Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-01-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1226 |
Historia ta wydarzyła się w regionie francuskich Alp, w malowniczej wiosce Bonwicher, w której wiecznie szumiały topole. Niebo błękitne chowało się nad rzeka – Niciorzeką, która miała magiczną moc. Rzeka nieustannie płynęła, napędzając Złoty Młyn. Właśnie tu, nad jej brzegiem, Rosalina lubiła przebywać, szczególnie wiosną, gdy wszystko budziło się z zimowego snu. Podziwiała każdy kamyczek, ryby, których grzbiety widoczne były nad taflą wody i cudowne ptaszki, które lubiły się w niej pluskać. Zawsze była w towarzystwie niani Michality, gdyż rodzice nie pozwalali przychodzić jej tu samej. Ojciec Rosaliny, Wingerbo, był bardzo majętnym gospodarzem i właścicielem złotego młyna. Zatrudniał wiele osób, które wykonywały co dzień ciężką pracę. Niektórym z nich, nie wypłacał należnej pensji, bezpodstawnie oskarżał o kradzież i zwalniał z pracy. Był bardzo bezwzględny i surowy, liczyły się dla niego tylko pieniądze, które dzięki złotemu młynowi gwarantowały mu bogactwo, a nawet sławę.
Pewnego dnia, publicznie oskarżył młodego chłopaka, który dla niego pracował, posądzając go o kradzież dwóch worków mąki. Za karę, rodzice chłopca, wyrzucili go z domu, by im więcej nie przynosił wstydu. Chłopaka nazwano Złotym Włóczykijem, gdyż serce miał bardzo dobre, a na dodatek na swym kiju nosił tobołek ze złotą, świecącą nitką. Chodził z wioski do wioski, poszukując schronienia i pracy. Często przebywał nad rzeką, gdzie Rosalina widziała go nie raz, lecz nigdy ze sobą nie rozmawiali. Pewnego dnia, napisała do niego liścik, włożyła do butelki i wrzuciła do rzeki, mając nadzieję, że Włóczykij go odnajdzie i przeczyta. Napisała w nim, że jest jej bardzo przykro, ubolewa nad jego losem i zrobi wszystko co w jej mocy, by mu pomóc. Póki co, będzie mu przynosić, w małym pakunku jedzenie i chować pod największym kamieniem, gdzie rzeka tworzy drugie koryto. Udała się do swojego ojca, który odpoczywał na kanapie.
- Ojcze, chciałabym z tobą porozmawiać.
- Tak, słucham? Co to takiego, że śmiesz przeszkadzać mi podczas sjesty?
- Chciałabym, byś wycofał swoje oskarżenia wobec Złotego Włóczykija i dał mu jeszcze jedną szansę. Ojciec się oburzył:
- Nie chcę więcej, w moim domu, słyszeć o Włóczykiju! Jeśli jeszcze raz o nim wspomnisz, podzielisz jego los! Teraz możesz wyjść! Rosalina poszła do swojego ogromnego pokoju, usiadła w fotelu i się rozpłakała, na tyle głośno, że usłyszała to zaniepokojona niania:
- Co się stało, najdroższa? Rosalina podzieliła się swoim smutkiem. Opowiedziała również niani, że zanosi Włóczykijowi mały pakunek z jedzeniem.
- Wiem o wszystkim Rosalino. Musimy działać tak, by twój ojciec nigdy się o tym nie dowiedział. - Nie chce mi się wierzyć, żeby włóczykij był złodziejem.
- Ja też w to nie wierzę – odpowiedziała już znacznie spokojniejsza Rosalina. - Michalito, czy możesz mi przeczytać legendę o naszej Niciorzece?
- Oczywiście, z przyjemnością. Michalita znalazła książkę i zaczęła czytać:
Kiedyś nad złotym młynem płynęła rzeka, która stopniowo, dzień po dniu, zaczęła wysychać. To przyczyniło się do wielu strat i niepokoju wśród mieszkańców. Młyn nie mógł działać tak sprawnie, jak kiedyś. Właściciel młyna, hrabia Tentwardy, zaczął z pracy zwalniać wszystkich wieśniaków, a chłopca o imieniu Jasionko, oskarżył o kradzież i wygnał z wioski. Koryto rzeki wysychało. Jasionko został bez domu, bez jedzenia i zmuszony był zamieszkać w lesie. Przygarnęła go i wychowała stara wiedźma Monczarbór, która rzuciła klątwę na hrabiego Tentwardego, za jego podły charakter. Im więcej zła czynił, tym szybciej rzeka wysychała. Wiedźma Monczarbór wtajemniczyła Jasionka w czarną magię i robiła wszystko, by wyrósł na czarnoksiężnika. Jasionko potrafił już, zobaczyć w szklanej kuli przyszłość. Pewnego dnia ujrzał w niej zupełnie puste koryto rzeki, ludzi ciężko chorych, wielką nędzę i głód. Bardzo przejęty tym widokiem, udał się do wiedźmy:
- O wielka Monczarbór! To, co ujrzałem dzisiaj w kuli, było przerażające!
