Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-03-04 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2496 |
PORTRET
Agata malowała od najmłodszych lat. Robiła to dla przyjemności. Wyrażał się w tym świat jej fantazji i emocji. Swoje umiejętności z biegiem czasu udoskonaliła ale nie na tyle, by zająć się malarstwem profesjonalnie.
Przeważnie używała farb wodnych, gdy jednak przyszedł jej do głowy jakiś szczególnie ciekawy temat, sięgała po farby olejne. Tego typu obrazów nie miała wiele – farby za drogo kosztowały.
Mając dwadzieścia lat postanowiła wykonać swój portret. Zainspirowało ją do tego zdjęcie zrobione w profesjonalnym zakładzie fotograficznym. Było ono zwykłym zdjęciem do legitymacji ale wyszła na nim wyjątkowo ładnie. W domu od dawna leżała zagruntowana cienka deska dosyć dużego formatu, czekając na jakiś rewelacyjny pomysł malarski. Znalazła ją kiedyś we własnej piwnicy. Pochodzenie deski było niejasne. Agata pomyślała, że teraz ją wykorzysta.
Ze zdjęcia ołówkiem zrobiła szkic do portretu. Pozostałą część pracy postanowiła wykonać przed lustrem.
Zabrała się do tego z dużym zapałem. Praca posuwała się jednak powoli. Oprócz malowania miała przecież co innego do roboty. Poza tym, trzeba było czasami przerwać zajęcie, żeby farba nieco przeschła.
Technika malowania farbą olejną ma to do siebie, że łatwo jest nanosić poprawki. Kiedy nie wychodził jej jakiś detal, rozmazywała go i następnego dnia zaczynała od początku – za którymś razem z lepszym skutkiem. Tym sposobem udało się namalować włosy, twarz i szyję. Może było to zbyt płaskie ale po zrobieniu całości dało się przecież popracować jeszcze nad uwypukleniem policzków oraz brody. Najgorzej było z ustami. Nie chciały przybrać właściwego kształtu i Agata swoim sposobem w końcu rozmazała je. Postanowiła poczekać na moment, gdy jej ręka wyćwiczy się w wyrysowaniu właściwej linii. Oczywiście, pozostawało jeszcze tło ale to był najmniejszy problem. Miała zamiar, kiedy portret będzie już gotowy, powiesić go w swoim pokoju. Na razie jednak odłożyła na jakiś czas pracę, ponieważ zafiksowała się na błędzie przy ustach. Należało poczekać aż zapomni jak popełnia się go. Portret stał sobie w pokoju przy ścianie i sechł.
Zajmując się innymi sprawami na jakiś czas zrezygnowała z malowania.
W tamtym okresie jej kontakty towarzyskie ożywiły się. Była przecież młodą dziewczyną, która dopiero rozgląda się w możliwościach jakie stwarza życie. Zaprzyjaźniła się z kilkoma nowymi osobami i zaczęła często przebywać poza domem.
Ze znajomych najbardziej interesował ją Rysiek. Był przystojny, inteligentny i ambitny. Imponował jej. Wyglądało na to, że Agata też podoba mu się. Zaczął umawiać się z nią. Chodzili razem do kina, do kawiarni i na spacery. Nic więc dziwnego, że któregoś dnia, gdy pogoda nie sprzyjała włóczeniu się po mieście, Agata zaprosiła go do siebie.
Pierwszą rzeczą, jaką Rysiek zobaczył wchodząc do jej pokoju był duży portret stojący pod ścianą.
To ty?.. - spytał.
Ucieszyła się, że rozpoznał ją, chociaż obraz nie był jeszcze skończony i miał zamiast ust białą, rozmazaną plamę.
Tak – powiedziała Agata – Muszę to jeszcze dopracować... Podoba ci się?...
Spodziewała się, że usłyszy jakieś komplementy lub przynajmniej stwierdzenie, że obraz dobrze się zapowiada.
Rysiek, tymczasem po przyjrzeniu się z uwagą jej pracy, przecząco pokręcił głową.
Nie?... - zdziwiła się Agata – Dlaczego?
Włosy są jakieś dziwne.., niebieskie... Przecież tak nie może być - zawyrokował.
