Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-12-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2160 |
Tak... Życie na kartki, cokolwiek stanęłoby w treści, to jednak powielacz. Czyż nie mamy już dość szablonu, a nawet tego pisma, którym się posługujemy. Jeśli istnieją myśli w zmienionej świadomości (niewprawnie przelane na papier) to po cóż rozum człowieczy, jakież to perfidnie uproszczone pojęcie, w dwóch słowach można pomieścić ten ogrom przemieszczających się wzajemnie epizodów, mniej lub bardziej ważnych w tej BIOLOGII. Czyste aksjomaty, zwane umownie matematycznymi, jak wszystko w tym wyrażeniu - X będzie oddziaływał na Y, gdyż ma taki a nie inny kod genetyczny (i znowu dwusłów uproszczeniowy). A gdyby powiedzieć, że Aza jest... tak, znowu schemat... Mój Boże, dlaczego zawsze wszystko upraszczamy, czyż te kraty położone na radość, nienawiść i pochodne im zjawiska, muszą składać się ze słów, zdań, całych stronic pełnych kropek i przecinków (PISZ WYRAŹNIEJ, BYĆ MOŻE BĘDZIESZ POTEM SZUKAŁ KONFRONTACJI Z SUPER EGO, A MOŻE TO TYLKO NOWE ZŁUDZENIE OPARTE NA SAMOAKCEPTACJI, TAK, I TUTAJ TRZEBA WSTAWIĆ PYTAJNIK `A WIĘC ?`)
Zastanawiam się, jak daleko oddalona jest moja podświadomość od codziennych człowieczych zachowań, czyż potrafię drogą analizy wyciągnąć odpowiednie wnioski? ...A może inaczej...Czyż możliwe jest, by tą istniejącą przepaść przybliżyć w naturalny sposób, czy aktywność własnego intelektu może spowodować wzajemne przenikanie tych cholernych naleciałości kulturowych z pojęciem własnego istnienia. Tych pytań może rodzić się wiele przy tego rodzaju refleksjach, być może są one bardzo niewspółmierne z innymi zdarzeniami pojęć, ale jednostkowo są one bardzo ważne. Tak, to nie ulega żadnej wątpliwości. Myślę, iż wielość powielanych w postępie (jak go tak nazwiemy) jednostkowych stresów, już dawno została zaszeregowana do jakiegoś kodu AC, który przy sprzyjających warunkach, ze strony reżimu społecznego, rozwija się podobnie...I znowu problem, jak znaleźć podobne gesty i spojrzenia skończonej, lecz nieokreślonej cyfrowo grupy ludzi, którzy mają zbliżone ku sobie chwile refleksji. Czyż i tu wielka siła wpływu NIEZNANEGO, a określając kodem - PRZYPADKU? Dziwne, dochodzi się do uogólnień, które same w sobie przyczyniają się do powrotu w stan pierwotny przemyśleń. Czyżby znane KOŁO pod różną postacią? Tak wielki, zamykający się PROBLEM racji ISTNIENIA i znaczenia własnego JA w postępowaniu danej jednostki. Istnieje alternatywa, albo skierować swój tor na bardziej uczęszczane szlaki, lub też spowodować eksplozję intelektualną, poprzez unicestwienie własnej osobowości... A może kompromis?... to tylko kameleon ludzkich słabości. A więc, jak się ich wyzbyć? Czyżby tylko jedno wyjście? Czyżby tylko odruchy zachowawcze gatunku? To przecież nie możliwe! Więcej światła. Czyż ta udręka istnienia ma być tylko wielopoziomowym błądzeniem? Szukać. Tak, szukać, lecz czyż na pewno to jest ten CEL naszego codziennego oddechu zgnilizną rzeczywistości? Ach, gdyby nie nasza skłonność do przeplatania mitu z czasem naszego działania, byłoby to wszystko jeszcze bardziej wyuzdane w tej szczerości. Cóż więc jest bardziej potrzebne? Instynkt samozachowawczy, czy też krytyczne spojrzenie na funkcję CZASU Przyszłego i Przeszłego?
