Przejdź do komentarzyM. Sałtykow-Ssiedrin - rozdz. VII Bilans - i wypłata
Tekst 215 z 252 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-07-08
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1385

Na dworze połowa grudnia; okolica, pokryta bezkresnym całunem śniegu, zastygła w ciszy; w ciągu nocy wszędzie nawiało tyle zasp, że w taki czas chłopskie konie z trudem przedzierają się przez bezdroże, ciagnąc nawet pusty wóz. A do gołowliowskiego dworu prawie nie widać żadnych śladów. Porfiry Władimirycz tak odwykł od wszelkich wizyt, że na głucho kazał zabić główne wrota, wiodące przed paradny ganek do domu, mieszkańcom swoim pozostawiając dla kontaktów ze światem jedynie ganek dla dziewcząt służebnych i boczne furtki.


Jest przedpołudnie; wybiła 11:00. Judaszek, ubrany w szlafrok, stoi przy oknie i bez celu patrzy w dal. Od świtu już tak łaził po gabinecie i wciąż o czymś dumał - tak długo wyliczał swoje kolejne wyobrażane dochody, aż całkiem zaplątał się w swych liczbach i zmordował. Teraz właśnie *nic nie robi*.


I urodzajny wielki sad, rozpościerajacy się na wprost głównej fasady pańskiego dworu, i odległa za nim Nagłowka, przytulona do jego zadniego skraju - wszystko utonęło w śnieżnym zawoju. Po wczorajszej zamieci dzień wstał mroźny, i przestrzeń cała dookoła lśni miriadem iskier, aż Pijawka bezwiednie mruży oczy. Na dworze pusto i cicho; najmniejszego poruszenia ni przed czeladną, ni wokół obory; nawet wioska w dali przycupnęła jak wymarła. Tylko nad domostwem popa wije się niebieskoszary dymek i przykuwa wzrok Judaszka.


*11. godzina, a popadia jeszcze nie skończyła z gotowaniem? - myśli, - Ci popi! nic tylko wiecznie obżerają się!*


Wyszedłszy od tego spostrzeżenia, zaczyna sobie przypominać: powszedni to dziś dzień czy może jakieś święto? post to a może zwykły dzień... i co też tam ta popadia tak pichci? - gdy nagle jego uwaga zbacza w innym kierunku. Na górce, przy samym wyjeździe z Nagłowki, pojawia się czarna kropka, która powoli zbliża się i rośnie. Porfiry Władimirycz wpatruje się i, oczywiście, przede wszystkim zadaje sobie całą masę zbędnych pustych pytań. Kto też to jedzie? chłop jakiś czy może kto inny? Nikt zresztą inny tędy by nie jechał - a zatem to kmiotek... Tak, ma się rozumieć, to chłop! I po co taki w te zaspy jedzie? jeśli po drzewo, toż przecie las jest po tamtej stronie wioski... pewno, szelma jedna, do pańskiego boru kraść się wybiera! A jak do młyna, to również, wyjeżdżając z Nagłowki, trzeba skręcić w prawo... A może po popa jedzie? Czyżby ktoś umierał albo i już umarł?.. czy może ktoś się narodził? Jaka też baba mogła rodzić? Nieniła na jesieni z brzuchem chodziła, ale na tę chyba jednak za wcześnie... Jeśli urodził się chłopczyk, to z czasem będzie w spisach liczony - ile to dusz*) było w Nagłowce według ostatniej rewizji? Czekaj-no! A jak to dziewczynka... no, tych to w spisach wcale nie rejestrują, no i w ogóle... Mimo wszystko bez tych bab żyć nijak nie można... tfu!


Krwiopijca spluwa i patrzy na świętą ikonę, jakby w niej szukając obrony przed żądz cielesnych kusicielem.


I chyba długo jeszcze w ten sposób błądziłby myślami, gdyby nie to, że kropka, która ukazała się przy wyjeździe z Nagłowki, miast jak zwykle w tych razach przebłysnąć kilkakroć i zniknąć, wciąż rosła i rosła i w końcu skręciła za groblę, wiodącą do cerkwi. Wówczas Judaszek całkiem wyraźnie ujrzał, że to kibitka, kryta rogożą i zaprzężona w dwa konie jeden za drugim, gęsiego... Oto wdrapała się na pagórek i zrównała z cerkwią (*czyżby był to wielebny? - przeleciało mu przez myśl, - i to dlatego u popa jeszcze się guzdrają z garnkami o tej porze!*), oto skręciła w prawo i skierowała prosto do Gołowliowa:


*Ano, tak -  tutaj!* - Porfiry Władimirycz instynktownie opatulił się szlafrokiem i odskoczył od okna, jakby w obawie, żeby przyjezdny go nie zauważył.


Zgadł: powóz podjechał do dworu i zatrzymał się przy bocznej bramie, a z kibitki śpiesznie wysiadła młoda kobieta. Ubrana była zupełnie nie na ten grudniowy czas, w cienki miastowy watowany płaszczyk, bardziej dla efektu niźli dla ciepła okolony futerkiem - i podróżna wyraźnie zmarzła. Przez nikogo nie witana, w podskokach przez zaspy pobiegła na dziewiczy ganek, i po kilku sekundach słychać było, jak trzasnęły drzwi w izbie dla służebnych dziewek, po czym we wszystkich komnatach w pobliżu wejścia wszczęło się chodzenie, powitalne głosy, trzaskanie i bieganina.


Pijawka stał przy drzwiach gabinetu i podsłuchiwał. Tak dawno nie widział nikogo postronnego i w ogóle odwykł od obcych i ludzkiego towarzystwa, że ogarnął go popłoch. Minął może kwadrans; pośpieszne kroki i krzątanina nie milkły, a jemu nic nie meldowano. To go jeszcze bardziej zdenerwowało.


...................................................

*) ile to dusz było w Nagłowce? - w carskich czasach pańskich poddanych nazywano *duszami*; rejestrowano te *dusze* (pomijając płeć piękną)  co jakiś czas w tzw. rewizjach

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
No coś takiego, co za dyskryminacja! Nawet nie wiedziałam, że za cara kobiety do dusz nie należały i nikt je w rewizjach nie rejestrował. Ha, to pod tym akurat względem dzisiaj jest lepiej.
Dziękuję za kolejne tłumaczenie. :)
© 2010-2016 by Creative Media
×