Agata wybuchnęła śmiechem. Z jej punktu widzenia zarzut był bezpodstawny. Używała w tym czasie szamponu koloryzującego, który nadawał ciemnym włosom błękitny połysk i w związku z tym malowała to, co widziała. Nie miała zamiaru zmieniać koloru – za dobrze rozłożyła farbę. Jednak, ta niby niewinna i bezsensowna uwaga Ryśka zniechęciła ją do dalszej pracy nad portretem. Przyszło jej do głowy, że może rzeczywiście obraz powieszony na ścianie nie będzie ładnie wyglądał – kolorystycznie nie pasował do jej pokoju, ponieważ był w ogólnej tonacji lodowaty.
Obraz stał przez dłuższy czas nie tknięty pędzlem. Później zrobiła przy nim jeszcze kilka poprawek ale usta pozostały nadal białą plamą. Trudność ich wyrysowania
jeszcze bardziej zniechęcała ją do pracy.
Czas upływał a przy tym działo się tyle różnych rzeczy, że Agata nie miała kiedy malować. Pochłonęły ją zupełnie inne sprawy. Na koniec wpadła na pomysł, że na pewien okres powinna opuścić swój rodzinny dom. Nadarzyła się ku temu dobra okazja, więc dlaczego miała nie skorzystać?... Wyjechała na pięć lat. Portretu, rzecz jasna nie zabrała ze sobą. Uznała, że skończy go po powrocie.
Kiedy rzeczywiście na dobre wróciła, zabrała się natychmiast do remontu swojego pokoju i przestawienia mebli. Zaczynała tu wszystko jakby od początku. Wtedy obraz zaczął przeszkadzać jej. Orzekła, że najlepiej będzie wynieść deskę do piwnicy – zawsze przecież mogła zabrać ją z powrotem.
Mogła ale nie zrobiła tego... Portret przechował się w piwnicy przez wiele lat. W tym czasie jej dawne akwarele gdzieś poginęły albo zostały rozdane znajomym. Nowych przybyło niewiele. O malarstwie olejnym w ogóle już nie myślała. Za dużo było spraw zawodowych i komplikacji w życiu osobistym, by uprawiać dawne hobby.
Jednak któregoś dnia, gdy poszła do piwnicy wynieść jakieś rzeczy, rzucił jej się w oczy zapomniany portret. Stał pokryty kurzem w kącie. Przedstawiał sobą dość żałosny widok.
Nagle Agacie przyszło do głowy, że należy mieć nieco więcej szacunku dla obrazu, który przedstawia jej osobę. Zabrała go do mieszkania, oczyściła i poddała ocenie.
Nie była już podobna do dziewczyny na portrecie – lata zrobiły swoje. Zmieniła się też fryzura i kolor włosów. Nie miało to jednak większego znaczenia. Ostatecznie, nikt nie musiał wiedzieć, że to ona. Miał być to teraz po prostu wizerunek młodej kobiety. Postanowiła dokończyć swoje dzieło. W tym celu kupiła sobie pudełko farb olejnych.
Z wiekiem stała się bardziej krytyczna wobec własnej twórczości. Widziała w niej nie tylko błędy rysunku ale również brak wyrobionego stylu. Jej niedokończony portret sprawiał wrażenie najprostszego malarstwa o charakterze sakralnym. Kojarzył się z Madonną albo z portretem pewnej znanej zakonnicy, który widziała kiedyś wystawiony w jakimś kościele. Ciemne, z błękitnym połyskiem włosy przypominały szary kornet...
Od razu pojawił się problem – w jakim kierunku pójść, by zmienić surowy charakter obrazu? Chciała by pozostał taki, jakim zaczęła go robić lecz jednocześnie stał się bardziej plastyczny i żywy. Z ustami jakoś sobie poradziła – i tak z biegiem czasu przybrały inny kształt. Wyrysowała je w końcu i nadała im ostry kolor. W widoczny w dole obrazu fragment ubrania wprowadziła chropowatą fakturę aby pozbyć się wrażenia przejrzystej anielskości. Pozostało jeszcze tło. Zrobiła je w słonecznym kolorze z rozłożeniem światła i cienia – tak, jak widziała to na jednej ze ścian w swoim mieszkaniu.
Gdy wysechł, powiesiła obraz bez oprawiania – deska była na tyle lekka, że wystarczył mocno przyklejony od spodu sznurek.