No tak, użyłem tak wielu znaków porozumienia
jednostkowego z zachowaniem wielopłaszczyznowości, by dojść do jednej, wielkiej alternatywy istnienia, bez skrępowania, za HAMLETEM. Więc potwierdza się moja teza o nakładaniu, przemijaniu, i znowu nakładaniu się na nowe powłoki człowiecze ustalonych wzorców oddziaływań na program bytu człowieka, ogarniętego możliwością refleksji o względnej niepowtarzalności przemijania, gdzie kluczem całości jest nie dający się nawet ogarnąć myślą PRZYPADEK.
Reasumując, czy tajemnica sensu istnienia jest dobrodziejstwem wyzwalającym w człowieku możliwość znalezienia wielopoziomowej ODPOWIEDZI, określającej (w stopniu wnikliwości w ten odwieczny problem) jego miejsce w hierarchii ludzkiego stada, (lub płaszczyznowo) jego miejsce w imaginacji własnej odrębności poszukiwań, co również daje chwile wypoczynku intelektualnego, spożytkowanego na rozrywkę, czy też na wytwarzanie dóbr materialnych, świadczących subiektywnie o ich doskonałości. Im większe są zastoje na drodze poszukiwań, tym bardziej człowiek ulega presji otoczenia, które stopniowo przeistacza go w marionetkę instynktów samozachowawczych, powodując rozwarstwienie gatunku myślących, i zarazem stwarzając precedens w założeniu o równości wielopostaciowej wśród tej grupy. Więc dobrodziejstwo, czy też zamierzona dyskwalifikacja poszczególnych odłamów gatunku. Z kolei, w jaki sposób człowiek wybrany drogą kombinacji wspomnianego programu może odnaleźć jemu nielicznych podobnych, którym przeznaczone jest to względnie najwyższe poznanie wartości.
A WIĘC ZNOWU PYTANIE ?!
UŁOMNE PTAKI
CZYLI POCIĄG DO POZNANIA
Faza I
Cokolwiek miało by się zdarzyć, to tylko w tej chwili, w chwili ekstazy i uniesienia, w chwili, gdy zaczyna się budzić ta część mózgu, która do tej pory była w stanie letargu. Odczucie piękna i brzydoty, ambiwalencja tych uczuć doprowadza mnie teraz do szału. Chcę śmiać się i płakać, kochać i nienawidzić zarazem. Ale to jaszcze preludium do fazy właściwej.
Jak ograniczona jest ludzka zdolność obserwacji otaczających ją elementów natury.
Faza II
Nareszcie, cóż za rozkosz ...tak... jeżeli w ogóle istnieje to słowo to ma tylko takie znaczenie jak niezrozumiały, na razie, i niesamowity tor, po którym mknie lokomotywa mojego życia. Boję się, że mogę zrobić głupstwo po lądowaniu. Po tej katastrofie sam będę musiał ciągnąć wagony swych wspomnień, swych narodzin i powolnego starzenia w smutku i samotności. Jakże jestem zazdrosny o ludzkie szczęście, o ich mały świat iluzji, w którym są szczęśliwi na miarę swoich potrzeb.
Zastanawiam się, dlaczego popadłem w tak skrajną melancholię, jak trudno się pogodzić z tym, że wszystko się skończy, nadejdzie stacja, gdzie trzeba będzie wysiąść i długo, długo czekać na następne połączenie z nadrealną strukturą mojej osobowości.
WIELKI NIEWIADOMY, o ile istniejesz, dlaczego skazujesz mnie na taki marazm istnienia, pozwalasz od czasu do czasu na wycieczkę do własnego Ego. Jest to takie męczące... i ta późniejsza apatia, myśli o samounicestwieniu, i ta ciągła świadomość własnej niedoskonałości. Nie! Nie myśl, że chciałbym byś darował mi długą podróż za nic, za wszystko trzeba płacić, ale dlaczego kazałeś mi się urodzić z taką osobowością? Czy nie lepiej byłoby, abyś dał mi znormalizowaną inteligencję, lub też zabrał do siebie, gdy jeszcze nie przeczuwałem własnego nieszczęścia? Nie chcę byś myślał, że staram się o twoje względy i zabiegam, byś został moim promotorem, ot, po prostu zwykła ludzka słabość dążenia do złudnego ułożenia sobie najlepszych figur w pasjansie życia.