- A cóżeś takiego zobaczył, mój ty utalentowany czarnoksiężniku?
- Zobaczyłem klęskę hrabiego Tentwardego, nędzę w wiosce i rzekę zupełnie bez wody.
- Ha, ha, ha! - roześmiała się wiedźma – takie były moje zamiary i tak też się stanie!
- Ale ja bym chciał temu zapobiec.
- Zapobiec? Milcz! To przecież hrabia Tentwardy cię ukarał, choć byłeś bez winy! To on wygonił cię z wioski. I nie zapominaj, że to ja uratowałam ci życie. To człowiek okrutny i musi ponieść karę!
- Przecież w wiosce są ludzie niewinni, w tym małe dzieci – powiedział zaniepokojony Jasionko.
- Winni, niewinni, nie rozżalaj się tak. Nie tego cię uczyłam.
- A czy istnieje coś, co może powstrzymać tę tragedię?
- O, cwany jesteś! Tak, gdyby hrabia Tentwardy stał się lepszym człowiekiem i zamiast zła czynił dobro. Ale znam go i wiem, że jest to niemożliwe. Ja, w mojej kuli już widziałam jego chorobę. Gdy tylko umrze, przejmiemy jego zamek i młyn, a koryto rzeki, moja złota nić szybko zmieni w rwącą rzekę - „Niciorzekę”.
- Złota nić, Niciorzeka? A co to jest? - zapytał bardzo zdziwiony chłopiec.
- Nie powinnam jeszcze ci o tym mówić, ale zrobię ten wyjątek, bo mam dobry dzień. Złota nić jest połączeniem zła i dobra; chronić może przed złem i pokonać je. Ale na te wyjaśnienia jeszcze przyjdzie pora. Pamiętasz jak ci dałam czarną sakiewkę ze złotą nicią? Zapytałeś, do czego jest ta złota nić i już wiedziałam, że będziesz wielkim czarnoksiężnikiem, bo poczułeś jej moc.
Jasionko wyciągnął sakiewkę z kieszeni i dotknął złotej nici.
- Nie możesz na próżno dotykać złotej nici! - rozzłościła się wiedźma – jak już to uczyniłeś, musisz wypowiedzieć jakieś życzenie.
Jasionko spojrzał na nią i powiedział:
- Chcę mieć koronę i berło.
- Musisz złotą nić potrzeć trzy razy – podpowiedziała wiedźma. Gdy to uczynił nić zaświeciła złocistym światłem, a on już trzymał berło w dłoni i koronę miał na głowie.
- Niesamowite – uradował się Jasionko – to działa!
- Tak, mój drogi, to działa, ale to nie służy do zabawy.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?
- Bo na wszystko przychodzi czas. Ja uczę cię stopniowo i skutecznie. Najpierw muszę wzmocnić twój charakter, bo cały czas masz za dobre serce, a my musimy mieć więcej rozumu, a sercem kierować się jak najmniej.
Dni mijały. Jasionko wyruszał już sam na polowanie. Pewnego dnia, gdy zmierzał na swym białym koniu do leśnego królestwa wiedźmy Monczarbór, dojrzał jakąś postać w krzakach. Zbliżył się i zobaczył małą, skulona dziewczynkę.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Jestem Anne, nie mam gdzie się podziać. Hrabia Tentwardy oskarżył mnie o kradzież i wypędził z wioski. Teraz jest ciężko chory i mówią, że dopiero jak umrze, będę mogła wrócić do domu.
- Hrabia Tentwardy jest chory?
- Tak, mówią, że bardzo źle z nim jest. Przyjeżdżają do niego czarnoksiężnicy, z różnymi miksturami leczniczymi, lecz on nie dobrzeje. Jest coraz słabszy, a nasza rzeka już prawie wyschła.
