Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2014-02-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3219 |
TRYPTYK Z OJCEM
I.
No, Aloś, coś mi dzisiaj niedobrze. Nie siedź i nie myśl o niebieskich migdałach, ty nie ptak niebieski. Nie obgryzaj paznokci! Lepiej zagrab podwórko, nasmykaj wiązkę siana i płachtę słomy. Rzuć krowom i koniom, wyrzuć gnój od świń. Nanoś wody z sadzawki, żeby beczka w stajni była pełna. Ty, broń Boże, nie zapuszczaj nigdy brody. Zobacz jak Borcan wygląda. Ty nie dziad pod kościołem! Wstyd, jakby nie miał rąk. Znów na skupie ten gruby nie dopisał pięć kilo, niech się udławi zły dzień, pijanica. Czemu ty jego, Ola, nie dosmażyła, podbaw trochę kartofli. Adaś, dawaj ty na mnie najcięższą kłodę, nie bój się, żyłka nie pęknie. Coś Orlik niewyraźny, trzeba mu dać dwa dni odetchnąć. Czemu jak ja wiozę do miasta, zawsze jakaś baba lub kilka po drodze? Potem taki jazgot, że nie można spokojnie pomyśleć. Tu zaczyna być ciasnowato. My chyba, Aloś, z tobą kiedyś w Bieszczady bez matki ruszymy. Tylko naucz się wyczuwać konie, bez tego ani rusz. Oj, tak najmniej pięćdziesiąt hektarów, dopiero my by się rozpanoszyli z robotą. To nic, że mnie osiemdziesiąt dwa lata, jeszcze niejednego młodego przegonię. On pod sklepem z piwem, ja w polu. Ugotuj, Oleśka, kalabomby,albo upiecz pampuszki!
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent