Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2013-11-26 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2174 |
- Gdzie jesteśmy tak właściwie?
- W moim domu. - odparł chłopak zmęczonym tonem.
Po chwili ciszy, gdy Ana zastanawiała się nad odpowiedzią, Sebastian odezwał się znowu, podchodząc do niej.
- Późno już. Pewnie nie masz ochoty, ale powinnaś się jeszcze przespać. Zaprowadzę cię do pokoju gościnnego. - odparł po czym ruszył w stronę schodów.
Przez krótki moment światło księżyca oświetliło jego twarz tak, że Anabef zobaczyła ciemne cienie pod oczami chłopaka. Zdziwiło ja to bardzo.
- Sebastianie... - odezwała się, pierwszy raz wypowiadając jego imię na głos. Musiała przyznać, że brzmiało całkiem ładnie... tak... , ale nie czas teraz na to.
Chłopak zatrzymał się w pół kroku. Wziął głęboki oddech, po czym znieruchomiał.
„Miał nadzieję, że tego nie zauważę” - stwierdziła w myślach Ana.
- Jak długo już tu jestem? - zapytała na głos.
Chłopak odwrócił się i odpowiedział, nie patrząc dziewczynie w oczy.
- Niedługo... - odparł wymijająco.
- Sebastianie, spójrz na mnie. - zażądała i podeszła o krok bliżej niego. - Powiedz mi dokładnie, ile czasu byłam nieprzytomna?
Chłopak poczuł się przyszpilony jej badawczym spojrzeniem. Wiedział, iż musi jej powiedzieć prawdę. Nie chciał, ale sama się tego domagała.
- Dwa... - odpowiedział niewyraźnie, spoglądając gdzieś w bok.
- Co dwa? - Ana znała już odpowiedź, a przynajmniej jej się domyślała. Jednak musiała to usłyszeć. Musiała mieć pewność.
- Dwa dni. - odparł patrząc jej prosto w zielone oczy. - Zadowolona? - uśmiechnął się smutno. - Chciałem ci tego oszczędzić.
- I myślałeś, że nie zauważę? Braku 48 godzin? - spytała z wielka rozpacza w głosie.
Sebastian wyglądał jakby go spoliczkowała. Wzrokiem pełnym bólu patrzył nadal na nią. Chciał dobrze. Szkoda, że nie wyszło.
Tchnięta dalej tą sama myślą co na początku, spytała:
- Spałeś chociaż trochę w tym czasie, czy ciągle siedziałeś w tym fotelu?
- Oczywiście, że tak. - oznajmił znów uciekając wzrokiem.
„Kłamie. Cały czas tu był.”
- Nie wierzę ci. - odpowiedziała Anabef.
- A to już twoja sprawa. - oburzył się Sebastian.
Nie lubił mówić o uczuciach. Jeżeli już to robił, to naprawdę rzadko i tylko wtedy gdy nie miał innego wyboru. Tym razem miał.
Za nic na świecie nie przyznał by się Anie, że się o nią martwił. Chociaż tak było. Odkąd ją poznał, zawsze się martwił i chyba tak już pozostanie do końca świata. Co nie znaczy, że musi jej mówić prawdę. Zwłaszcza j e j.
Tak, to prawda, nie spał przez te dwa dni. Tak naprawdę, to też nic nie jadł, ale nie to było najważniejsze. Nie dbał o siebie. Przysiągł sobie ją chronić, a tymczasem naraził ją na niebezpieczeństwo. Czego nie mógł sobie wybaczyć.
„Powinniśmy byli pojechać dalej tym skuterem.”
Wiedział jednak, że wtedy nie mógłby jej ukryć przez n i m i .
Znał możliwe konsekwencje teleportowania się na miejsce. Jednak tak wydawało się najbezpieczniej. Tylko wydawało. To przez niego Anie mogło stać się coś poważnego.
„Dobrze że tylko tak się to skończyło...”
Wiedział jednak, że mogło być gorzej. Znacznie gorzej. Mógł ją zabić. Mógł... nie, nie potrafił teraz o tym myśleć... . Jednak ta myśl nie dawała mu spokoju. Gdyby Anabef umarła on sam też nie miał by po co żyć.
ratings: very good / very good
Tą książkę znam prawie w całości i wydaje mi się, że było by ciekawiej gdybyś dodała do tego trochę akcji. Poprawność językowa...nie zwracam uwagi na błędy, które da się poprawić, ale na treść. Ten fragment sam w sobie jest dobry, ale jak dla mnie krótki i nie wyjaśnia całego zajścia(ja lubię mieć wszytko czarno na białym). Jednak my wiemy dlaczego nie mógł być dłuższy...Powodzenia w dalszym pisaniu...
ratings: perfect / excellent
Reasumując praca ciekawa, ale źle wybrałaś fragment z całości.