Go to commentsOgień i słomka
Text 94 of 140 from volume: a
Author
Genrefairy tales
Formprose
Date added2013-09-07
Linguistic correctness
Text quality
Views2960

Ogień płonął, zmieniał fazy i natężenia upajając się sam sobą. Zawsze lubił być zapalany w kominku, w tradycyjny sposób, za pomocą igliwia,suchych patyczków i większych gałązek. Potem przychodził czas na większe szczapy i w końcu polana. No i hajcowało się bez użycia benzyny i podpałki. Chemii ogień nie lubił, bowiem przypominała mu o współczesnych czasach, kiedy ludzie zapomnieli o szacunku dla ognia.. Przestali śpiewać mu pieśni, karmić go i celebrować, zapomnieli czym jest naprawdę. A ilu ludzi w ogóle nie ma już ognia w domu,nawet kuchenki gazowej... wszystko na prąd? Ognisk nie palą . No może czasem, w Noc Kupały albo na zjazdach firmowych, kiedy zamglone oczy wpatrują się bezmyślnie w ogień, a zęby przeżuwają kiełbasę wśród znienawidzonej przezeń muzy disco. A ogień kocha przecież bębny, ich odwieczną moc . Dziś prawie nikt nie pamięta o świętości ognia i o zwyczajach z nim związanych. Tak dumał ogień rozpalając się w kominku,  skacząc przez polana i nabierając mocy. W domu było to z resztą jedyne ogrzewanie, zwane kominkowym , nowoczesne a praktyczne i mądre rozwiązanie technologiczne. Państwo ogień lubili i nawet mu czasem darowali kieliszek wódki na zdrowie. Oj! jak ogień lubił wtedy wystrzeliwać i płonąć, jeszcze jaśniej płonąć przez chwilę. Wiedzieli także,że ognia nie gasi się wodą , ani nie obraża, lecz szanuje. Nawet czasem wyciągali bębenek i wspólnie grali, a pani ułożyła pieśń o żywiołach, której jednym z bohaterów był ogień. Szło to mniej więcej tak:” Ogniu, ogniu otul mnie, ogniu , ogniu, ochroń mnie...” czy coś w tym guście. Tak pani podśpiewywała wieczorami wpatrując się w ogień, który był jej ulubionym wieczornym serialem, ponieważ telewizora nie posiadała.

Tego jesiennego, mglistego dnia ogień, płonął żwawo w kominku, pani przygotowywała kolację w kuchni,  a pan siedział przy kompie, grając w jedną z tych gier co pomagają płonąć. Ogień sobie płonął...sam ze sobą... i rozpłomieniał się i marzył...marzył o pożarze, ale zaraz brał się w karby, nie pozwalając wzrastać pragnieniom i obsesyjnym myślom. Zdarzało się ,że przysypiał, to znaczy nadal płonął, lecz swą płomienną duszą wędrował po różnych światach. Odwiedzał wulkany, płonął w hektarach lasów, spalał domy, a nawet wybuchał płomieniami we wnętrzu słońca. Potem budził się i stwierdzał,że nadal spokojnie pali się w kominku, pochłaniając kolejne polano w standardowym rozmiarze, do nabycia w sieci marketów, w sam raz pasujące do kominka, ani za duże , ani za małe. Już nawet zaczął się rozglądać za panią, czy czasem nie przyjdzie mu pośpiewać, lecz z kuchni nadal odchodziły odgłosy siekania ,a pan przechodził następne poziomy gry,odrąbując głowy zombie-potworom. Ogień płonął w półmroku i obserwował salon z zapaloną w rogu mosiężną lampą. Potem skierował uwagę na posadzkę z hiszpańskich kafli i coś przykuło jego uwagę. Czyżby słomka? Natężył blask by lepiej jej się przyjrzeć. Co, słomka w salonie? Niemożliwe . Pani dopiero co odkurzała. Może wiatr ją przywiał, przez lufcik może... -Hej !ty tam na podłodze podejdź bliżej, chciałbym się ci przyjrzeć.

-Kto, ja? -zapytała słomka leżąca na zimnej posadzce. W tym momencie lekki podmuch wiatru podniósł  ją w górę i zawirowała tanecznie tuż przed kominkiem.

-Pięknie tańczysz- powiedział ogień. Przypomniałaś mi coś o czym już dawno zapomniałem. -Zatańcz   proszę jeszcze.

-Dobrze -powiedziała słomka, ale musisz poczekać na kolejny podmuch wiatru.

-Poczekam- odpowiedział ogień. Przecież nie pali się.

- Proszę opowiedz mi coś o sobie. Skąd przybywasz?

A co? nie domyślasz się skąd ? z pola przecież. Naprawdę nic nie wiesz o słomkach?

-Wiem, tylko chciałem zagadnąć- odpowiedział nieco speszony ogień. Kiedyś byłaś zbożem. Tylko jakim : pszenicą, czy żytem?