Portret rzucał się w oczy, toteż wszyscy, którzy odwiedzali ją i widzieli go po raz pierwszy, nie mogli pominąć tego milczeniem. Jednym obraz na prawdę podobał się - inni komplementowali go tylko z uprzejmości. Starsza od niej sąsiadka, która pamiętała ją z czasów młodości, od razu stwierdziła, że jest to całkiem ładny autoportret. Sprawiła jej tym przyjemność, choć trudno było uznać tę osobę za autorytet w dziedzinie malarstwa.
Od momentu zawieszenia portretu na ścianie upłynął rok. Nadeszło lato. Agata pomyślała, że powinna wybrać się gdzieś - może na jakąś ciekawą wycieczkę?.. O tej porze roku nie łatwo było w biurach turystycznych wyszukać wolną ofertę – wszystko zostało już dawno zarezerwowane. Udało się jednak znaleźć coś, z czego ktoś inny zrezygnował. Nie namyślając się długo, opłaciła koszty wycieczki autokarowej, spakowała swoje rzeczy i wybrała się w podróż. Wcześniej zostawiła klucze od mieszkania sąsiadce, prosząc ją, by zajrzała tutaj od czasu do czasu i podlała kwiaty.
Wakacyjna wycieczka trwała dwa tygodnie. Wypełniło ten czas zwiedzanie różnych
ciekawych miejsc w całkiem miłym towarzystwie i wypoczynek na nadmorskich plażach. Wszystko wypadło świetnie. Do domu Agata wracała przepełniona miłymi wrażeniami.
Było już dobrze po północy, gdy z Warszawy dotarła do swojego miasta. Wzięła taksówkę i pojechała do domu. Miała przy sobie drugi komplet kluczy do mieszkania, toteż nie musiała nikogo niepokoić w nocy.
W mieszkaniu już od progu zaskoczył ją dziwny widok. Drzwi dużego pokoju były na oścież otwarte. Widać było przez nie jej portret, który zmienił swoje położenie. Został przewieszony w miejsce niewielkiego obrazka przedstawiającego pejzaż. Tym samym, obrazek z pejzażem zajął miejsce portretu. Na stoliku pod portretem stała przyklejona do białego talerzyka wypalona do połowy świeca. Wyglądało to jak ołtarzyk przeznaczony do uprawiania jakiegoś dziwnego kultu. Bez wątpienia, tych zmian dokonała sąsiadka, która najwyraźniej nie ograniczyła swojej działalności do podlewania kwiatów. Pewnie spodziewała się, że właścicielka mieszkania wróci dopiero rano i pozostawiła na noc ten niezwykły układ przedmiotów.
W pierwszym odruchu Agata chciała uporządkować pokój. Popatrzyła jednak na zegarek, stwierdziła, że jest późno i doszła do wniosku, że zrobi to jutro. Pospiesznie umyła się, wypiła herbatę po czym położyła się spać.
Pomimo zmęczenia nie spała najlepiej. Dręczyły ją jakieś zawiłe, koszmarne sny. Na koniec pojawił się jej portret. Wpatrywał się w nią szeroko otwartymi niebieskimi oczami. Przestraszona przebudziła się. Na dworze świeciło słońce, była siódma rano i dłuższe spanie nie miało sensu. Wstała, wzięła prysznic, przygotowała śniadanie. Gdy kończyła jedzenie, w zamku zazgrzytał klucz. W drzwiach stanęła sąsiadka.
O Boże! - zawołała – To pani już jest!.. Ale się przestraszyłam... A ja jeszcze chciałam dzisiaj kwiatki podlać...
Bardzo jestem wdzięczna za troskę o nie – powiedziała Agata. - Nie wiem co bym zrobiła bez pani...
Eee tam – uśmiechnęła się sąsiadka – to żadna fatyga.., a kluczyki w takim
razie oddaję...
Agata wzięła od niej komplet kluczy.
Pani Anno – spytała – można wiedzieć dlaczego przewiesiła pani mój portret?
Sąsiadka najpierw zmieszała się, po czym jej twarz przybrała ponury wyraz. Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę.
Bo tak jest lepiej... Niech tak zostanie... To moja rada...
Aha... - Agata spojrzała na nią uważnie – Ma tak zostać... I świeca też?..
