego obrazu. Będąc nastolatkiem portret Anny powiesił sobie nad łóżkiem i spoglądał na niego, ilekroć pozwalał sobie na bujanie w obłokach w odstępstwach od nauki. Odczuł dawne pragnienie, aż serce z podekscytowania podskoczyło mu w górę. Jakby było wspaniale poczuć wiatr we włosach na łące pełnej maków. Malować przy akompaniamencie świerszczy. Wyczarować farbami promienie słońca, muskające aksamitne płatki kwiatów. Zapragnął kontemplować przyrodę, a potem przelać ducha łona natury na papier. W niekontrolowanym odruchu zerwał się w poszukiwaniu tektury lub czegokolwiek, co nadawałoby się na obraz. Znalazł zwinięty rulon papieru, głęboko wciśnięty w komodę. Pofatygował się do piwnicy po farby. „Jak długo ich nie używałem?” – myślał. Miał wrażenie, że całe wieki. Z wypiekami na twarzy, drżący z podekscytowania, wyszedł na taras. Rozłożył akcesoria na okrągłym stole i zaczął malować, a z każdym pociągnięciem pędzla płynęła łza wzruszenia. Pień kasztanowca, rosnącego przed domem kojarzył mu się ze stabilnością, a liście ze zmiennością pór roku. Ptak na konarze – skrzydlaty symbol istoty drzewa. Był częścią natury, dostrzegał ją w pełni i płakał, że choć przez większość życia patrzył, to nigdy naprawdę nie widział, nie dostrzegał piękna w najczystszej postaci.

Następnego dnia wystukał w laptopie nazwisko Anny, i ku jego zdumieniu i niezmiernej radości ukazała się strona poświęcona galerii, na której wystawiała swoje obrazy. Dziewczyna zazdrościła niegdyś mu talentu, sama uważała, że jej obrazy nigdy nie dorównają jego szkicom. No cóż, myliła się. Okazuje się, że talent to nie wszystko. Niektórzy utalentowani ludzie umierają nie dowiedziawszy się o talentach, inni zaś wegetują zdeptawszy je, dopóki pewnego odległego dnia nie przypomną sobie, że mogli robić w życiu coś, do czego mieli dar i, co dawało im wiele radości. Życie to plątanina dróg, pośród których nie trudno się zagubić. Warto wtedy wrócić do miejsca, z którego się wyruszyło, by odnaleźć w pełni satysfakcjonującą drogę i podążyć nią ku odległej, szczęśliwej starości.

  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Piękny, retrospektywny ogląd przeszłości. Nadziei, niespełnionych marzeń oraz bezpowrotnie mijającego czasu. Barwny i bogaty język, tylko odrobinkę szwankuje interpunkcja. Brakuje przecinków przed: gdyby, portret, nie dowiedziawszy się, zdeptawszy je. Zbędne przecinki przed: wspięli się, głęboko, rosnącego, i co dawało. Przykładowo zacytuję fragment zdania, w którym takowe potknięcia występują; ",i ku jego zdumieniu i niezmiennej radości". Przed pierwszym "i" przecinek jest zbędny, ale przed drugim konieczny.
avatar
Dziękuję za motywujący komentarz.
avatar
W pogoni za uciekającymi szczurami widać tylko szczurze ogony.

Wystarczy jednak zejść z trasy ich opętanego wyścigu, żeby odnaleźć i samego siebie, i swoje własne potrzeby - i priorytety
© 2010-2016 by Creative Media