Autor | |
Gatunek | romans |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-06-13 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1262 |
Wciąż nie mogła przestać myśleć o tym, co usłyszała od niego. Zastanawiała się, jak to możliwe by dziewczyna ze zdjęć nie żyła. Tragiczny wypadek czy może długa i wyniszczająca organizm ciężka choroba zmusiły ją do odejścia. Cóż wiedziała, że nieszczęścia lubiły chodzić po ludziach, ale śmierć? To nie mogło do niej dotrzeć. Bardzo szybko opuściła mieszkanie, do którego wtargnęła bez zaproszenia z zamiarem, że już nigdy więcej tam nie wróci. Pod żadnym pozorem. Nawet jeżeli tynk będzie odpadał ze ścian oraz sufitu. Każdy miał prawo inaczej przeżywać żałobę.
Zajęcia na uczelni powoli dobiegały końca i cieszyła ją wizja nadchodzącego weekendu. Miała zamiar pojechać do rodziców i chociaż spróbować nadrobić czas spędzony z daleka od swoich rodzinnych stron. Wierzyła również, że pobyt na wsi pozbawiony miejskiego szumu i zgiełku dobrze wpłynie na jej samopoczucie, które bądź co bądź nie było w najlepszej kondycji od zeszłej niedzieli.
-To, jakie mamy dzisiaj plany na wieczór? - do uszu dziewczyny dotarł podekscytowany głos przyjaciółki – w końcu piątek. Musimy jakoś to uczcić.
W odpowiedzi pokręciła głową. Co piątek było dokładnie tak samo. Gdy tylko wybijał na zegarze koniec zajęć, Rita układała w swojej głowie plan, który przeważnie nigdy nie wypalał. Magda już od połowy tygodnia była umówiona na randkę z jakimś przystojniakiem, oczywiście poznanym przez internet, Sara miała z góry zaplanowany wolny czas przez swojego chłopaka, a Marinie było wszystko jedno.
-Ja odpadam – Magda pierwsza zabrała głos – jak wiecie, szukam miłości swojego życia, tak więc jestem już umówiona.
-Znowu poznałaś kogoś w sieci? - Marina nie szczędziła złośliwości – kiedy ty się nauczysz, że tam nikogo normalnego nie spotkasz?
Czarnowłosa dziewczyna wydęła dolną wargę i wzruszyła ramionami.
-Może i nie – odparła urażona – ale przynajmniej moje życie seksualne nie umiera, w przeciwieństwie do twojego.
Olivia przewróciła oczami. Tydzień nie mógłby się dobrze skończyć, gdyby nie ich głupie i bezsensowne pyskówki, niczym z przedszkola.
-Mnie Daniel zabiera gdzieś na weekend – Sara wyglądała na dumną z siebie – mam nadzieję, że ma dla mnie niespodziankę.
Gdy tylko używała tego słowa, zawsze myślała o zaręczynach. Tylko nikt nie podzielał z nią entuzjazmu. Daniel miał lekką i zarazem ciężką rękę. Skrzętnie ukrywane siniaki pod bluzkami z długim rękawem nie mogły świadczyć o niczym dobrym.
-Ty go lepiej zostaw – Rita nie ukrywała niechęci do chłopaka przyjaciółki – kiedyś spierze cię tak, że nawet rodzona matka cię nie pozna. To kawał drania, a ty marnujesz sobie tylko życie przy nim.
-I mówi to dziewczyna – Sara nie pozostała dłużna – która nie wyobraża sobie weekendu bez imprezy i piwa.
Olivia nie mogąc dłużej wytrzymać zachowania przyjaciółek, upuściła ciężką torbę na ziemię. To był jedyny sposób, żeby te cztery młode kobiety, chociaż na chwilę przestały się dochodzić pomiędzy sobą.
-Czy wy nie macie dosyć tego – lekko podniosła głos – co piątek jest dokładnie tak samo. Wy kłócicie się o mężczyzn poznawanych przez internet, a wy z kolei o Daniela. Chryste – westchnęła ciężko – niech każda z nas układa swoje życie, tak jak chce. Jeżeli Sandra chce kiedyś zobaczyć, jak wygląda oddział intensywnej terapii od wewnątrz, to proszę bardzo. Magda za wszelką cenę stara się trafić na zboczeńca i psychopatę? W porządku. To są ich wybory, a my jedyne co możemy to wspierać je. W końcu jesteśmy przyjaciółkami, a przyjaciołom wybacza się popełniane błędy.
Dziewczyny stały i patrzyły na nią w absolutnym milczeniu. Pierwszy raz, kiedy tak wybuchła.
