Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-12-02 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1458 |
Siedzieli na wale przeciwpowodziowym, zrobionym dawno temu, po kilku lokalnych podtopieniach. Wał miał być oczywiście dłuższy, solidniejszy, ale drogą ludowego surrealizmu, worki z cementu na wał, zmaterializowały się w kilku altanach i garażach lokalnych prominentów. Mapa wskazywała na wał dłuższy. Czyli, jak by tam nie mierzyć, na papierze zgadzało się wszystko.
- Czy chcesz tak przeżyć resztę życia? - zapytała Bolka Kinga, wyciszając dźwięki smart fona. Koleżanki, a właściwie znajome, ciągle pisały do niej o wszystkim i niczym, a internetowi lowelasi usiłowali poderwać na zdjęcia sześciopaków brzucha. Wolała posiedzieć ze złomiarzem Bolkiem, oglądając widoki spod jego koczowiska, niż nadal się tym wszystkim zanudzać.
- Wolę tak pojętą wolność, niż kłamstwa, złote klatki, a szczury niech ganiają się same- odpowiedział Bolek, myśląc, że chyba pochopnie napisał do Kingi SMS. Po co jemu, bezdomnemu outsiderowi, zawracanie sobie głowy znajomością z młodą dziewczyną u progu dorosłości? Czy żul z wózkiem blachy to odpowiedni kolega dla niej? Obawiał się rozmaitych nieprzyjemności, które mogły go z tego tytułu napotkać. Mógł to być wściekły ojciec lub poirytowany brat, z wytatuowaną kotwicą walczącej Polski, walczący ze wszystkimi przeciwko wszystkiemu.
- Jakie to kurwa komiczne, że dopiero zbieracz złomu potrafi coś ludzkiego powiedzieć! - Kinga przymknęła oczy, założyła dłonie na kark, przeciągnęła się, westchnęła.
- Fajnie się poczuć takim „dopiero zbieraczem”, naprawdę... - Bolka bolało to jednak. Od dziecka był wrażliwy na własnym punkcie.
- Przestań się obrażać, proszę- Kinga objęła go z zaskoczenia- Bo teraz to dopiero się na mnie obrazisz.
- Dlaczego?
- Kupiłam ci trochę ciuchów i załatwiłam prysznic na pokojach u znajomego. Jeśli zapytasz, dlaczego, to odpowiem bardzo szybko. Wyświetla mi kobieca intuicja taki komunikat, że jesteś super człowiekiem. Warto super ludziom pomagać. Chcę być inna niż ojciec.
- Skoro tak mówisz, to jesteś bardzo krytycznie do niego nastawiona.- powiedział Bolek, patrząc na samolot, ciągnący za sobą białą dżdżownicę po błękitnym niebie bez chmur.- Z kolei na prysznic nie mam zamiaru się obrażać. Ile można się kąpać w noclegowni? Jeszcze jedno, jeśli mogę... Co takiego robi twój ojciec?
- Udaje, że ochrania ludzi, zatrudniając kaleki jako „agentów ochrony”. Wszystko po to, żeby brać dotacje za ich zatrudnienie. Obrzydliwe!
- Skoro ktoś chce za to płacić, to widziały gały, co brały.
- Sorki, jestem idealistką. Po matce.
- Co z nią?
- Po prostu nie istnieje.
- Przepraszam. Zmieńmy temat.
- Kiedy ostatni raz kochałeś się z kobietą?- zaskoczyła go tym pytaniem. Zaskoczyła go bardzo. Zmieszał się. Westchnął. Popatrzył na rozerwaną paczkę paluszków, które jedli. Wziął jeden z nich, drugi. Potarł o siebie oba kawałki, małe ziarenka sezamu spadły mu na stare, znoszone obuwie. Pragnę cię, ale to przecież niedorzeczne, pomyślał, zaglądając jej w oczy. Błyszczały. Uniosła kawałek paluszka, wsunęła do ust.
- Chodźmy na randkę do hotelu. Mam niespodzianki – Kinga podniosła dużą, sportową torbę – Pozwól mi być miłą dla ciebie, proszę.
- Dobra- Bolkowi nie zależało zbytnio. Czy wiesz, który pies szczeka za zakrętem? Masz informację o każdej spadającej dachówce? Myślał, idąc obok Kingi. Hotel wolnych pokoi, w recepcji pająk śpi… Do głowy zawitała Irena Santor.
- Dlaczego tak zamilkłeś? - zapytała Kinga, kiedy siedział przed hotelowym biurkiem, na którym ustawiono spore lustro. Dziewczyna włączyła strzyżarkę do włosów, przejechała mu środkiem głowy, uśmiechnęła się- Chwilowo wyglądasz, jak kapitan latającego talerza.
- Mam taką wadę, że popadam w zamyślenie.
- Masz piękny, zmysłowy głos. - Kinga strzygła go troskliwie, delikatnie, zerkając co chwila w lustro.
- Będę musiał pokryć się papą?
- Będziesz musiał pokryć mnie… kołdrą. - naparła na niego piersiami, zaraz potem odsunęła się- Kąpiesz się pierwszy.
Rozbijał palcem bańki mydlin, skłębione na powierzchni wody w wannie. Przez chwilę chciał wyjść, wytrzeć się, założyć na siebie cokolwiek, uciec. Dziewczyna młodsza o połowę zabrała mnie do hotelu, ogoliła na łyso, proponuje seks, chociaż jestem bezdomnym dziadem, który zbiera złom.
- Gdzie tu jest, kurwa, logika… ? - szepnął do siebie, osuwając się głębiej w wannie. Ciepło wody, zapach płynu do kąpieli, konwalie gdzieś tam z bzem.
- Ja jestem twoją kurwą – Kinga pieszczotliwie dotknęła łysiny, policzka, ust. Więcej niż duże piersi, pod nimi brzuch płaski bardziej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Czarny pas do pończoch, czarny pasek pod pępkiem, a obok tatuaż z lecącym motylkiem.
Czarne szpilki, rysujące podudzia Bolka, na nowo odradzały w nim mężczyznę.
Marek Klacz, czyszcząc broń, nie interesował się, do jakiej koleżanki poszła na noc jego córka. Było mu nawet na rękę, że może swobodnie i spokojnie przygotować się do akcji.
CDN
oceny: bezbłędne / znakomite
To wciąż żywy Dickensowski/Wiktora Hugo czy prosto z Dostojewskiego nagi real