Author | |
Genre | adventure |
Form | prose |
Date added | 2010-10-12 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3101 |
W kącie jaskini zaszeleściło. Udek wstawał z posłania. Robił to powoli, delikatnie, tak aby nikogo nie obudzić. Ubrał się w niedźwiedzi kożuch i wzuł buty ze skóry renifera. Sięgnął po niewielki woreczek, który leżał obok legowiska i stawiając ostrożnie nogi, zmierzał w kierunku wyjścia. Już miał minąć śpiących strażników, gdy nagle jeden z nich krzyknął.
- Patrz, baranie, jak leziesz! To ty, Udek! A ciebie dokąd niesie?!
- Jak zwykle, tato. Na urwisko.
- Po jaką cholerę tam łazisz?!
- Jak to? Przecież wiesz, że muszę skończyć swoje dzieło.
- Udek, daj sobie spokój. Już i tak wszyscy uważają cię za idiotę. Smukła Sarna, niedopieszczona, podobno rozgląda się za innym.
- To niemożliwe! Sarna? Wczoraj z nią rozmawiałem.
- Rozmawiałem, rozmawiałem... Trzeba było – tu ojciec wykonał wiele mówiący ruch ręką – wtedy być może zmajstrowałbyś jej jakieś dzieło. Teraz zapewne ktoś inny będzie miał uciechę.
Nagle z głębi jaskini dobiegł donośny, męski głos.
- Zamknijcie się! Spać nie można!
Zawstydzony Udek skorzystał z okazji i wymknął się na zewnątrz.
Lubił to spokojne miejsce. Ukryta w głębokiej puszczy grań z jednej strony spadała urwiskiem w głąb doliny z drugiej, stanowiła naturalną zaporę dla olbrzymiego jeziora. Udek wchodził na skalistą, wąską krawędź, oddzielającą te dwa światy. Wiodła do niej ścieżka, wydeptana między odłamkami skalnymi, rozrzuconymi przez erozję. Kiedy zdyszany dotarł do celu, rozejrzał się smutny dookoła.
- `Pół roku pracy. Dziesiątki prób i dalej nic` – myślał z goryczą, gładząc jedno ze swoich niedokończonych dzieł. Był to fragment kobiecej głowy, wykuty w dużym odłamku piaskowca. Okolica była zasłana wieloma podobnymi, niedokończonymi przez Udka rzeźbami. Teraz zapomniane, leżały w nieładzie.
- Dziś wydrę skale kolejny kęs materiału. Może w nim odnajdę ukryte, kobiece kształty.
Rozmyślania przerwał miły, dziewczęcy głos.
- Cześć, Udek! Wiedziałam, że cię tu zastanę.
- Cześć, Sarna.
- Na pewno zapomniałeś wziąć ze sobą jedzenie. Patrz, co przyniosłam –. To mówiąc, wyciągnęła wielki, barani udziec.
- Dzięki. Jesteś kochana.
- Kochana? – powtórzyła z wyrzutem dziewczyna -. Gdybyś mnie kochał to nie siedziałbyś tutaj całymi dniami.
- Wiesz, że robię to tylko dla ciebie. Przecież to twoją postać wyrzeźbię w skale.
- Tak, pamiętam jak kiedyś, głupia, dla fantazji rzuciłam w ciebie grudką gliny. Co mnie podkusiło?
- Ulepiłem dla ciebie pięknego niedźwiadka.
- I tak to się zaczęło. Bez przerwy rzeźbisz, a inne ważne sprawy leżą odłogiem.
- Udek spojrzał na piękne, ponętne kształty, dyskretnie odsłaniane przez dziewczynę, lecz zamiast ją przytulić, wstał i natchniony ręką wskazał skałę.
- Muszę wykuć ten wystający blok. Na pewno będzie godny twojego wspaniałego ciała.
Sarna wymownie popukała palcem czoło.
- Tylko się nie zabij. Tak go podciąłeś, że ledwo wisi.
Wstała zdenerwowana i bez pożegnania ruszyła w kierunku jaskini.
Udek stanął obok gotowego do oderwania fragmentu. Rozłożył na ziemi narzędzia oraz swój najcenniejszy skarb - brązowe dłuto wymienione z kupcami z odległego kraju. Zaparł się mocno i mozolnie zaczął pięściakiem wbijać drewniany klin w skalną szczelinę. Gdy stwierdził, że jest już na odpowiedniej głębokości, polał go wodą. Odszedł na bezpieczną odległość i cierpliwie czekał. Po pewnym czasie usłyszał charakterystyczny odgłos pękania. Sporych rozmiarów bryła zaczęła powoli oddzielać się od krawędzi. Chwilę potem z hukiem runęła w dół.
Udek spojrzał na miejsce po wykutym bloku i z przerażeniem stwierdził, że na skale pojawiła się wielka, mokra plama. Sekundę później ciekła z niej drobna strużka. Z początku niewielka, wnet zaczęła tryskać coraz to większym strumieniem. Wiedział, co to oznacza. Nie zwlekając dłużej, popędził przed siebie.
Olbrzymie ilości wody, napierające od wieków, skruszyły osłabione miejsce. Jezioro powoli zaczęło poszerzać wyrwę, by w końcu, pokonawszy naturalną zaporę, z impetem zalać najbliższe okolice. Stary, zwietrzały piaskowiec runął na szerokości kilkudziesięciu metrów. Do jaru wtargnęła woda, niosąc ze sobą wszystko, co napotkała po drodze. Między innymi pień drzewa, który obejmował ledwie żywy Udek.
Przeżył. Zrozpaczony siedział na skraju wąwozu. Jego wielce obiecujący kawałek materiału leżał na dnie szalejącej kipieli. Najgorsze było jednak to, że nie miał pojęcia, co się stało z Sarną. Nagle w zaroślach zaszeleściło. Spojrzał za siebie i zobaczył ukochaną dziewczynę. Nie czekając, natychmiast chwycił ją w ramiona.
- Mimo wszystko, pięknie wyszło. Doprawdy, stworzyłeś prawdziwy cud - rzekła Sarna, wskazując wodospad.
Otoczony wodną mgiełką, malującą na słonecznym niebie wielobarwną tęczę, wyglądał doprawdy wspaniale. Huk spadającej wody niósł daleko w przestrzeń wiadomość o odbytym tu akcie narodzin.
- Niestety, będziesz musiał uciekać. Ludzie są wściekli. Gotowi zrobić ci coś złego. Powódź, zalewając żerowiska, wygnała z okolicy wszystkie większe zwierzęta. Naszym nie pozostało nic innego, jak zejść do doliny i ruszyć ich śladem. Skończyło się wygodne życie w jaskini. Od dziś plemię czeka nieznany, koczowniczy los.
- A ty?
- A ja – Sarna wtuliła się w jego ramię.
- Ucieknę z tobą, mój ty kochany cudotwórco.
ratings: very good / very good
Rambo to miło że Cię tekst zaciekawił. To prawda ,że krótkie. Opowiadanie było pisane na konkurs który zawierał limit 5150 znaków (wszystkich razem ze spacjami), a ja postanowiłem zmieścić w tej niewielkiej przestrzeni pełne opowiadanie ze wszystkimi jego fazami To dlatego jest takie niewielkie. Po co to zrobiłem. Aby udowodnić ,że jest to możliwe. Ono ma dokładnie 5150 znaków.
Jeszcze raz wielkie dzięki za poczytanie.
ratings: perfect / excellent
ratings: very good / very good
ratings: very good / very good
ratings: very good / very good