Przejdź do komentarzyCzartessa
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2024-07-05
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń199

wzięło mnie. niewidzialne ręce wyciągnęły  

na przykre w skutkach Zapalenie Żołądka Party.


fajny event, nie ma co: parę godzin nocnego 

zwijania się w kłębek, z bólu. przez otwarte okno 

sączył się przyjemny chłód. słychać było nawoływania 

łańcuchowców. południowoszczek zlewał się z 

zachodniowyciem, po czym wpadał w głąb nieba 

jako gardłowy i futrzasty,  

przepełniony goryczą lament.


myślałem o Nieokiełznywalnej, która każdej doby, 

gdy tylko słońce zajdzie, przebiega wieś, figlara, 

strąca mech z omszałości, rysuje różkami węgła.


siedząc na wyrze boleści wyobrażałem sobie, że 

jest, złapałem bisurmankę, drżącymi z podniecenia 

dłońmi ściągam spodenki w czarno-czerwoną kratę, 

zdejmuję posrebrzany napierśnik, okulary z betonu.


no chodź, w głąb tego, co się jątrzy. nie, w to 

drugie, wyraźniejsze – mówiłem. 

niespodziewanie posmutniała.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×