-Oli – Sandra jako pierwsza odzyskała mowę – czy u ciebie wszystko w porządku?
Młoda kobieta w odpowiedzi kiwnęła głową i sięgnęła po upuszczoną torbę.
-Po prostu nie mogłam dłużej was słuchać – mruknęła pod nosem – to wszystko.
Podróżowanie pociągami zawsze uważała za fascynujące i uwielbiała to delikatne szarpnięcie, gdy ruszał ze stacji. Oczywiście mogłaby jeździć samochodem i w ten sposób zaoszczędzić trochę czasu na dojeździe do domu, ale nie była najlepszym kierowcą i już sam fakt poruszania się po zatłoczonych, miejskich drogach bez powodowania kolizji uważała za swój sukces.
Gdy tylko pociąg zatrzymał się na stacji niedaleko domu, poczuła radość. Nie mówiła rodzicom o swoim przyjeździe, chcąc im zrobić niespodziankę bowiem w domu ostatni raz była około dwóch tygodni temu. Wchodząc do środka, poczuła przyjemną woń pieczonego chleba. To stawało się powoli tradycją, zupełnie tak, jak dla niektórych rosół gotowany na niedzielę, a karp smażony na wigilię.
-Cześć mamo – zawołała głośno, wchodząc do kuchni – uwielbiam zapach pieczonego chleba.
Kobieta w średnim wieku odwróciła się za siebie i szeroko uśmiechnęła.
-Cześć kochanie – przywitała się ciepło – myślałam, że to twój ojciec z Denisem wrócili i już miałam się pytać co tak cicho, a to ty mi zrobiłaś taką niespodziankę. Moja kochana córeczka wróciła do mnie.
Matczyne ramiona miały w sobie coś magicznego i były najlepszym schronieniem przed całym światem. Podobno nie ma i nigdy nie będzie silniejszej więzi, niż ta, która jest pomiędzy matką a dzieckiem.
-A nie miałam wracać? - dziewczyna zagadnęła wesoło, gdy tylko mama wypuściła ją z objęć.
Irmina pogroziła córce palcem i wybuchnęła śmiechem.
-Siadaj – zarządziła – zaraz ci obiad nałożę, bo pewnie jeszcze nic dzisiaj nie jadłaś. Mizernie wyglądasz moja panno.
Olivia przewróciła oczami. Dla mamy, nawet gdyby ważyła tonę to i tak będzie źle wyglądać. Tymczasem potrafiła zjeść za troje, a waga i tak nie chciała drgnąć nawet o pół kilo. Dobrą przemianę materii odziedziczyła po swojej babci, która przez całe życie ważyła wprost proporcjonalnie do swojego niskiego wzrostu.
Siedziała w kuchni piła kawę, czekając, aż Irmina zarzuci ją pytaniami.
-To opowiadaj – i tym razem mama jej nie zawiodła – co u ciebie i dlaczego dopiero dzisiaj przyjechałaś? Aż tak ci dobrze w stolicy, że zapominasz już o nas?
Dlaczego westchnięcia nie mogły być traktowane jak odpowiedź? Wtedy wszystko stałoby się jasne, a ludzie nie zadawaliby kolejnych niewygodnych pytań.
-Przecież wiesz – mruknęła, skubiąc skórki przy paznokciach – od kiedy wiem, że on tutaj wrócił i zabrał ze sobą swoją żonę, to boję się przyjeżdżać w obawie, że mogę na niego trafić.
Mama pogładziła ją po policzku.
- Ale on nie mieszka u nas, więc w czym problem?
Chociaż kobieta na ogół była bystra i szybko łączyła ze sobą fakty, to jakoś niektóre rzeczy sprawiały jej ogromną trudność.
-Mamo – Olivia jęknęła – a co jak pójdę do sklepu, a on tam będzie?
Irmina wzruszyła ramionami.
-Nic – odparła spokojnie – przywitasz się i tyle. Nie możesz udawać, że go nie znasz, spędziliście ze sobą kilka lat, przyjaźnię się z jego matką. Naucz się oddzielać przeszłość od przyszłości i przyszłość od teraźniejszości. Zostały ci piękne wspomnienia, więc staraj się nie myśleć o tych złych. To minie. Zaufaj mi.
-To nie takie proste – szepnęła, czując łzy pod powiekami.
-Pamiętaj córeczko – mama nie chciała dać za wygraną – to my sami komplikujemy sobie życie, które wbrew pozorom wcale nie jest takie skomplikowane.
To chyba była ironia losu, ale wcale nie chciała się zastanawiać nad jej sensem.