Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | utwór dramatyczny |
Data dodania | 2018-01-01 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2206 |
przypisy:
*Knieć błotna, kaczeniec, kaczyniec, kaczyniec błotny (Caltha palustris L.) – gatunek rośliny zielnej należący do rodziny jaskrowatych, roślina trująca.
**Jeśli prawda jest tutaj zbyt bolesna, to da się zmienić na: „poeta”, co obejmie szersze grono nieśmiertelnych i jeszcze bardziej zbliży was do prawdy.
***Jeśli zbyt dosłownie, to da się zmienić na „lećcie, nikt nie woła”.
(1)*ponumerowałem kwestie.
Etiuda rezurekcyjna
albo
wyjątki z dramatu (15 kwestii):
„Knieć na lackich polach”
Georg Friedrich Händel Sarabande & Legion
Knieć
Odsłona: W centralnym miejscu sceny znajduje się wielki kocioł piekielny. Dookoła kotła porusza się procesja ciarachów z krzyżami. Wiedźma przeciska się w pobliże kotła. Trzyma w dłoni buteleczkę.
Wiedźma
Pluć będą na każdego, kto tknie jadu tego.
Jeśli kłaniasz się karłom, przeklnij parszywego.
I choć niewiele pojmiesz, boś nieco za chybki,
żeby zebrać do kupy i powiązać nitki,
którymi on oplecie jak pajęczą siecią,
niegdyś wspaniałe łąki zakażone kniecią*,
skosztuj...
Chórek upiorów:
*Tu skosztujesz łyk octu z kielicha goryczy.
Śmiało! Bierz i pij z niego. Pokaż nam jak syczysz...*
W kraju, w którym nie ma już autorytetów,(1)*
wyższą sztukę szylduje stado wierszokletów
pasanych przez mecenat katonarodowy,
przyklejono kulturze emblemat ludowy.
Matce Boskiej Smoleńskiej oddają pokłony,
każdy, kto w zamach wierzy, ten błogosławiony
słowem jak wąż pokrętnym i sykiem żmijowym.
Modły wznoszą nie w kruchcie, lecz w szyku bojowym.
Wiedźma: Klątwa. Wlewa kroplę jadu z buteleczki do kotła.
*Bierze mnie na wymioty, bierze mnie na skręty.
Kto go wpuści pod strzechę, ten będzie wyklęty.
Gdy wasza chata skraja, a za nią upadek:
łeb podły islam wznosi, wokół pełno jatek,
wy, poddani działaniu systemu imadeł
wstrzymajcie w piersiach oddech: lacki grzmotnie diabeł.*
(chichot wiedźm)
https://www.youtube.com/watch?v=sG52A719Dlw - link
W kraju, gdzie jedni drugich ciągle robią w wała(2)
dla szlacheckiego bytu, gdzie ojczyzna mała,
żeby się w niej rodacy sami mogli zmieścić,
nie będą się z obcymi miłować, ni pieścić.
W kraju zrytym bitwami harde żyje plemię, (3)
co ponad własne życie ukochało ziemię.
Krwi nie waha się przelać w szaleńczym powstaniu,
podlewa swoimi łzami pustkę na zesłaniu.
Kocha i nienawidzi, nie zna oziębłości,
często w zapamiętaniu uśmierca z miłości,
to, co inne, nieznane, ze świata, czy z piekła,
bo je żydowska matka czułością urzekła.
To ją szczerze miłuje, nieważne, czy w klapie,
na górze jasnej, ciemnej, czy w Rydzyka łapie.
Matka Boska Licheńska, Matuchna Smoleńska.
Mateczka Jasnogórska, Lwowska i Wileńska!
A kiedy lacki Mojżesz z dobrą matką w klapie, (4)
kropli krwi nie przelawszy przywraca na mapie
dawną ojczyzny godność, to oszczerstwem plwając,
krzyż dla niego strugają, niech odchodzi łkając.
Przecie zwykły elektryk! Co on? Sam obalił?
Dobrze mówić nie umie, chełpi się i chwali! (fuck)
Lecz mowa ta pokrętna, której nie sprostali
wielcy w mowie i w piśmie marksiści wspaniali,
to tajemnica wiary, która karłów pychę
poniewiera i chłoszcze, żalu jest kielichem.