- Nie przejmuj się, pomogę ci. Udamy się razem do hrabiego, mam pewien pomysł.
- Ale jak? Przecież on mnie wypędził!
- Zaufaj mi, zamknij oczy.- Włóczykij wyciągnął złotą nić z sakiewki, potarł trzy razy i wypowiedział życzenie: - Chcę wyglądać jak książę i zdobne mieć szaty, a Anne niech stanie się prawdziwą damą! Możesz otworzyć oczy Anne.
- To ty?! Jesteś księciem! Jak to się stało?! - zapytała.
- Potem wszystko zrozumiesz. Musimy ruszać.
- Ojej, moja suknia! Jest z jedwabiu! Moje buciki, jakie piękne! - westchnęła rozradowana.
Pomknęli na białym koniu, w stronę pięknego zamku hrabiego Tentwardego.
Koń zatrzymał się przed bramą. Po chwili ujrzeli odźwiernego, który zmierzał w ich stronę:
- Kim jesteście i w jakim celu przybywacie?
- Jestem książę Liber i przybywam z dalekiego królestwa, wraz z moją żoną Anne-Marianne. Chcemy wyleczyć hrabiego, dzięki wspaniałemu eliksirowi o nieprzeciętnej mocy.
- O Najjaśniejszy Panie, już tylu mędrców, znachorów, próbowało wyleczyć naszego pana, a z nim coraz gorzej. Nie mogę już nikogo wpuszczać, bo hrabia zabronił.
Wtedy Włóczykij wyciągnął sakiewkę i potarł nić trzy razy. Nić zaświeciła złotym światłem. - A co to, u licha?! - odźwierny zmrużył oczy. Brama otworzyła się sama. Sługa nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa, stał nieruchomo i wyglądał jak pomnik. Po chwili ocknął się i wrócił do poprzedniego stanu.
- Najjaśniejszy Panie, pozwól za mną. Zaprowadzę was czym prędzej do hrabiego.
W ogrodzie unosiła się cudowna woń kwiatów. Zamek był majestatyczny i cały podświetlony. Weszli do środka. Dookoła zauważyli piękne rzeźby i kolorowe obrazy, wiszące na ścianach. W rogu, z wielkiego kominka, buchał ogień. Drzwi do komnaty hrabiego były ozdobione rubinami. Uchyliły się i w łożu, z brunatnym baldachimem, ujrzeli hrabiego. Zbliżyli się.
- Kim jesteście? - hrabia otworzył oczy przestraszony.
- Jesteśmy tu, by pomóc i uratować wioskę. Ja jestem Jasionko, a to Anne, którą niedawno wypędziłeś.
- Co?! Ty jesteś Jasionko?! Wyglądasz jak książę, a nawet król.
- Nie szaty zdobią człowieka.- odpowiedział Jasionko.
- A ta księżniczka? Kim jest?- zdziwił się hrabia.
- Mówiłem ci już, że to Anne, którą tak źle potraktowałeś.
- Oj, chyba mam gorączkę, lub śnię. Kto się tobą zaopiekował?
- Przygarnęła mnie wiedźma Monczarbór, a Anne znalazłem w lesie.
- A, to tak! Teraz wiedźma was tu przysyła, żebyście mnie dobili na łożu śmierci!
- Nie. Ona o niczym nie wie. Nie jestem tu by cię skrzywdzić, chcę ci pomóc.
- Dla mnie nie ma już żadnego lekarstwa. Byli u mnie najlepsi specjaliści i ręce rozłożyli z bezradności.
- Jest lekarstwo i to bardzo skuteczne.
- Jakie? - zapytał zdziwiony hrabia.
- Lekiem dla ciebie, jesteś ty sam. Gdy zabijesz w swoim sercu nienawiść i zmienisz charakter, wtedy wyzdrowiejesz, a rzeka znów będzie obmywać swoje kamienie i wypełni się po brzegi.
