Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-07-14 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1523 |
W dzień swoich urodzin Kowalska umówiła się z Natalką. Jak przystało na najlepszą przyjaciółkę, tamta zaproponowała pomoc w przygotowaniach. Zajęcie się kanapkami, nie przeszkadzało im zupełnie w plotkowaniu.
– Nie rozumiem tego – powiedziała jej przyjaciółka rozkładając plasterki świeżego ogórka na niewielkie kanapeczki. – To chrzciny jego siostrzeńca. W dodatku on jest ojcem chrzestnym. Czemu nie zabierze cię ze sobą?
– Pewnie nie chciał psuć mi urodzinowego przyjęcia. – Karolina wzruszyła ramionami niby obojętnie, ale z drugiej strony Natalia poruszyła coś, co od jakiegoś czasu siedziało wewnątrz Kowalskiej. Rzeczywiście zastanowiła się, dlaczego Daniel nie wyraził nawet minimum chęci zabrania jej do swojej rodziny. Prawda, był to ważny weekend dla samej Karoliny, ale w przypadku wyjazdu z nim do Warszawy zapomniałaby o jakiejkolwiek imprezie. Poznałaby rodzinę ukochanego faceta. Żadna, nawet najlepsza impreza urodzinowa nie może się z tym równać.
Wyobraźnia Karoliny rozbudziła się i przed oczami stanęła jej wizja spotkania z rodzicami Daniela. Jaki może być jego ojciec? Rubaszny, postawny. Z wąsem i dużymi wesołymi brązowymi oczami, zupełnie jak u jego pierworodnego. Mama była z pewnością korpulentną, opiekuńczą kobietą, stęsknioną za swoim ukochanym synkiem. Tym samym Karolina uświadomiła sobie, że Daniel nigdy nie rozmawiał z nią o swoich rodzicach. Dziewczyna nic o nich nie wiedziała, ba, nawet nie miała pojęcia, jak wyglądają, bo nigdzie w mieszkaniu Daniela nie było ich zdjęcia.
– Daniel dojedzie na imprezę? – Spytała powątpiewająco Natalia przerywając rozmyślania przyjaciółki.
– Obiecał – powiedziała Kowalska twardo. – Na pewno dojedzie.
Impreza rozkręcała się w miarę, jak przybywali kolejni goście. Byli już Łukasz i Maro – dwaj koledzy Daniela, a także koleżanka jubilatki, Violka, z którą znały się jeszcze z bardzo starych czasów, gdy Karolina nie była współwłaścicielką klubu tenisowego i pracowała na recepcji w niewielkim hoteliku dla sportowców.
– Jadę, kochanie. – Było już późno, gdy zadzwonił Daniel. – Jestem już niedaleko Gdańska. Prawie zasnąłem za kierownicą.
– Uważaj na siebie – odparła z lekką obawą Karoliną.
– Nic mi nie będzie. Mam do kogo wracać.
Jak zwykle po takich słowach, miłość do Daniela prawie uniosła Karolinę nad podłogę, niczym wielkie, opierzone skrzydła anioła. Jak właściwie wyglądają anielskie skrzydła? Czy naprawdę są opierzone?
– Podjadę jeszcze po koleżankę i przywiozę ją na imprezę. – Kontynuował chłopak. – Bożena, świetna kobieta, bardzo ją lubię. Tobie też na pewno przypadnie do gustu. Do zobaczenia, skarbie.
Karolinie zapaliła się lampka ostrzegawcza i mrugała intensywnym światłem. Jeszcze przez chwilę dziewczyna wpatrywała się w wygaszony ekran telefonu. Kim jest Bożena? Po raz pierwszy o niej usłyszała i musiała przyznać, że nieznajoma wzbudziła od razu zazdrość. To, że Daniel po nią jedzie, że ją lubi, nie podobało się Karolinie ani trochę.
Bożena okazała się kobietą zdrowo po czterdziestce, matką dwóch dorosłych już dziewczyn. Wygląd ani trochę nie wskazywał jednak na wiek, Bożena równie dobrze mogła uchodzić za jedną z rówieśniczek Karoliny. Prowadziła bowiem własny salon kosmetyczny, więc śmiało korzystała z jego dobrodziejstw. Ze wszystkiego, co Daniel powiedział w życiu, w jednym miał rację – Karolina z Bożeną całkowicie przypadły sobie do gustu. Nowo poznana była przemiłą, otwartą osobą o szczerym usposobieniu. Oczywiście nie rzuciły się sobie w ramiona i z miejsca nie zostały przyjaciółkami, jednak ich relacje wyszły ponad zwyczajną znajomość.
Z racji tego, że mieszkanie Karoliny nie było tak przestronne jak to Daniela, impreza nie miała takiego rozmachu. Zresztą mając w pamięci sprzątanie po tamtym przyjęciu taki rozmach nie był nawet wskazany. Dlatego nie było zrywania karniszów, tłuczenia szkła, tylko zwykła posiadówka z większą ilością alkoholu i głośną muzykę. Prawda jest taka, że podkład muzyczny był tak rozdzierający, że dziewczyna dziwiła się sąsiadom, którzy nie wezwali policji, w końcu impreza trwała do późnych godzin nocnych. Może inaczej: wczesnych porannych.