-Zgaduj dalej – powiedziała słomka zgrabnie przekrzywiając się w stronę lampy. Wtedy dopiero zauważył jej wdzięk i grację z jaką się porusza.

-A może byłaś słomą makową? Ogień spojrzał na nią filuternie.

- Zgaduj dalej.

-No nie wiem co jeszcze ? Zostaje jęczmień, owies...

- Tak! -wykrzyknęła rozradowana słomka . Jestem słomką owsianą. Kiedyś byłam , piękną zieloną roślinką, urosłam, wydałam nasiona...

-Aha-przerwał jej ogień. Takie nasiona, czyli ziarna znane mi jako płatki zbożowe. Pani spożywa je codziennie na śniadanie.

-Więc mnie znasz? Czy aby na pewno? -zatrajkotała słomka. I wtedy właśnie podmuch wiatru poderwał ją w powietrze. Zaczęła pięknie, zalotnie tańczyć, wśród niezliczonych piruetów, to wznosić się, to opadać, aż zachwycony ogień prawie na moment zapomniał o objęciu ramieniem kolejnego polana.

- Cudo- pomyślał ogień i powiedział z zachwytem : „Słomko jesteś piękna! Nigdy nie widziałem tak uroczego i zalotnego tańca”.Potem zasmucił się na moment .

Chciałbym żebyś już zawsze tylko dla mnie tańczyła. Wiesz, masz tyle gracji i wiotkiego uroku zawartego w prostocie. Proszę podejdź bliżej, chciałbym ci się przyjrzeć. Słomka właśnie opadła na podłogę tuż obok kominka. Policzki jej się zarumieniły. Usiadła jak najbliżej, zamyśliła i powiedziała powoli : „Przecież wiesz,że nie mogę zostać tutaj w salonie. Za chwilę nadejdzie pani, zabierze mnie do śmietnika i wyrzuci razem z z obierkami z warzyw. Dla niej jestem niczym, najwyżej śmieciem, który trzeba posprzątać.

-Ach nie mów takich rzeczy!- zakrzyknął ogień, wyrzucając fontanny iskier. Jesteś wspaniała, nikt nie tańczy tak jak ty!Proszę nie smuć się.

I wtedy niespodziewanie, po raz drugi zawiał wiatr. Słomka uniosła się do góry, porem jeszcze raz zakręciła piruet jeden, drugi, trzeci, spojrzała na ogień i znów uniosła się w górę, by potem płynnie opaść bardzo blisko kominka. Nie zamykała oczu i patrzyła bez lęku w rozedrgane płomyki. Nawet nie słyszała słów ognia :”Słomko! uważaj , uważaj!”

Lecz ona wykonała najpiękniejszy piruet w życiu i rzuciła się w prost w migocący żar . Zapłonął ogień płomiennymi łzami, czule objął słomkę, zaszeleścił iskrami i powiedział: „ Masz rację słomko, masz rację. Teraz już zawsze będziemy razem.



  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Bardzo piękna i pouczająca opowieść.
Ale, niestety, zapisana wyjątkowo niechlujnie i niestarannie. Aż w 35 przypadkach brakuje spacji po znakach interpunkcyjnych lub przed nimi (myślniki). W podobnych sytuacjach jest zbędnych 15 spacji, a szczególnie przed kropkami i przecinkami. Jest to widoczne szczególnie w dialogach, ale nie tylko. Brakuje przecinków przed: upajając, czym jest, rozpalając, a praktycznie, wpatrując, co ponaglają, by, o czym, żebyś, nie mów, nie smuć, uważaj, słonko (13). Zbędne przecinki przed: czy, piękną, wśród, po raz (4).
Dwa błędy ortograficzne: "zresztą" i "wprost" piszemy łącznie.
Występują przypadki złego zapisu dialogu: - A może byłaś słomą makową? Ogień spojrzał na nią filuternie. Po wypowiedzi brakuje myślnika, a narrację należało zacząć małą literą.
Mam też wątpliwości, czy słowo "muzyka" słusznie zastąpiono słowem "muza". Moim zdaniem niesłusznie.
Uwzględniając powyższe uwagi, za poprawność językową stawiam oceną dobrą, ale gdyby to była dyktando, ocena byłaby diametralnie inna.
avatar
Dziękuję za cenne uwagi. Chyba muszę znaleźć odpowiedni edytor tekstu. Pozdrawiam.
avatar
Kiedy pani przesiaduje w kuchni, pichcąc kolejne życia pierogi, a pan całymi dniami przy kompie z zombie w krwi się kąpie,

ogień ze słomką drwa rąbie,
aż iskry lecą
avatar
W szarej codzienności jest wiele magii,

ale trzeba Poetki, żeby to widzieć - i wiedzieć
avatar
Teraz już zawsze będziemy razem,
Tańcząc i żartów z ogniem nie puszczając płazem.
© 2010-2016 by Creative Media