- Sam dla siebie? A co mam się połknąć jak lekarstwo? Dobre sobie, chyba postradałeś zmysły, złoty włóczęgo! Jest mi już wszystko jedno. Nie wiem naprawdę kim jesteście, ale wiem kim ja byłem kiedyś! Opowiem wam pewną historię, a potem mogę spokojnie zamknąć oczy. Sam kiedyś byłem włóczęgą. Nie miałem co jeść, gdzie spać i bardzo się bałem. Właśnie wtedy, odnalazła mnie w lesie wiedźma Monczarbór. Nauczyła mnie wielu rzeczy, zaopiekowała się mną. Ale pewnego dnia uciekłem od niej. Podstępem zdobyłem zamek i złoty młyn, a ona rzuciła na mnie klątwę, za to, że ją opuściłem. Straciłem przez to wszystkie nadzwyczajne moce, których sama mnie nauczyła. Byłem zły na cały świat, za los , który mnie spotkał. Myślałem tylko o bogactwie i sławie, a gdy spotykałem kogoś mądrzejszego i lepszego ode mnie, oskarżałem go bezpodstawnie i wyrzucałem z wioski. Robiłem dokładnie tak, jak mnie kiedyś potraktowano.
- Można jeszcze wszystko zmienić – odezwał się Jasionko – tylu niewinnych ludzi cierpi, tylko przez to, że ktoś cię kiedyś źle potraktował.
- Teraz ty Jasionko, chcesz zdobyć mój zamek podstępem! Poznałem już wielu takich!
- Mylisz się, Hrabio. Choć przez ciebie byłem bezdomny, pomimo tego, co mi złego uczyniłeś, nie stałem się złym człowiekiem. Wręcz przeciwnie, dobro chcę czynić i ludziom pomagać. Nie mam pretensji do nikogo i jestem wdzięczny Monczarbór za to, że mnie wychowała. Dzięki temu wiem, że to ja decyduję, jakim chcę być człowiekiem. Wiedźma rzuciła na ciebie klątwę. Im więcej zła będziesz wyrządzał, tym bardziej będziesz cierpiał, a wraz z tobą cała wioska, w tym również rzeka.
- Ach, to w ten sposób sobie wymyśliła!
- Gdy tylko zaczniesz zmieniać się na lepsze, zmieni się wszystko wokół ciebie, a ty sam się wyleczysz.
- Co więc mam uczynić? Chcesz złota?
- Nie, nie chcę złota. Niech twoje serce zmieni się w złoto, kiedy będziesz naprawiał wyrządzone ludziom krzywdy.
- A niech tam! Spróbuję. Co mam czynić? Powiedz.
- Zacznij od tego, co masz najbliżej.
- Najbliżej?
- Tak, bo czasami mały gest może zmienić wszystko. Hrabia Tentwardy zastanawiał się długo, po czym rzekł:
- W takim razie, wycofuję swoje oskarżenie wobec was i proszę o wybaczenie. Zostańcie u mnie w zamku i czujcie się jak u siebie.
W tym momencie szaty Jasionka i Anne zmieniły się w łachmany.
- Straciłem swą moc, a ty hrabio zyskałeś swą siłę. Nasz los jest znowu w twoich rękach.
Hrabia szeroko oczy otworzył ze zdziwienia.
- To prawda, ja nie śnię. To się dzieje naprawdę – usiadł na łóżku – Czuję się znacznie lepiej. Wstał, uściskał ich i dodał:
- Jasionko, ty nie straciłeś swojej mocy, bo serce masz nadal szlachetne. Jakiż byłem podły, teraz wszystko zrozumiałem.
Wziął dzwonek i przywołał sługę. Gdy ten się zjawił, wydał rozkaz:
- Przygotuj dwie najładniejsze komnaty, dla Anne i Jasionka! Niech kucharze przygotują jedzenie na wielką ucztę i zaproś wszystkich moich poddanych, oraz tych, których ukarałem bezpodstawnie!
- Tak jest, hrabio!
- Ja, hrabio – rzekł Jasionko – wracam do wiedźmy Monczarbór, bo jestem jej wdzięczny za to, co dla mnie uczyniła, a z tobą będę utrzymywał przyjacielskie stosunki.
- Zrób jak uważasz Jasionko, dla mnie zawsze będziesz najlepszym przyjacielem. Mam do ciebie tylko jedną prośbę; gdy już zobaczysz się z wiedźmą, powiedz jej, że za wszystko chcę ją przeprosić.
Hrabia podszedł do biurka, wziął pióro i napisał list do wiedźmy z przeprosinami i oficjalnym zaproszeniem na dzisiejszą ucztę. Zapieczętował list i wręczył Jasionkowi.
- Proszę, to dla Monczarbór.