W tym momencie chciałbym CI podziękować za przesiadkę do pociągu pospiesznego, który jedzie kilka stacji dalej.
Skąd u mnie biorą się tak liczne metafory? Czyżby niedoskonałość własnego języka? Tak... jestem świadomy swojego fatalizmu, przekracza on czasem pojęte przeze mnie granice, jestem przecież w klatce, zamknięty ciałem i pulsującym krwioobiegiem odmierzającym czas. Czas - jakże niepojęte jest to słowo, jak szybko mijają chwile, nic nie wróci, ciągle dalej i dalej. Dlaczego mnie gonisz? Daj chwilę odpoczynku, a życie niech przesuwa się samo! Jakże jesteś Niezrozumiały z tą swoją Kontrolą Istnienia. Chociaż raz przymknij oczy i nie żądaj zapłaty za te cudowne chwile wiary w swój byt. Widzisz, ciągle Ci coś wypominam, ciągle za mało, a żądasz tak dużo, tych wielu lat oczekiwania na egzamin i podsumowanie mojego bólu. Czy pozwolisz mi później na sycenie się Twoją Witalnością?
Subiektywnie wydaje mi się, że już najwyższy czas na przerwanie tej Groteski. Tak. Teraz już wiem na pewno. Tak. Nienawidzę Cię, Niewyobrażalny i Niemożliwy Do Uchwycenia Myślą Zegarmistrzu mojego Czasu i Próby. Świnio... dopiero teraz sobie uzmysłowiłem... jakaż to próba, skoro wszystko zaprogramowałeś od mojego początku do mojego końca, i ta moja ograniczona myśl, i nawet ten moment gdy spojrzę na kalendarz i zegarek... 14 marzec 19 któregoś tam roku z godziną popołudniową 227. Ty Bydlę, chociaż raz pozwól decydować o tej mojej Przeogromnej Samotności, po raz wtóry!
Po cóż mi ten bakcyl niepokoju i ciągłych pytań wszczepionych w moje zaprogramowane Istnienie. Oni uważają Cię za dobrego Stwórcę - każ mi uwierzyć w to tępe twierdzenie. Daj mi inny szablon bym przestał się męczyć. Cóż z tego, że dałeś mi wrażliwość i współczucie, którymi posługuje się codziennie, każ mi pić alkohol otępiający Wysublimowany Mój Własny Intelekt, a przynajmniej jego namiastkę. Nie chcę być już Twoją Marionetką, w Twoim Teatrze Namiętności, gdzie jesteś Jedynym Widzem!
Faza III
Wiesz, wprawdzie nie wiem czy z Twojej strony nie jest to wstępny punkt programu, ale dam się sprowokować złudzeniu, że stać mnie na Kontestację. Będę walczył o własną niezależność, o absolut decyzji. Wprawdzie nie stać mnie jeszcze na uzurpację, ale wszelkimi siłami postaram się Ciebie przewyższyć. Tylko bądź pewien, że nie pójdę Twymi Ślady i nie Stworzę Identycznej, a nawet Podobnej Zabawy, jaką jest Twój Teatr. Swoją energię nastawię na tor prowadzący do niepojętego, zastąpionego umownie słowem patetycznym - Absolutnego Dobra.
Mimo, że przewiduję katastrofizm własnego postępowania (tak, właśnie katastrofizm, ale czyż dla chwili rozkoszy nie poświęca się wycinka ponadczasu ?), jestem przekonany, że tylko taka droga może mnie doprowadzić do Błogostanu, gdzie świadomość, że można zrobić wszystko, pociąga za sobą konsekwencji bezczynne, a zarazem cudowne trwanie w układzie nazwanym, z braku odpowiednich słów, Dobrem.
Cóż, zdaję sobie sprawę, że moja forma wyrazu jest kompilowana z Twojego Scenariusza, ale to okres przejściowy. Jestem pewien, że osiągnę takie stadium, kiedy nie będę zmuszony do korzystania z umownych i ogólnie zrozumiałych form przekazu własnych koncepcji Trwania. Wydaje mi się, że dając tak prymitywną możliwość wyrażania się i porozumienia obnażyłeś się w moich oczach. Ty chyba się boisz o utratę Swojego, Jedynego W Swoim Rodzaju Ponadtrwania. Czyżbyś się kiedyś pomylił, dając mi możliwość spojrzenia na cały Mechanizm Zabawy?
