Przejdź do komentarzyoczy
Tekst 1 z 1 ze zbioru: opowiem Ci
Autor
Gatunekpoezja
Formaproza
Data dodania2012-09-29
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2453

- Masz śliczne oczy – wypowiedział Marcin z uśmiechem. 

- I każdą dziewczynę podrywasz na ten tekst?  – spytałam zadziornie.

- Tak wszystkie.  

- A czemu

- Tak sprawdzam która jest odpowiednia, zdałaś. A oczy naprawdę piękne.

Właśnie w ten sposób to się zaczęło, głupim tekstem na podryw, ale dałam mu szansę. Spotkaliśmy się wiele razy, w końcu zostaliśmy parą. Nie było to łatwe, wiele razy musiałam spędzać wieczory sama, gdy nagle coś mu wypadło. Było wiele kłótni, takich z krzykiem, pełne gorzkich słów, czasem łez. Ale wciąż byliśmy razem. Odchodziliśmy by po chwili wracać na nowo. Nie mogę zapomnieć o tych wszystkich pięknych chwilach, o tym gdy wstałam rano i zaspana weszłam do kuchni, a na stole czekało śniadanie, a przy nim siedział mój mężczyzna.  O chwilach, gdy czułam się szczęśliwa i kochana jak nigdy wcześniej. Ale bałam się, jeśli nie miałam od niego wiadomości w mojej głowie rodziły się historie, dialogi, spotkania. Wyobrażałam sobie dziewczynę, która lepiej odpowiedziała na jego komplement, może zarumieniła się i niewinnie podziękowała. Nie wiem czemu wydawało mi się, że jeśli ma zacząć z kimś rozmowę to właśnie tak, w ten sam sposób co ze mną. Wydawało mi się, że to jest ten test, który mogłam oblać. Cierpiałam, zbyt wiele razy, ale godziłam się na to, by znikał, nie odzywał się i często olewał. Tylko po to by za dwa dni wpuścić go do domu, pozwolić mu przeprosić i znów uwierzyć, że to był ostatni raz i już więcej tak ze mną nie postąpi. A ja wciąż mu ufałam, historia się powtarzała, a ja znowu spędzałam weekend nie mogąc znaleźć sobie miejsca, czekając i łudząc się, że przyjdzie. Nie było go, jak wiele wieczorów wcześniej. A moja reakcja się nie zmieniała, bolało. Mimo to nie chciałam by odszedł. Godziłam się na coś czego nie powinno być, ale bałam się, że po nim, po tym jak go stracę już nie doświadczę miłości. Myśl, że nie mogłabym się do niego przytulić lub, że robiłaby to inna przerażała mnie i dawała siłę by nadal pozwolić mu tak postępować. Aż nagle pewnego dnia, przyszedł. Chociaż zakładałam, że go nie będzie. Tylko na niego spojrzałam, nie musiał nic mówić, wiedziałam. A prawda zabolała mnie zbyt mocno. Zapytałam tylko kim jest i co jest w niej lepszego ode mnie. Nie próbował kłamać, tłumaczył, że tak wyszło, że nie chodzi o to, że ja jestem gorsza. Ale tak się czułam. Jeszcze chwile został, coś mówił, może przepraszał? Nie słuchałam, nie umiałam się skupić. Patrzyłam na niego i nie rozumiałam tego, że nagle z dnia na dzień przestałam być tak ważna. Że każde ‘kocham Cię’ i ‘cieszę się, że jesteś’ nie należy już do mnie. Nawet ten żałosny podryw był już przeszłością, której nie chciałam oddać. Przecież był mój, obiecywał, że my, że zawsze, że będziemy. Wszystko się przeterminowało i zniknęło. Tak jak on, który wyszedł nie wiadomo kiedy i dlaczego. A ja tam zostałam, sama, a towarzyszyła mi tylko rozpacz. Umarliśmy, nasz związek się spalił i pozostawił tylko proch i kurz wspomnień, tylko rany, a może i ofiary?  Ale to jeszcze umiałam przeżyć, z czasem potrafiłam wyjść z domu, nie płakać, nawet się uśmiechnąć. Dopóki nie spotkałam go z nową dziewczyną, była moją przeciwnością, może piękniejszą? Na pewno miała takie oczy, od których nie można się oderwać. Więc patrzyłam, na jego drobne gesty, na uściski, przytulenia, na uśmiechy, a najbardziej na oczy, roześmiane, błyszczące. Zakochane. I już wiedziałam, że z nią jesteś każdego dnia, że dzwonisz, a śniadania podajesz co tydzień, że dbasz o nią jak o nikogo wcześniej. W końcu mnie dostrzegłeś, nagle ten blask w oczach zgasł, a wraz z nim ja. Przerwałam coś, czego nie powinnam była widzieć, coś co nie należało do mnie. Coś co nigdy nie było moje. Ofiarowałeś mi namiastkę miłości, którą mogłeś mnie obdarzyć. Dawałeś mi tylko tyle bym wciąż chciała z Tobą być, bym czekała na to więcej, które nigdy nie było mi dane dostać. Czyżbym nie zasłużyła? Starałam się jak nikt, a mimo to poległam. Odeszłam, bez słowa. Przestałam czegokolwiek oczekiwać, nie miałam celów, marzeń.  Nie miałam motywacji by wstać, by coś zrobić, ze sobą czy swoim życiem. Przyjaciele i znajomi zaczęli znikać. A ja już nie szukałam z nimi kontaktu. Przestałam istnieć. A potem nadszedł dzień jak poprzednie, ale czymś się różnił. Ja byłam inna. Mama jak zwykle przyniosła mi ciepłą herbatę. Dopiero wtedy dostrzegłam jak wiele robiła dla mnie przez te wszystkie tygodnie, a może miesiące? Nie widziałam tego, jak bardzo pozwoliłam by zauroczenie, a może zakochanie zawładnęło całą mną. Wróciłam do żywych, zaczęłam szukać nowych celów, odzyskiwać kontakty z przyjaciółmi i poznawać nowych. W końcu zależało mi na tym by żyć, w końcu zaczęłam doceniać to, że jestem. A potem pewnego dnia spotkałam Jego,  Michała.

-Masz piękny uśmiech – powiedział. A ja mu podziękowałam, rumieniąc się po same uszy.  

 

 

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Niebanalnie o banalnym "ja i ty - i ona".

Ps. Chociaż to nie mieści się w żadnej zakochanej głowie, śpiewany Boba Dylana czas wszystko zmienia
avatar
Taka poezja - to czysta proza (patrz gatunki literackie przypisane tekstowi)
avatar
Kochane Dziewczyny! Miłość swego życia poznajemy nie po słowach, nie po zachwytach nad Waszymi oczami, ustami, nóżką czy warkoczem, nie po deklaracjach - a po C Z Y N A C H.

To jedyny test, jaki musi zdać Wasz Mężczyzna
© 2010-2016 by Creative Media
×