- Dziękuję, hrabio, przekażę jej wszystko.
- A ty, Anne, czy wybaczysz mi te wszystkie podłości?
- Tak, wybaczam.
- A czy zechciałabyś zamieszkać w moim zamku?
- Oczywiście, z przyjemnością.
W całym zamku widać było ogólne poruszenie. Sługa opowiedział o wszystkim w kuchni, wszyscy słuchali z niedowierzaniem.
- Niesamowite! Nie do wiary! Hrabia Tentwardy stał się Tymdobrym! - I cała służba wzięła się za szykowanie uczty.
Jasionko tymczasem, udał się do Monczarbór. Szukał jej w całym zamku i wreszcie znalazł w sypialni.
- A kogo ja tu widzę? Mój złoty Jasionko we własnej osobie – przywitała go wiedźma.
- Monczarbór, muszę ci coś opowiedzieć! Tyle się wydarzyło...
- Wiem o wszystkim. Moja kula nigdy nie kłamie. Czemu wróciłeś i odmówiłeś hrabiemu?
- Ja cię Monczarbór nigdy nie opuszczę. Byłaś mi jak matka i jeśli tylko taka twa wola, zostanę z tobą.
- Sam dokonałeś wyboru. Ja uczyłam cię jak być złym człowiekiem i wszystkie moje lekcje poszły na marne.
- Ja nie mogę się zmienić. Nie potrafię być podły.
- Wiem – zaczęła spokojniej mówić Monczarbór – ja też na starość wiele zrozumiałam. Będziesz dobrym czarnoksiężnikiem, takich też potrzeba.
- Proszę, Monczarbór – podał jej list od hrabiego Jasionko.
Wiedźma otworzyła kopertę, przeczytała i długo milczała. W końcu przemówiła:
- Przyjmuję zaproszenie. Pojedziemy tam razem.
Jasionko rzucił się jej na szyję:
- Dziękuję!
- No, no! Bez takich tam czułości! Jak na dziś mi wystarczy.
Wieczorem wiedźma z Jasionkiem wsiedli do karety i udali się do zamku hrabiego.
- Jasionko, jedźmy najpierw nad rzekę, tam, gdzie tworzy drugie koryto. Musisz tam coś zrobić.
- Dobrze, Monczarbór.
W końcu kareta zatrzymała się w wyznaczonym miejscu.
- Jasionko, musisz tu, pod kamieniem, zostawić fragment złotej nitki i powiedzieć: „Rzeko, niech wody wypełnią twe koryto, a dobro nad złem niech zawsze zwycięża.”
Jasionko wykonał prośbę wiedźmy i ruszyli w drogę. Przed zamkiem hrabiego ujrzeli wielki napis: „Zamek hrabiego Tendobrego.” Na ganku czekał na nich sam hrabia i serdecznie powitał:
- Zapraszam do środka, czym chata bogata!
W zamku gwar, muzyka i mnóstwo gości. Przy stołach suto zastawionych zasiadali mieszkańcy wioski, bogaci i biedni, pracownicy Złotego Młyna. Po zajęciu miejsca przez Monczarbór i Jasionka, hrabia przemówił:
- Witam wszystkich bardzo serdecznie, chciałbym wiele zmienić w Złotym Młynie, oczywiście na lepsze. Wszystkich, których źle traktowałem, chcę przeprosić. Szczególne podziękowania kieruję w stronę Monczarbór i Jasionka, którzy mi wybaczyli moje złe uczynki. Od dziś jestem hrabią Tendobrym!
- Brawo! Brawo! - Goście zaczęli klaskać.
Na salę wszedł sługa, prowadząc małego chłopca.
- Panie hrabio! - krzyczy chłopiec – Rzeka płynie jak dawniej, a pod największym kamieniem, gdzie tworzy drugie koryto, wyrosła piękna topola, której liście mienią się niczym złoto w świetle księżyca.
- Chłopcze, przynosisz wspaniałe wiadomości – ucieszył się hrabia i dodał – Udajmy się wszyscy nad Złoty Młyn i bawmy się całą noc!
I tak, rzeka znowu płynęła swym korytem. Mieszkańcy nazwali ją Niciorzeką. Obmywała kamienie, młyn znów pracował a ludzi dobrych spotykała zasłużona nagroda. Koniec.
- Podobało ci się? - zapytała Michalita.
- Tak, bardzo.
- Lepiej się czujesz?