Ograniczając mój język pozbawiłeś mnie kontaktu z Tobą, na Twoim poziomie, gdzie masz do dyspozycji straszną Witalność, zniewalającą wszelkie próby ucieczki z kart Twojego Egzemplarza Chronologicznie Zaprogramowanych sytuacji, które doprowadzają Cię do sadystycznego samozadowolenia i potwierdzenia absolutnej Wielkości.
Faza IV
Wprawdzie to dopiero nieudolnie opracowany przeze mnie plan wyzwolenia się spod Twojej Ingerencji, ale myślę, że powinien zachwiać podwalinami Twojego Samouwielbienia. Postawię Ci pytanie : Czy jesteś absolutnie pewien, że na Tobie kończy się Domena Stwórcy? Czy Twój Absolut nie jest subiektywny? Czy nie jest próbą zagłuszenia Twoich Własnych Wątpliwości, które być może czasem Cię ogarniają? A może i Ty Jesteś Marionetką stworzoną przez materię lub energię, przez coś, czego i Ty nie potrafisz wyrazić? Czy na pewno znasz Swój początek, a może twierdzisz że istniałeś zawsze? Czy to nie jest z Twojej strony próba wytłumaczenia Sobie Niepojętej Tajemnicy i Niepewności? Może dlatego szukasz potwierdzenia Swojego Absolutnego Ponadbytu przypatrując się nam, których stworzyłeś z wewnętrzna walką, targanych sprzecznymi uczuciami wartości i celu swego bytu. Wpoiłeś w naszą podświadomość, że aby coś stworzyć, czy też tworzyć trzeba korzystać z doświadczenia i wiedzy.
Czy Twój Teatr nie jest odbiciem Twego Ja, a z kolei czy nie jesteś odzwierciedleniem czegoś, o czym nawet ja nie potrafię pomyśleć? Wszak znam tylko Twój zarys Istnienia, i to też tylko zlepek wrażeń z wycieczek , na które się czasem wypuszczam. Absolutną niemożliwością jest przejście dwóch etapów poznania intelektualnego przez kogoś, kogo Ty Stworzyłeś. Jest rzeczą sprawdzoną, przynajmniej w układzie Ty i Twoje Marionetki, że tworzy się zawsze coś, co nie przekracza zdolności poznawczych samego Twórcy.
Widzisz, nawet w tak prostej formie, jaką jest Elementarz zwrotów i wyrażeń używanych w społeczeństwie Twych Marionetek, potrafiłem ująć w logiczną całość moje wątpliwości połączone z chęcią poznania Absolutnej Prawdy, o bliżej niesprecyzowanych dążeniach różnych form istnienia.
Faza V
Przykro mi tylko, że zaczynasz w tej chwili stosować chwyt poniżej pasa. Dlaczego usypiasz tą część mózgu, którą niedawno obudziłeś, by zabawić się moim kosztem? Są dwie przyczyny, dla których pozbawiasz mnie obecnego stanu, albo zaczynam Cię nudzić, lub wątpliwości zaczęły się nawarstwiać i żeby koncepcja Twojego Bytu nie uległa poważnemu wstrząsowi, postanowiłeś mnie odizolować od pracy mojego własnego, co prawda danego mi przez Ciebie, ale teraz mojego, bo przecież zamkniętego w granicach mojego ciała - mózgu.
Faza VI
W tym momencie stop, Ja sam decyduję o tym, czy przerwać, czy kontynuować tok analizy nad alternatywą dwóch zjawisk, gdzie jedno na pewno jest nieprawdziwe.