Mojżesz go pije do dna i karłom w twarz pluje. (5)
Lud z fałszu wyprowadza, plan bestii rujnuje.
Gdy karzeł go wychyli, a prawda nie zdławi,
drżyjcie wszystkie narody, bestia się objawi.
Ujrzy ducha cierpienie, pozna ludzką zawiść,
i w wielu czystych sercach rozpali nienawiść.
Wolnym wojnę wypowie, zbawicielem zwany,
a głupcom, by stępieli, nałoży kajdany.
{Noc kryształowych noży! do Szeli i chronologicznie karły w migawkach}
Chórek upiorów:
Zatem niech plagi spadną na podły inwentarz.
Jego matka bolesna, jego dom to cmentarz.
(W kotle pojawiają się duchy husarzy)
Och, rodacy! Wam sława husarskiej odsieczy? (6)
Łeb wasz orli w obłokach, cała reszta skrzeczy!
Zatem, gdy parobkowie wszelkiego rodzaju
dosiadają rumaków, by pędzić do skraju
przepaści, gdzie czyhają wilki i hien zgraja,
tam sprawiedliwym duszno i serce się kraja.
Wy nie z kolan wstaliście, lecz na twarz padliście
przed mlaszczącym bałwanem, jak Kmicic! Jak liście!
Czyż nie widzicie w karle cienia Radziwiłła?
Zaćma na wzrok wam padła? Gęsta mgła spowiła?
Coście się tak przyssali do piersi tej knieci?
Upadł już całkiem orzeł, czy duch jeszcze wzleci?
Świat ma się kręcić bez was? Wam krzyż i mogiła?
Od tej waszej zarazy, lepsza już jest kiła.
Och, Wam nie z kolan wstawać, wam pełzać w procesjach!
Jak sądzicie rodacy, po czym ta sukcesja?
Chyba nie po tym raku, wszawym i czerwonym?
Mocno doskwiera życie w państwie wyzwolonym?
Brakuje w nim powodów, żeby nic nie robić?
Dlatego, gdy coś wyjdzie, zaraz trzeba dobić?
Pyski w poprzek wykręca, tyle jest zajadów
w waszych syczących paszczach, całkiem jak u gadów!
Bywało, że Mickiewicz rzygał przy pisaniu,** (7)
gdy upojony trunkiem plątał się w posłaniu,
miast się okna framugi uchwycić i chlusnąć,
zapaskudził rękopis, żeby was choć musnąć.
Chórek upiorów:
*Musicie się pogodzić, tacy są poeci.
Choć podli i zuchwali, z nimi orzeł leci.*
Kiedy was łączy tylko rozpacz nad zgliszczami, (8)
po co ma się Maryja zmiłować nad wami?
O co modły wznosicie i o co błagacie,
kiedy tak zapalczywie do jej stóp padacie?
Czy nie o szubienice dla zdrajców i katów,
którzy znają robotę? O łamanie gnatów?
O balwierzy, co złą krew puszczą ulicami?
Pierw łeb nożem ogolą i poszczują psami,
potem: na anioł pański ranne wstają zorze!
Ja, dla Ciebie grzeszyłem, wybacz Panie Boże!
(W kotle pojawia się duch Kmicica. Wymachuje szablą.)
Chórek upiorów:
*Kiedy ci szabla droższa od twego ubrania,
od jadła, od krwi brata, nie znajdziesz posłania!*
Ech, Kmicicu, Kmicicu! Cóżeś ty narobił? (9)
Ty żeś chaty sąsiadów kurem przyozdobił.
Płoną lackie zagony, czarna spadła sadza,
duch twój nieokiełznany na cmentarz prowadza.
Wciąż ruszają w zajazdy ci twoi dziedzice!
Każdy z nich w sercu własną ma Bogurodzicę.
Chcecie ojczyzny wolnej? Racz ją wrócić Panie?(10)
Wy tylko do szabelek macie powołanie!
Wy kochacie powstawać, wolność dla was kulą
u nogi! Boże drogi! A klatka swobodą!
Tam wam skrzydła rosną, a rogi nie bodą.
Na polach lackie diabły, a w klatce orlęta.
Zły czar na was rzuciła caryca przeklęta?
Chryste! Czy jeszcze kiedyś będziecie narodem?
Czy jak mówią Moskale: ropiejącym wrzodem,
skazanym na utratę dorobku i ziemi?
