Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2011-11-09 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3044 |
Wczoraj przyleciał do mnie anioł. Był ubrany na biało, gładko uczesany, pod krawatem. Z urzędowym uśmiechem oznajmił, że to już, to znaczy za dwa dni… Mam się przygotować. Pojawił się wcześniej, bo jak przyznał, nie lubi działać z zaskoczenia. Potem stanął za mną. Wyjął metrówkę i zaczął mierzyć moje plecy, mrucząc pod nosem wymiary.
- Dobrze, to już mam. Jaki kolor skrzydeł wybierasz? Nie mów. Niech zgadnę. Białe! – zachichotał, a potem dodał, że to taki popularny żarcik tam na górze. - No dobrze dosyć śmiechów chichów. Podaję instrukcję – spoważniał na moment, ale tylko pozornie. - Jak już wejdziesz do napowietrznego tunelu, idź za światłem. Ubierz się ciepło. Są tam potężne przeciągi. Od stu trzydziestu lat apelujemy o wstawienie okien w korytarzu. No, ale przecież nie pozwolimy ci zmarznąć – znów się zaśmiał. - Najlepiej będzie, jak wyrobisz się przed 17. Do tej godziny wydajemy skrzydła. Inaczej będziesz musiała zaczekać do następnego dnia, żeby wzbić się wyżej. Jeśli nie zdążysz, przenocuje cię u siebie siostra Antonina. Kto by pomyślał taka stara, a ma głowę do interesów – spochmurniał. - Dla oczekujących na skrzydła założyła hotelik. Ma wprawdzie dwie gwiazdki, ale przynajmniej serwuje świetne śniadania. Gotuje sama. Acha, kieszonkowe dostaniesz od świętego Piotra. Będzie czekał na końcu korytarza. On zawsze otwiera wrota. Ale pewnie to już wiesz z tych niby śmiesznych żartów, co to krążą po ziemi.
Gdy prowadził ten swój przydługi monolog, zaczęłam się zastanawiać, co mam na siebie włożyć w ten czwartek: „Przecież jest środek lata. W co ja się ubiorę? Będę paradować cały dzień w grubym swetrze i sztruksowych spodniach w oczekiwaniu na…?”.
-Właściwie, to jak ja, no wiesz…- zapytałam w końcu.
- Nie mam pojęcia – przyznał anioł. – Szef ma swoje sekrety. Tego nam nigdy nie zdradza. Zresztą to nas właściwe nie obchodzi. Dla nas liczy się sztuka.
Jego szczerość momentami mnie przerażała. „Czy mi się tam w ogóle będzie podobało?”.
- Są dni, że nie wyrabiamy się z produkcją skrzydeł – kontynuował anioł. - Siostry Michalitki narzekają wtedy na ból nadgarstków. Przygotowanie ich to żmudna robota. Potem muszą jeszcze uzyskać atest. Czuwa nad tym sam Archanioł Gabriel. Przejął ten biznes od świętego Eligiusza.
- Dlaczego? - zapytałam, udając zainteresowanie, choć moje myśli krążyły w szafie w sypialni.
- Eligiusz dopuścił kiedyś do użytku wadliwe skrzydła. Ich właściciela ciągle ściągało na lewo. Nie zdążył dolecieć na czas do swojego podopiecznego, no i wiesz. Przejęli go ci z dołu…Latami próbowaliśmy go stamtąd wyciągnąć. Szef się zawziął. W końcu się udało. Biedny chłopak długo musiał dochodzić do siebie w sanatorium świętego Cezarego z Nazjanzu. Od tamtej pory zwracamy szczególną uwagę na skrzydła.
„O Boże” – pomyślałam. - „A jak ten gaduła nie zdąży po mnie przylecieć...”. Moje przerażenie sięgnęło zenitu.