Zależność ponadformalnych zjawisk zachodzących w układzie :
primo - koło jako wytwór punktu niezależnie położonego w reszcie przestrzeni
secundo - wzajemne oddziaływanie, z bakcylem stopniowania wartości, wielu kół połączonych ze sobą według zasady uporządkowania w systemie budowy ponadwymiarowej konstrukcji intelektu. Intelektu regenerującego się samoistnie w dowolnym kierunku, więc tym samym nie posiadającym potrzeb szukania innych form zastosowania pracy odpowiednich wycinków kół, w zależności od możliwości ekonomicznych, mówiąc językiem nieprecyzyjnym w tej materii, jeżeli przyjąć, że nie istnieje równorzędny twór o słabo wykształconej zdolności rozwojowej, w sensie zaspokajania swoich potrzeb z zaznaczeniem, że mówiąc o tym ostatnim traktujemy go z punktu widzenia koła, które jest wyeksponowane na plan pierwszy, jako forma Absolutnie zorganizowana w tym zamkniętym łańcuchu, w skład którego wchodzą pozostałe koła o pomniejszym stopniowo znaczeniu. Tym samym jest tu adekwatne twierdzenie o początku i końcu, gdzie jednak koło o najmniejszej wartości nie jest w stanie pracować z energią, jaką posiada koło pierwsze, co jest możliwe w układzie odwrotnym. Więc występuje tylko ingerencja odgórna.
Zajęty powyższymi rozważaniami zapomniałem powiadomić Cię, że po raz pierwszy udało mi się zrobić coś wbrew Twojej Zniewalającej Woli. Otóż zanim wyruszyłem w tę przygodę intelektualną, zaopatrzyłem się w dodatkowy bilet, który tym samym przedłuży czas poznania. Zdążę zgłębić względnie to, co zacząłem, ale będę miał satysfakcję, że zdołałem uchylić rąbek Tajemnicy, którą się tak szczelnie otaczasz.
Przypuszczam, iż znam przyczynę, dla której zaprosiłeś mnie w tą podróż - to była chęć innowacji w Twoim Teatrze, przemyślana tylko powierzchownie. Byłeś pewien, że nie powstaną żadne komplikacje, i że bardziej się podniecisz, gdy z sadystycznym uśmiechem będziesz oglądał Swoją Marionetkę, która z nagłym przypływem wiary w siebie, przy jednocześnie zwielokrotnionej pracy mózgu (otworzyłeś mi podwoje, gdzie świadomość przeplata się z podświadomością) zacznie rozumieć mechanizm Istnienia, i w chwili, gdy będzie pewien, że posiądzie Prawdę, przerwiesz zabawę przy jednoczesnym zachowaniu Pamięci o doznanych przeżyciach i nienasyceniu, jakiego jest ofiarą.
Muszę przyznać, że plan byłby perfidnie doskonały, gdyby nie błahostka, jaką jest intuicja u Marionetek. Nie rozpatruję, czy przez zlekceważenie jej roli w naszym codziennym życiu, czy też źródła należy szukać gdzie indziej - wiesz, co mam na myśli. Sam przecież przy układaniu kodów podałeś nam informację, że lepiej sto razy przemyśleć, zanim wykona się jakąkolwiek czynność. Wpajałeś nam ostrożność, Sam się do niej nie zastosowałeś. Czy czułeś się tak pewnie wtedy, gdy planowałeś ten eksperyment ze mną? Nie doceniłeś swojej Marionetki. To właśnie jest przyczyną tego układu. Możesz tylko pozbawić mnie życia, rzucając mnie pod samochód, Sam wiesz jak wiele jest sposobów. Ale nie potrafisz przerwać moich myśli, a wiesz dlaczego? Na pewno wiesz. Tak, to właśnie to - jedziemy tym samym pociągiem, którego nie potrafisz zatrzymać, a tylko dlatego, że nie wiesz gdzie jest hamulec. Nie byłeś nigdy w takiej sytuacji, więc nie miałeś potrzeby szukania jakiegokolwiek zabezpieczenia. A teraz na to już za późno... Nie martw się , ja przecież nie jadę do Celu, wysiądę gdzieś po drodze. Mimo wszystko osiągnąłeś Swój kaprys - stracę wiele, wiele czasu, zanim wyleczę się z apatii, w jakiej znajdę się po wygaśnięciu dodatkowych płatów mózgowych, pracujących ku Twemu zadowoleniu i mojej rozpaczy, że wszystko przemija.