Czy parszywy poeta cokolwiek was zmieni?
Chórek upiorów:
*Nad chmurami lot orli, na co wzrok sokoła?
Nie szczędźcie woskowiny, jedźcie, nikt nie woła.***)*
Nie widzicie jak bardzo wszyscy się różnicie, (11)
gdy ciemnotą i fałszem z Boga sobie drwicie?
Nie dajecie rozkwitnąć tej różnorodności,
co w was krzyczy, wrze, kipi, rwie się do wolności.
Ech, wy Lachy! Wy orły, jastrzębie, sokoły!
Czyż nie wróble stawiacie dzisiaj na cokoły?
Taka drzemie potęga, a rządzą miernoty.
Knieć ojczyznę zarasta, głupcy i nieloty
pasą się na państwowym, harcują po polach.
Gdy się naród poróżni, znów wróci niewola.
Ach, co was tak uwiera? Przed czymże tak drżycie? (12)
A może to nie strachy? Może się brzydzicie?
Wszystkim, co nie przystaje do świata obrazu,
który tępe łby mami. Listą jest nakazów,
nikczemności tryumfem, karłów bufonadą,
teatrem upadłości, najgorszą żenadą.
Czy was rozum opuścił? Róg daliście knieci?
Boga się nie boicie? Czyście karła dzieci?
To wasze jest zwycięstwo? Już wam obca trwoga?
Zatem niechaj was wszystkich zaleje jad Boga!
(Wiedźma czyni zaklęcia nad kotłem, wlewa do niego z buteleczki kroplę jadu)
Ty kochasz to, co polskie, co Polak wyrabia, (13)
ale przecież nie będziesz swojego dorabiał!
Ty prędzej donos złożysz na firmę sąsiada,
bo twoim ukojeniem - za płotem mieć dziada.
Wtedy masz wielkie serce i wielkie współczucie
dla ubogich, więc donieś, poczuj to ukłucie!
Tyś największym patriotą, szczycisz się ojczyzną, (14)
lecz praca u Polaka dla ciebie pańszczyzną,
co uwiera, krew burzy, aż się nie chce robić,
więc twój umysł roztrząsa: jak tu pana dobić?
A kiedy ci ucieknie jakiś polski Midas,
wówczas głosisz hasła: nie kupuj u Żyda!
Pojawia się anioł stróż z rogiem nad kotłem:
Jedynie wasza cnota krytyk się nie boi.
Na sądzie ostatecznym do końca wystoi.
Gdy anioły odtrąbią radosną nowinę,
otrzymacie róg boży, a Judasze linę.
Anieli was błagają, żebyście nie dęli,
bo ogłuchną, oślepną, nie będą wiedzieli,
które są diabła dzieci, które po kądzieli.
I przez to wasze wycie, skończycie w kipieli
ognia, siarki, łez, bólu i płonnych nadziei.
Jego róg wpada do kotła.
(W kotle pojawia duch Jakuba Szeli z rogiem w ręku)
Wiedźma:
Patrzcie! Zbliża się w pląsach duch Jakuba Szeli.
Bliżej, bliżej! Zapraszam, byście się przyjrzeli!
Kmiecie:
Oj, niedługo się skończy nasze mordowanie,
jak Jakubek z chłopami zrobi szlachcie pranie.
Chórek upiorów:
*Gdy twój brat faworytem po schedę, po trupie
naprzód idź, los jest twój, pierw ojców spal chałupę.*
Ech, Jakubie, Jakubie! Cóżeś ty uczynił? (15)
Wciąż o pomstę wołają twoi jakubini.
Każdy z nich w sercu nosi zawiść po wsze czasy.
Ni to pany, ni chłopi, z jakiej oni rasy?
Ich są pola odłogiem pod lasem leżące,
ich są rzeki i lasy, miedze i zające.
Ich jest woda, powietrze, mleko, miód i surdut.
Chórek upiorów:
*Ich miotła, co zamiata! Pod dywan lacki brud.
Ich Boże jest wiejadło! Wywiewa z Lacha smród.
Ich przetak jest, co czyści! Oddziela gorszy sort.
Ich dzbany na szampany! Karnawałowy tort.*
(Tutaj są wypełniacze: String Quintet in E major, Op. 11, No. 5, G. 275: III. Minuetto ciarachów, zachowane w oryginale. Taniec odbywa się wokół kotła. Tańczą z drewnianymi krzyżami.)
