Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-04-19 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 263 |
Marcin był specjalistą wsparcia audytu finansowego w wielkiej korporacji. Pracował dla klienta niemieckiego, który był jednym z najważniejszych partnerów biznesowych firmy. Marcin był ambitny i chciał zrobić karierę w branży audytorskiej. Dlatego, kiedy dostał propozycję wyjazdu na delegację do Frankfurtu na 2 tygodnie, nie zastanawiał się długo i zgodził się.
Marcin miał nadzieję, że delegacja będzie dla niego szansą na nawiązanie kontaktów z niemieckimi kolegami i klientami, a także na pokazanie swoich umiejętności i wiedzy. Jednak już od pierwszego dnia zaczął popełniać błędy, które kosztowały go reputację i zaufanie.
Pierwszy faux pas Marcin popełnił na lotnisku, kiedy zamiast przywitać się z szefem niemieckiego zespołu audytorskiego, który czekał na niego, zaczął rozmawiać przez telefon z kolegą z Warszawy. Szef niemiecki poczuł się zignorowany i urażony, a Marcin nie zauważył jego złego humoru.
Drugi faux pas Marcin popełnił w hotelu, gdzie miał się zatrzymać. Zamiast zameldować się w recepcji i poprosić o klucz do swojego pokoju, poszedł prosto do baru i zamówił piwo. Kiedy wrócił do recepcji, okazało się, że nie ma już wolnych pokoi i musi się przenieść do innego hotelu. Marcin był zły i zaczął narzekać na niemiecką organizację i obsługę.
Trzeci faux pas Marcin popełnił w biurze klienta, gdzie miał uczestniczyć w spotkaniu z przedstawicielami firmy. Zamiast przygotować się do prezentacji i zapoznać się z dokumentacją, Marcin spędził czas na przeglądaniu Internetu i wysyłaniu wiadomości do swojej dziewczyny. Kiedy przyszedł czas na jego wystąpienie, Marcin nie potrafił odpowiedzieć na żadne pytanie i zaczął improwizować. Jego prezentacja była pełna błędów i nieścisłości, a klienci byli niezadowoleni i zdezorientowani.
Czwarty faux pas Marcin popełnił na kolacji, na którą zaprosił go szef niemieckiego zespołu audytorskiego. Zamiast zachować się kulturalnie i dyskretnie, Marcin zamówił najdroższe dania i napoje, opowiadał nieśmieszne dowcipy i flirtował z kelnerką. Szef niemiecki był oburzony i zawstydzony, a Marcin nie zrozumiał jego sygnałów.
Piąty i ostatni faux pas Marcin popełnił w drodze powrotnej do hotelu. Zamiast pojechać taksówką lub metrem, Marcin postanowił skorzystać z roweru miejskiego. Jednak nie znał niemieckich przepisów ruchu drogowego i jechał pod prąd, na czerwonym świetle i bez kasku. Został zatrzymany przez policję, która nałożyła na niego wysoki mandat i zabrała mu rower.
Marcin wrócił do hotelu zdruzgotany i przygnębiony. Nie miał już żadnych nadziei na sukces w delegacji. Następnego dnia dostał telefon od swojego szefa z Warszawy, który powiedział mu, że został zwolniony z pracy i musi natychmiast wracać do Polski. Marcin nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Zdał sobie sprawę, że popełnił wiele faux pas i stracił szansę na rozwój zawodowy i osobisty. Z żalem i wyrzutami sumienia spakował swoje rzeczy i pojechał na lotnisko. Nie wiedział, co go czeka w przyszłości.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre
Nikt Marcina nie zatrzymał po drodze i on się rozpędził, miał słabą hamowność, no i się porobiło...
Tacy ludzie jak Marcin mają kredyty i to co mają to niekoniecznie już jest ich tak naprawdę. Taki rajd i zaraz po życie dosłownie zgniata. Miał? - Już nie ma.
Wzruszyłem się nieporadnością Marcina.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre
(patrz całość wraz z tytułami)
/jak widzimy/ NIE JEST żadnym specjalistą,
no, chyba że od zawiązywania sznurówek. To postać wzięta z kosmosu,
co nie oznacza, że ktoś taki w rzeczywistości NIE ISTNIEJE. Wszyscy doskonale znamy takich "specjalistów" od 7 boleści! Wystarczy być z Pcimia i mieć protektora-wujka, kupić na bazarze dyplom, zostać posłem z kurwikami, konsulą w San Escobar
et cetera, et cetera
Brak kompetencji jest straszliwym przekleństwem skorumpowanych władz na całym świecie
od starożytności
po 3. tysiąclecie po Chrystusie
- NIE MYLIĆ Z ENTOMOLOGIĄ! -
słowa mini/ster?
Mini/sterka w mini
Same szkody czyni.
Znany ex/pert z Gdyni
Znowu z czachy dymił.
I to wciąż się śni mi!