- O mnie się nie martw – oznajmił anioł, jakby czytał w moich myślach. - Skrzydła mam pierwsza liga. Szybko dostanę wiadomość na pager od szefa i jestem przy tobie. Pamiętaj jednak, przez korytarz będziesz musiała przejść sama. Ja cię tylko do niego wprowadzę.
***
W czwartek, ku mojemu zaskoczeniu, ochłodziło się. Temperatura powietrza spadła do kilkunastu stopni. Wyciągnęłam z szafy ulubiony sweter i brązowe sztruksy. Założyłam podkolanówki i balerinki. Pomyślałam, że wszystko przebiega po mojej myśli „Tylko czy się wyrobię do 17?” – zastanowiłam się. Jakoś nie uśmiechała mi się noc w dwugwiazdkowym hotelu. Pomyślałam o karaluchach i innych insektach, ceratowych kotarkach pod prysznicem i pościeli z kory. „Brrr”. Na zegarze w kuchni wybiła 10. „I nic” – pomyślałam. „Mam jeszcze trochę czasu”. Na czwartek zaplanowałam urlop w pracy. Posprzątałam mieszkanie. „No przecież nie zostawię po sobie bałaganu”. Zaczęłam się zastanawiać, jak to się stanie. Nie widziałam, czy mam wyjść z domu, czy zostać. „Ten mój anioł stróż zapomniał mi chyba powiedzieć” – zezłościłam się. Włączyłam telewizor. Spiker w wiadomościach donosił o groźnym wypadku. „Ocho, będzie dzisiaj niezły tłok w tunelu” – pomyślałam. – „I siostry się napracują”.
Ciągle myślałam o tym, skąd będę wiedziała, że to już. Dochodziło południe. Musiałam iść do sklepu. Zabrakło mi kawy. Chciałam się napić przed podróżą. „Cholera wie, jak długi jest ten tunel” – pomyślałam. Zamknęłam drzwi od mieszkania. Na dole dałam resztki ze śniadania małym kotkom. Kocica uciekła od sąsiadki i zadomowiła się w piwnicy naszej kamienicy. Kilka dni temu okociła się. Pobawiłam się chwilę z małymi i ruszyłam w stronę osiedlowego sklepiku. Właśnie przechodziłam koło zielonego skwerku, kiedy usłyszałam: „Witaj”. Na widok znajomej postaci odetchnęłam z ulgą, ale zaraz zaskoczona zapytałam? „Jak to? To już?”
-Tak – odrzekł z uśmiechem anioł. Wydał mi się taki piękny, tajemniczy. Po raz pierwszy rozpostarł swoje skrzydła. Wyglądał jak postać z najpiękniejszych baśni. Wyciągnął rękę w stronę kamienicy. Odwróciłam się. Małe kotki z zainteresowaniem wyciągały główki z piwnicznego okienka. Leżałam na chodniku, a obok mnie spory kawałek starej dachówki. „Tyle razy dzwoniłam do administracji, żeby naprawili dach” – pomyślałam. Klęczeli nade mną sąsiedzi. Ktoś próbował robić mi sztuczne oddychanie. Wciąż dobiegali nowi ludzie, potrącając moje nogi na chodniku. Ktoś krzyczał: „Wezwijcie karetkę”. Zrobiło się straszne zamieszanie.
- Musimy się śpieszyć – odezwał się anioł i zatrzepotał skrzydłami. – W Moskwie był duży wypadek. Tunel może być zapchany, więc jeśli chcesz zdążyć po skrzydła…
***
Staliśmy przed olbrzymimi drzwiami. Zajrzałam do środka. W dali migotało światełko. Było słabo widoczne. Dzieliła mnie od niego spora odległość. Zrobiło mi się przyjemnie. W oddali majaczyły jakieś postacie. „Tam pewnie robi się korek” - pomyślałam i poczułam jak anioł delikatnie popycha mnie w stronę tunelu. Odwróciłam się i spojrzałam na jego piękną twarz: „To już?”…
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bardzo dobre / znakomite
oceny: bardzo dobre / znakomite