Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-03-24 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 685 |
No i właśnie. Które ma się najpierw przedstawić? Bo przedstawienie się z imienia i nazwiska, to, przynajmniej w moich stronach, coś więcej niż wyznanie miłości.
- Wioletta. Wioletta Krokus - Przedstawiła się.
No cóż. Zmusiła mnie do podania swojego namiaru.
- Józef Maria Palitabaka - Odpowiedziałem.
Była ładna. Może nie aż tak, jak nasz Premier. Ale miała w sobie coś może więcej z inteligencji. Blondynka, długie nogi. Na pewno nie tyrała w polu.
Kucharze wmieszali się w tłum. Jakieś chabety od razu się na nich uwiesiły, lecz nie byli jeszcze pijani. I tylko Ryży Chuj, w czapeczce, przyglądał się nam, mrugając, jakby go kto zamknął w kotłowni. Chyba przez dłuższy czas nie oglądał naturalnej blondynki. Może nawet nie wiedział, że takie istnieją.
- Co tam słychać na cementowni? - Zagaiłem. Odeszliśmy trochę na bok.
- Nie sądzisz chyba, że znalazłam się tutej przypadkiem. Przysyła mnie dyrektor. Bardzo się niepokoi, kto bedzie teraz strzelał w kamieniołomie.
- Uhm - Kiwnąłem głową ze zrozumieniem. - Ale ja mam urlop.
- Z tego co mi powiedzieli w kadrach, to miałeś pan, panie Józku, wyjechać na odwyk. Ale tam śladu ni ma.
- Zaszły przeróżne wypadki - Strzepnąłem konfetti, które się rozlało po niebie i jakąś wstążkę.
- No cóż. Zadałam sobie trudu, żepy pana odnaleźć. I trzeba by już wracać. Jak powiadam, wydobycie kruszcu jest w zagrożeniu. Na pana spada odpowiedzialność za cały kombinat... - Pochyliła się. Ktoś zgubił łańcuszek, czy coś. Błyszczało się to i ona postanowiła to podnieść.
I wtedy wykorzystałem moment. Wyskoczyłem za burtę i popłynąłem wpław. Do brzegu Afrykańskiego było już niedaleko.