Duchy wielkich Lachów:
Dziś nas dźgają krzyżami kmiecie surdutowi!
Knieć ich szczuje na naród, oni rżnąć gotowi!
Na naród, który wyrósł z pańszczyzny i panów,
choć wszystko przeminęło, dziś nie spęd baranów!
Pamiętajcie ciarachy: wrócą jeszcze Lachy!
Nie złamią Lachów ducha na zające strachy!
Żar z lackiego kotła. Przyzywanie Legionów.
Twoją duszę na krzyżu rozciągam i kroję
słowem jak brzytwa ostrym. Octem ciebie poję.
Zdychaj rodzie żmijowy, niech cię złożą w grobie!
Lecz byś znowu zmartwychwstał, zapłaczę po tobie:
Och, Lachu! Z grobu powstań, skądeś już powstawał!
Szablą świśnij i rozpędź upiorny karnawał!
Tyś Ziemię z posad ruszył, a Słońce zatrzymał!
Zmiótł krzyżacką potęgę, potop żeś wytrzymał!
Z niczym Turków pod Wiedniem odprawiłeś dzielnie,
wnet doceniłeś sztukę, a cyrkiel i kielnię
uchwyciłeś by wzrastać! Pierwszy traktat wzniosłeś:
fundament demokracji. Ty pierwszy dorosłeś!
Rozbłysłeś i... zgasłeś. Ech, Lachu...
Żarem zionę: rozniecam ogień w waszych sercach.
Jam jest Lach z krwi i kości! Mój krzyż, moja tęcza!
Krew waszych wielkich przodków wsiąkła w lacką ziemię.
To gniew z mogił się sączy. Oto jego tchnienie:
Zerwijcie lackie diabły zasłonę z żałoby!
Tylko w was jest nadzieja, usłyszcie ten skowyt...
oceny: bezbłędne / znakomite
Zatyka z podziwu nad lekkością, z jaką panujesz nad językiem, nad bogactwem słów, nad znajomością klasyki (w znaczeniu, jakie chcesz zrozumieć), nad obrazem.
I znajomością dramatów. Więc "Makbet", więc "Wesele", Szekspir, Wyspiański, Mickiewicz...
Nie będę pisać o przecinkach, bo nie przystoi.
Treść niesamowita. Jest tyle zdań z puentą, że nie sposób coś wyróżnić. Tyle o tym, co się nazywa zaletami i wadami naszego narodu. Wielki komentarz do naszej polskiej rzeczywistości.
A więc jedno z twoich wcieleń, Legionie, jest człowiekiem teatru.
Wszystkiego dobrego i niesamowitego w Nowym Roku.
oceny: bezbłędne / znakomite
Najlepszego i obyś pisał jak najwięcej!
Podejrzewam, że wielu wybielonych skrzywi się z niesmakiem, zarzucając Ci częstochowszczyznę. Sam tego wielokrotnie doświadczyłem.
Trudno wgłębiać się w sam tekst, tyle w nim wątków i obrazów. Całość znakomicie podana, porywające w treści i przesłaniu. Ten tekst powinno się czytać na lekcjach języka polskiego z nadzieją na kolejne wybory.
Wszystkiego naj, naj...w 2018.
Serdeczności
oceny: bezbłędne / znakomite
Chciałem od Państwa przede wszystkim usłyszeć, czy moje pisanie trzynastozgłoskowcem nadaje się, żeby coś grubszego napisać, czy jeszcze hen hen? Patosu mogę się pozbyć, moralizatorstwa też, ale chodzi mi o to, czy współczesny język pasuje do trzynastozgłoskowca, dlatego, że tak czy inaczej będzie czuć archaiczną manierę.
Dla mnie kojarzy się z naśladownictwem i parodią i wszystko zależy od celu i treści. Czytuję współczesną poezję, ale są to przeważnie wiersze wolne. Niektóre wprowadzają rymy, ale sprawiają wrażenie wiersza wolnego. Niektóre mają wkomponowane fragmenty trzynasto- czy jednastozgłoskowe.
Bardzo lubię wiersze Stanisława Barańczaka. Na przykład jego świetny wiersz "Kontrapunkt" (dziś jest temat muzyczny na publixo):
...
