Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-12-12 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1777 |
„Dzień dobry, cześć i czołem! Pytacie, skąd się wziąłem? Jestem wesoły Romek, mam na przedmieściu domek, a w domku wodę, światło, gaz [...] Nie bój, nie bój, wyłączą ci! [...]”
No właśnie. Wszyscy znamy i „kochamy” „życzliwość” sąsiadów, prawda?
Zastanawia mnie czy owa „życzliwość” wynika z zazdrości, z głupoty? A może są inne powody? Sąsiadka, która udaje zainteresowanie, ale takie zdrowe, deklaruje chęć pomocy przy wniesieniu nowego telewizora czy zmywarki. Kiedy już wejdziecie z nią do mieszkania, zazwyczaj robi dyskretny albo i mniej dyskretny reaserch i zapamiętuje co macie i ile tego macie, by później móc podzielić się takową informacją z innymi „życzliwymi” sąsiadkami. Kilka dni później widzicie krzywe spojrzenia, głupie uśmieszki szepty za plecami „na pewno jakieś przekręty robią, uczciwego człowieka nie stać na takie luksusy”. I cóż tu poradzić? Przecież sąsiadki wiedzą wszystko najlepiej! Rozmyślając nad tym jakże „interesującym” zjawiskiem, przypominam sobie dwa incydenty, w tym jeden na szczęście bez mojego bezpośredniego udziału. Mieszkając w bloku na warszawskim osiedlu Jelonki, które jak się później okazało, było jedną wielką zbieraniną starszych pań, które interesowało wszystko poza własnym życiem, poznałem młode małżeństwo. Ona – pracownica linii lotniczych, on – programista. Jak nie trudno się domyślić zarabiali przyzwoicie. Niedługo po wprowadzeniu zaczęli urządzać sobie mieszkanie, które połączone było z dwóch mniejszych, tworząc tym samym dwupoziomowe. Starsze panie jakoś ten fakt przełknęły, chociaż łatwo nie było, sądząc po ich minach i kąśliwych „dzień dobry”. Ale nie odbiegajmy od tematu. Kiedy, on, przyjechał pod blok nowym samochodem, wypełnionym po brzegi nowoczesnym sprzętem RTV, sąsiadki, akurat (jak zawsze) siedziały na ławeczce, popijając popołudniową kawę z cienkich szklaneczek w metalowych koszyczkach, koniecznie z łyżeczką w szklance. Zaczęły się szepty, porozumiewawcze spojrzenia. Tydzień później moich nowych sąsiadów odwiedziła kontrola skarbowa (szybko im to poszło), okazało się, że „życzliwe” panie napisały donosik do skarbówki, martwiąc się, jakoby nowi sąsiedzi nie opłacili podatków i na pewno coś kręcą i oszukują nasze kochane państwo.
Po miesiącu młodzi ludzie wyprowadzili się. Zazdrość i zawiść ludzka nie zna granic, prawda?
Druga sytuacja miała miejsce nieco wcześniej, kiedy zostałem posądzony przez dokładnie te same panie, o bycie kochankiem własnej matki. Kiedy ona nie wytrzymała i powiedziała, że jestem jej synem, usłyszała „no ja chyba wiem lepiej, że to pani kochanek!”. I z kim tutaj rozmawiać?
oceny: bezbłędne / znakomite
Gdyby dostawały każdego miesiąca 500 plus, zrobiłyby sobie kurację odmładzającą, liposukcję, kurs jazdy na wrotkach, botoks oraz detoks - i nie tylko skarbówka miałaby już z nimi święty spokój