Faza VII
Ale i Ty nie wyjdziesz z tej historii całkowicie zadowolony, plan udał Ci się tylko częściowo. Usłyszałeś to, czego byłeś pewien, że nigdy nie usłyszysz. Oczywiście przyjmując, że stworzyłeś nas na Swój Wzór i Podobieństwo, więc drogą dedukcji doszedłem do wniosku, że i Tobą targnie niepokój oraz niepewność o trwałość konstrukcji teorii o Własnym, Niepowtarzalnym i Absolutnie Najwyższym JA. To dlatego umieściłeś w naszym słowniku słowo Super Ego. Zaczną nasuwać Ci się coraz to nowe pytania, będziesz szukał odpowiedzi, będziesz się zadręczał, będziesz zatrzymywał się nad każdą myślą, której nawet Ty nie potrafisz zatrzymać, chyba ze zdobędziesz się na samounicestwienie. I co wtedy powstanie? Próżnia? Chciałbyś! Dla takiego układu mógłbyś się poświęcić, ale nie masz pewności, bo jest prawdopodobne, że powstanie tylko puste miejsce w tym Przeogromnym Łańcuchu, które trzeba będzie zapełnić. Znam namiętności, jakie kierują Twoim działaniem, są one proporcjonalnie większe.
Nas stworzyłeś tylko jako Swój mglisty, nieprawdopodobnie pomniejszony obraz. Stworzyłeś w Świecie Marionetek (tym samym wiem, że nie pójdziesz tą samą drogą) jako rekompensatę dla jednych, dla drugich zaś jako formę wyładowania skłonności do dominacji nad gorzej rozwiniętą formą istnienia. Dałeś zwierzęta, rośliny i wiele, wiele innych istnień - jest w czym wybierać. W przypływie złości kopie się psy, zrywa się kwiaty, inne zamyka się w klatkach ku pokrzepieniu zagubionych serc. Dałeś nam etykę, moralność, kulturę i złudzenie, że tworzymy coś nowego, a w rzeczywistości i nas zamknąłeś w ogromnej klatce niemożności. Tak, z Twojej strony było to bardzo subtelną forma samoobrony przed regułą Wielkiego Łańcucha. Znalazłeś wyjście, Łańcuch nazwałeś Kołem, a siebie umieściłeś jako punkt z nieograniczoną swobodą i możliwością działania. Trwałbyś dopóty, dopóki nie znudziłbyś się, a potem wymyśliłbyś coś innego. Ale przyszła chwila, gdy nasunęła Ci się myśl o Eksperymencie. Czy zgłębiłeś swoją podświadomość, czy ją dokładnie spenetrowałeś, czy znalazłeś źródło tej myśli? Jestem przekonany, że nie. A tylko dlatego, że dominowało u Ciebie samouwielbienie i Twoja własna, Bezwzględnie Absolutna Myśl, że jesteś Wielkim Początkiem.
Do badania naszych stanów emocjonalnych dałeś nam Freuda. Tobie wydawało się, że nie potrzebujesz punktu odniesienia. Tutaj nastał Początek Twojego Końca. Kazałeś nam zastąpić wykonywanie Twojej Woli wyrazem Przypadek. Dla nas było to coś niepojętego. Zaczęliśmy używać zwrotów : Los, Przeznaczenie, Fatalizm i wiele podobnych.
Faza VIII
Tutaj dochodzę do sedna, czy Twój Eksperyment się nie udał było tylko zwykłym przeoczeniem, czy był to ten właśnie Przypadek, dla Ciebie będący, jeśli Ciebie nazwać Istnieniem, wykonaniem Woli Nadistnienia. Wiesz, skłonny jestem przypuszczać, że od tej chwili i Ty będziesz używał tego magicznego słowa - Przypadek. Czy się mylę, czy też historia się powtarza, z tym wyjątkiem, że ja nigdy nie miałem tendencji do uzurpacji Władzy i do sadystycznych skłonności ku słabszym, pod każdym względem znaczenia tego słowa.