- Tak, lepiej. Dziękuję. Wiesz, myślę o tacie. On ciągle nie ma dla mnie czasu, nie chodzi ze mną na spacery, nie chce się bawić. Jest niedobry dla innych ludzi. Michalito, czy u nas rzeka też może zacząć wysychać?
- Chyba nie.
- Tak sobie myślę; tata jest podobny do hrabiego Tentwardego.
- Rosalino, przecież to było w bajce.
- Ja chciałabym czasami mieć innego tatusia.
- Przecież tata cię kocha, Rosalino.
Ojciec Rosaliny stał za drzwiami. Łzy zaczęły mu napływać do oczu, ponieważ wszystko słyszał. Przełknął ślinę i zapukał.
- Rosalino, to ja. Mogę wejść?
- Oczywiście tatusiu.
Tata wszedł do pokoju bardzo uśmiechnięty.
- Rosalino, piękna pogoda dzisiaj. Wybierzesz się ze mną na spacer?
- Dobrze tatusiu, tylko się przebiorę.
- Ja też się odpowiednio ubiorę i zaraz przyjdę.
Minęło kilka minut, gdy tata znów pojawił się w drzwiach.
- Gotowa?
- Tak, możemy iść tatusiu.
Gdy zbliżali się do rzeki, tata zaproponował zabawę w chowanego. Biegali i szukali się wzajemnie.
- A, mam cię, ty mój króliczku! - zawołał ojciec, gdy odnalazł Rosalinę w jej kryjówce. Wziął ją na ręce i zaczął ściskać.
- A teraz posłuchaj mnie córeczko, zaprowadź mnie do największego kamienia nad rzeką.
- Tam gdzie rzeka tworzy drugie koryto? - zapytała Rosalina.
- Tak. Właśnie tam.
- To chodźmy. - złapała tatę za rękę – to niedaleko.
Chwilę później znaleźli się przed ogromnym kamieniem, gdzie piękna topola szumiała.
- Tatusiu, ty się zmieniłeś!
- Zobacz, co mam – wyciągnął z kieszeni list.
- A co to?
- Masz, czytaj – podał list Rosalinie.
Na kopercie było napisane: „Do Złotego Włóczykija”. Rosalina zaczęła czytać: „Ja, Wingerbo, chciałbym cię za wszystko przeprosić. Wycofuję moje oskarżenia, proszę byś wrócił do naszej wioski i zamieszkał z nami.”
- Tatusiu, to cudowne, jaki ty jesteś dobry!
- I będę jeszcze lepszy, moja najukochańsza.
- Co mam z tym listem zrobić, tato?
- Włóż go w to samo miejsce, gdzie zostawiałaś jedzenie Złotemu Włóczykijowi.
- To ty o wszystkim wiesz?! Niania ci powiedziała?
- Nie. Dziś, gdy słyszałem, jak płaczesz w swym pokoju, poszedłem do ciebie by cię przeprosić. Ale przez uchylone drzwi usłyszałem, jak niania czyta bajkę, a że zaczęła mi się podobać, podsłuchiwałem za drzwiami, choć wiem, że tak się nie robi.
- Tato, taka jestem szczęśliwa – uśmiechnęła się Rosalina.
- To jeszcze nie wszystko. Jutro pojadę, kupić ci psa, o którym od dawna marzysz.
- Naprawdę?! Tato, marzenia się spełniają!
- Tak, Rosalino. Bo lepiej późno zrozumieć swój błąd, niż za wcześnie stracić swą drogę do marzeń. To człowiek dokonuje wyboru.
oceny: bezbłędne / znakomite
Takie "prawdy" jak ta, że:
dobro zwycięża
/zwycięża nie dobro, a zło, chciwość i podstęp!/
marzenia się spełniają
/nie spełniają się! dookoła wre nieustanna wojna, głód, gwałt i grabież!/
piękno jest w cenie
/duchowe piękno też??/
ostatni będą pierwszymi
/ale wyłącznie w Hollywood/
itp., itd.
Dlaczego mimo to karmimy nasze dzieci wszystkimi tymi bajeczkami
??
Bo nawet najmniejszy człowiek jest istotą duchową i łaknie prawdy, piękna, dobra, prawa
i sprawiedliwości
SPRAWIEDLIWOŚĆ JEST WTEDY, KIEDY K A Ż D E DZIECKO DOSTANIE TO SAMO