Im później, im odleglej, tym wiekszą to miało wartość,
tym łatwiej, może z nerwów, łzy piekły w kącikach oczu.
Przez chwilę, przez chwilę gładzić zwięźle spleciony warkocz
kontarpunktu, rozważać cud współistnienia głosów,
z których każdy odbywa w czasie osobną podróż,
a w każdym punkcie czasu związuje je inna harmonia.
Życia by nie starczyło, nie tylko tej chwili - odłóż
to na później. Przyspieszył, i dopiero gdy ostro hamował
przed skrzyżowaniem, niejasna myśl: że w tak gęstej muzyce
jest miejsce na wszystko, z nim włącznie - że jedno nie przeciwdziała
drugiemu, że nie on słucha, ale muzyka użycza
mu słuchu, czasu, cierpienia, wszystkiego, co przewidziała.
Nie wiem, co powiedzą inni.
powinno być "spleciony warkocz kontrapunktu".
mu słuchu, czasu, cierpienia, wszystkiego, co przewidziała"
heh, teraz ja mam wrażenie, że wszystko już zostało napisane. Popróbuję jeszcze. Dzięki.
Próbuj, nie masz powodów, żeby się powstrzymywać, przecież piszesz bardzo dobrze. Poza tym sam musisz się przekonać, jakie środki najlepiej oddadzą to, co chcesz wyrazić.
Poetycki debiut byłby dobrą odskocznią im wprawką do prozy, być może felietonów, jako ze pisanie dobrą prozą jest naprawdę trudne.
oceny: bezbłędne / znakomite
Czapki z głów, Panowie/Panie!
mu słuchu, czasu, cierpienia, wszystkiego, co przewidziała"
heh, teraz ja mam wrażenie, że wszystko już zostało napisane. Popróbuję jeszcze. Dzięki.
Ciekawe, bo ja też miałam takie uczucie po przeczytaniu "Kontrapunktu". Zdarza mi się od czasu do czasu, że wiersz powala na kolana i własne pisanie wydaje się takie malutkie.
Ale nie to było moim celem, kiedy zamieszczałam ten cytat. :)
z "Sarabandą" wielkiego G. F. Händla /1685 -1759/ w muzycznym tle
(patrz objaśnienia Autora i didaskalia)
jest w prostej linii duchową kontynuacją drezdeńskich "Dziadów" Mickiewicza - i tam, i tu centralną ideą jest troska o los odwiecznie skłóconych Polaków i Polski, tam i tu real miesza się z mistyką, i tu, i tam Konrad i Legion zmagają się z wyzwanianiami godnymi wieszcza-patrioty-herosa.
Na wielkiej historycznej scenie pojawiają się Wiedźma, pichcąca w piekielnym kotle lecznicze jady, procesja ciarachów z krzyżami, Anioł Stróż, duchy husarzy, duch Kmicica, duchy wielkich Lachów, duch Jakuba Szeli, chór upiorów itd., itd.
(patrz scenariusz)
muzyka Händla trzęsie światem w posadach - i jest tak, jakby C Z A S stanął w miejscu, bo
tragedia narodowa
/tutaj w tkance dialogów zdrada Judasza przy okrągłym stole, katastrofa pod Smoleńskiem, otwarta współpraca z rządem Rzeczypospolitej o. Dyrektora z Torunia/
to nie martwa koszmarna przeszłość, która mądry światły naród uczy dwa razy nie wchodzić do tego samego bagna,
a, niestety, ku naszej rozpaczy, wciąż ten sam piekielny kocioł, w którym gotuje się nasze niepomyślne j u t r o
Zerwijcie, lackie diabły, zasłonę z żałoby!
Czas wyjść z cmentarza, opuścić te groby!
Przypomnijmy: "dziady" to prastare prasłowiańskie obrzędy z piciem, pieśniami i rytuałami na dawno zwietrzałych mogiłach Przodków.
Nie odwieczną ucztą na nagrobkach Ojców naszych i Dziadów czcimy Ich pamięć, lecz tym, że
NIE POWIELAMY w nieskończoność Ich błędów
Żeby nowe dzieci
Otrząsnęły się z ich złudzeń,
Łąki wzrosły już bez knieci!
...........................
BRAWO, LEGION!
APLAUZ NA STOJĄCO!