Świeca to jak pani chce... Ja ją zapaliłam, bo musiałam się pomodlić ale pani nie musi...
Te wyjaśnienia trudno było uznać za wystarczające.
Napijemy się kawy? - spytała Agata, widząc, że trzeba czymś skłonić sąsiadkę do mówienia.
Chętnie – powiedziała pani Anna i przysiadła na krześle.
Po chwili dwie filiżanki kawy znalazły się na stole. Agata też usiadła.
To teraz proszę mi szczerze i dokładnie powiedzieć o co chodzi z tym portretem? - poprosiła.
Pani Anna popatrzyła jej prosto w oczy.
Niech się pani nie obrazi ale namalowała pani śmierć...
Agata osłupiała. Różne rzeczy można było powiedzieć o jej portrecie ale nie to... Nie było na nim żadnych atrybutów śmierci ani czegokolwiek, co mogłoby kojarzyć się z nią. Uwagi sąsiadki wydały jej się tak samo niedorzeczne, jak uwagi o niebieskich włosach jej dawnego znajomego.
Dlatego pomyślałam – ciągnęła sąsiadka – że lepiej będzie jak ten obraz przesunie się w głąb mieszkania. Niech nie wisi na widoku.
Opowiada pani dziwne rzeczy... Na prawdę dziwne... - Agata przemawiała do niej łagodnym tonem, jakby miała do czynienia z osobą niezrównoważoną psychicznie. Z resztą, taka myśl zrodziła się w jej głowie.
Czy coś się stało?
Owszem... Stało się... - powiedziała pani Anna – Okropna rzecz...Był wypadek. Chłopak, co tu mieszkał naprzeciwko zginął. To się zdarzyło przy naszym
markecie. Widziałam jak to było. Policja wzywała mnie na świadka. Jak przyjechało pogotowie to on już nie żył... Pani go pewnie też znała z widzenia. Młody, ze dwadzieścia parę lat... Taki blondynek. Miał krzywe zęby... Zagapił się. Kierowca wozu dostawczego też chyba nie uważał...
Ach, tak... To rzeczywiście okropne.., nawet jak nie dotyczy bliskiej osoby – przyznała jej rację Agata. - Tylko nie rozumiem co wspólnego ma z tym mój portret?
Pani Anna pochyliła się w jej stronę i przyciszyła głos:
Bo jak to się stało to pani portret pokazał się na niebie. Policji tego nie powiedziałam ale pani mówię...
Chyba pani żartuje! - żachnęła się Agata.
Nie żartuję. Tak było. Mało kto to zauważył. Wszyscy oglądali wypadek.
Agata z niedowierzaniem pokręciła głową:
Pewnie pani się tylko tak zdawało – powiedziała. - Człowiek zszokowany jakimś zdarzeniem różnie reaguje. Wydaje mu się, że widzi coś dziwnego...
Nic mi się nie zdawało... - upierała się sąsiadka. - Nawet przez moment pomyślałam, że to Matka Boska albo jaka inna święta... Ale nie... To była pani.
Opowieść sąsiadki nie zrobiła na Agacie dobrego wrażenia. Nie lubiła być obiektem plotek. Uważała, że plotki niczemu dobremu nie służą i utrudniają tylko życie.
Może jednak miała pani rację, co do tych świętych... - powiedziała pojednawczo – Może to była Matka Boska...
Ale, gdzie tam!.. - machnęła ręką sąsiadka. - Jacy tam święci?! Jakaś diabelska sztuczka i tyle! Ten pani portret od razu można poznać, bo ma pani na czole hak... Nie wiem jak pani to malowała, że tak wyszło...
Agata nie chciała już tłumaczyć, że jest to tylko pasemko włosów ułożone w szczególny sposób – zgodnie z modą okresu, gdy zaczynała malować obraz. Pokiwała głową i obiecała sąsiadce, że portret będzie od tej pory wisiał w głębi mieszkania. Z przykrością musiała sama przed sobą przyznać się, iż w sztuce malowania nie jest zbyt biegła i nie potrafi pewnych rzeczy przewidzieć.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre
Tekst oczywiście wymaga sporych korekt. Ale wyłącznie poprawek typowo redaktorskich :)
oceny: bezbłędne / znakomite