Spróbuję wysnuć kilka przypuszczeń, gdyż nie stać mnie na nic więcej. Otóż minęło już przecież tyle czasu, niezmąconego żadnym incydentem. Inspirowałeś coraz to nowe cywilizacje, budowano dla Ciebie świątynie, składano ofiary, modlono się do Ciebie o życie. Wzajemnie się pozbawiano życia w Twoje Imię. Dochodziło do kontrowersji na Twój temat. Spierano się co do ułożenia tekstu modlitwy do Ciebie, ale nikt nie wątpił, że ponad Tobą jesteś Ty, Ty, nieograniczony wymiarem. Byli też tacy, którzy pod maską niewiary w Ciebie szukali Ciebie pod swoją postacią. A Ty patrzyłeś - Zabawa Trwała. Aż nadszedł moment, w którym nie przeczuwając (było to nieosiągalne myślą, czynem i słowem) zostałem zaproszony przez Ciebie w Poznanie Głębi Prawdy, tej, którą Ty uważałeś za Prawdę Absolutną. Jak to się stało, że poznałem więcej od Ciebie? Dlaczego właśnie ja? Być może, z biegiem czasu i na to przyjdzie odpowiedź.
Faza IX
Zdradzę Ci pewien stan, który ogarnia mnie w tej chwili. Moja Intuicja mówi mi, abym dyskretnie zaopatrzył się w dodatkowy bilet in blanco, tylko że nie wiem do jakiego pociągu wsiądę, i gdzie będzie następny etap Poznania. Teraz już muszę wysiąść, za chwilę mój bilet będzie nieważny. Wprawdzie nie znam kary za podróż bez biletu, to jednak jestem przerażony Nieznaną Konsekwencją tego czynu.
Kraków 14 marzec 79
Wieczór się zbliża z godziną 2054
Hej.
Faza X
Dziwne, chyba ulegam złudzeniu, lecz czuję się teraz jak niemowlę Marionetek, prowadzone za rękę. Uczucie niepewności, które mnie ogarnęło na początku Podróży niepostrzeżenie znikło. Cóż za niesamowity stan mej podświadomości, wydaje mi się, że tylko ten stan istnieje, że tamta świadomość była kaftanem bezpieczeństwa. Ogarnęło mnie uczucie, a raczej coś, czego nie można nazwać uczuciem (mniejsza o nazwę), ten stan niczego nie przypomina. By go opisać brakuje mi wyrazów. Ach, to nie ważne już teraz. Już nie przejmuję się apatia i czekająca mnie autoresocjalizacją.
2100
Hej
jest mi to... (skąd to słowo... tak... muszę je wypowiedzieć teraz, w tej chwili pomyślałem o nim) Absolutnie Obojętne. Śmiać mi się chce na samą myśl, ale czuję, że wpadam
w stan samouwielbienia, a najśmieszniejsze, a zarazem niepojęte jest to, że nie mam ochoty się przed tym bronić. ……….
oceny: dobre / bardzo dobre
Teraz o poprawności językowej. W moim odczuciu język jest zbyt hermetyczny, pozujący raczej na naukowy, a w konsekwencji trudny do powszechnego odbioru. Ponadto pojawiło się trochę błędów, w tym również ortograficznych. "Super ego", podobnie jak "nie dający" i "nie możliwe" piszemy łącznie. Piszemy "tę przepaść", a nie "tą przepaść". Błędy ze spacjami w pobliżu wielokropków. Brakuje przecinków przed: to po, a nie inną; zbędne przecinki przed: już dawno, lub, poprzez, ogarniętego, określającej.
ps. haslo - klucz to " ferma ", pochodzi z publikacji wspomnien Kory Jackowskiej :-))
pozdr sajko
Szan. Autor całkiem o nim zapomniał
(patrz "Pismo Święte")
Oczekiwanie, że d z i s i a j znowu zechciałby pochylić się nad czyjąś człowieczą dolą, by sobie pogadać z kimkolwiek o czymkolwiek, jest oczekiwaniem pozbawionym wszelkiej logiki.
Wszyscy - żywi i umarli - od tysiącleci żyją w świecie m i l c z ą c e g o Boga. W tym sensie każdy taki współczesny /także literacko ujęty/ z Nim "dialog" musi być de facto monologiem, czyli gadką do siebie samego.
Kogo to teraz - w 3. tysiącleciu po Chrystusie - interesuje??