Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2013-10-20 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1978 |
Zabrakło czasu, by przyjrzeć się dokładnie.
Twoje dłonie, pamiętam jak były szorstkie.
Zimy były ostre a Ty nie zakładałeś rękawic.
Z każdym wyjściem do pracy o piątej rano
przyzwyczajałeś się do mokrych chodników
i mgiełki deszczu, która otaczała włosy.
Został szary płaszcz z wysokim kołnierzem
i szalik w kratkę miły w dotyku i to miejsce
pomiędzy gdzie śnieg i tak się wciskał.
Narastało w Tobie milczenie.
Na przekór podawanym niezbyt często słowom,
zawsze z pasją przekazania mądrości
(wtedy byłam zajęta czymś zupełnie innym).
Niepopełnianie błędów stało się
przez to niesłuchanie wyważaniem drzwi
dawno już otwartych.
Nie mieszkam już w naszym Wspólnym mieście.
Z innej perspektywy miejsca łatwiej mi wracać do dni
bogatych w milczenia i słowa o rękawiczkach.
Nawet w środku lata koło serca
robi się bardzo pusto i śnieżnie zimno.
Zakładam rękawiczki.
Dziękuję za wskazówkę.
Pozdrawiam :)
ratings: perfect / excellent
Kończy drzwi wyważanie
Dawno otwartych drzwi
Dzisiaj wiem kochanie
Tańczą na ścianie
Nasze niespełnione sny
Nawet/zwłaszcza wtedy, gdy się Go notorycznie/narkotycznie przeoczało.
Wiersz - nagrobne epitafium dla żywej/zmarłej córki/syna
ratings: very good / very good