Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-06-08 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 972 |
Napój ryżowy…nie?
Kiedy ostatnio wyrzucałam śmieci?
Znaczy metale i tworzywa sztuczne, odpady zmieszane, papier oraz szkło?
W tym tygodniu?
Idę…
Na niebie rogalik, dalej (?) gwiazda…
W parku wilczurek…
Przez ulicę przebiega kocurek (?)…
Idę…
Smak Natury (?)…
Po drugiej stronie Alei KEN…
Biały (kremowy?) kocurek przebiega przez ulicę…
Wchodzę do mieszkania…
Przed południem…
Na śniadanie gotuję twarożek z jogurtu…
Jest serwatka…
Twarożek akurat na połówkę sznytki…
Po południu (?)…
Wychodzę z mieszkania…
Drzewko kwitnie na różowo…
Idę…
Dembego (?)…
Balkon na parterze tego jasnozielonego bloku…
Bronikowskiego…
W ogródku kocur norweski…
Balkon na parterze tego beżowego (?) bloku…
Wąwozowa…
TerraVege…
Pracownik odbiera ode mnie nakrętki dla piesków…
Te bloki na Na Przyzbie (?)…
Sklepik niedaleko mieszkania…
Przy wejściu jednorazowe foliowe torebki…
Wchodzę…
Pani sprzedawczyni mówi, że są zamiast jednorazowych rękawiczek…
Robię zakupy…
Płacę gotówką…
Wychodzę…
Wchodzę do mieszkania…
Mam też „Co przyniesie los”…
Na kolację m.in. piję serwatkę…
Mniejszości etniczne…ale co mniejszości etniczne?
Przed południem…
Na śniadanie gotuję płatki z samopszy na napoju ryżowym…
Z kawałkami jabłka i marchewki…
Już ugotowane…
Odstawiam rondel z kuchenki…
Kurde, tego nie da się jeść!
Wyskubuję więc kawałki jabłka, na ile się da…
Reszta ląduje w kuble na odpady zmieszane i w kiblu…
Wychodzę z mieszkania…
Idę Aleją KEN…
Przechodzę przez ulicę…
Ten park…
Skręcam w Telekiego…
Idę…
Punkt Lubaszki…
Kupuję ciacho drożdżowe, pięć ciabatek, pięć sznytek, pół bułki paryskiej krojonej, pół chleba baltonowskiego krojonego i Ciastko Babuni z wiśnią…
Płacę gotówką…
Wychodzę…
Wróbelki…
Róg Stryjeńskich i Wełnianej…
Przechodzę przez ulicę…
Idę Stryjeńskich…
Park Moczydełko zamknięty…
Po jednej stronie ulicy róg Stryjeńskich i Muślinowej…
Muślinowa…a dalej na zachód?
Po drugiej stronie ulicy róg Stryjeńskich i Przy Bażantarni…
Przy Bażantarni…ale co Przy Bażantarni?
Idę…
Ten park…
Aleja KEN…
A, jeszcze gazetka z Tesco…
Idę…
Tesco…
Punkt Obsługi Klienta…
Biorę gazetkę…
Kiosk…
Kupuję „Życie po życiu”…
Płacę gotówką…
Wychodzę…
Idę…
Wchodzę do mieszkania…
Orkisz…ale co orkisz?
Stary Imielin…ale co Stary Imielin?
oceny: bezbłędne / znakomite
To twardy bezlitosny real kolejnych ulic i bloków z chleba naszego powszedniego codziennością ostrych kantów i niestrawnym do porzygania menu.
Warszawiak w Starym Imielinie
Obija się pijany
Od ściany do ściany,
A że jest "tesco", to nie zginie.
To dzięki "tesco" żeś uratowany.
Jakaś może pociecha?
Na polskich sragwarach w każdej Głuchej Dolnej TEN SAM sorryklimat
tytułowy Stary Imielin - to metafora dotykalnego wprawdzie świata, ale dla relacjonującego "ja" kompletnie NIEZNANEGO.
Rozkojarzenie, stan przypominający bardziej półsen, kiedy gdzieś tam po coś idziesz, coś tam mechanicznie nawet robisz, ale twój umysł rejestruje jedynie to, co niesie real, na wszystko niejako "patrząc z boku".
Życie wraz ze Starym Imielinem tymczasem przecieka między palcami